Ciężka przeprawa GKS-u Tychy. Mańka dał wygraną ze Stomilem

W porównaniu z rozegranymi w minionym tygodniu meczami pucharowymi w zespole GKS-u od wtorkowej potyczki z Radomiakiem w wyjściowej jedenastce na mecz GKS Tychy – Stomil Olsztyn zobaczyliśmy 7 piłkarzy z drużyny, która wyeliminowała lidera I ligi. Natomiast olsztynianie wpisali do podstawowego protokołu 9 zawodników z zespołu, który w czwartek po 120 minutowej bezbramkowej walce pokonał Wisłę Płock lepiej wykonując rzuty karne. Jeżeli do tego dodamy, że podopieczni Piotra Zajączkowskiego, mający dwa dni mniej na regenerację sił, musieli jeszcze przejechać całą Polskę żeby wyjść na tyską murawę to logiczne wydawało się, że zespół Ryszarda Tarasiewicza, dysponujący większą świeżością, powinien zdominować grę.

Ale na boisku w Tychach wszystko było na opak. To olsztynianie od pierwszego gwizdka dłużej utrzymywali się przy piłce i częściej gościli na połowie gospodarzy, którzy odpowiedzieli kontrą zakończoną strzałem Mateusza Piątkowskiego z 14 metra w 15 minucie i Michał Leszczyński musiał się wykazać. Sprawdził go jeszcze w następnej minucie Ken Kallaste uderzając z 16 metra. Wydawało się, że tyszanie nie mają sposobu na grę, a olsztynianie raz za razem wbiegali w pole karne przeciwników, ale Konrad Jałocha nie musiał interweniować.


Zobacz jeszcze: Ryszard Tarasiewicz potrafi zaskoczyć


I nagle w końcówce pierwszej połowy GKS złapał swój rytm i ruszył do ataku. Jeszcze w 39 minucie po wrzutce Łukasza Grzeszczyka z rzutu rożnego Marcin Biernat główkował z 7 metra za wysoko. Ale już w następnej akcji kapitan miejscowych idealnie wypuścił w bój Macieja Mańkę. Prawy obrońca mając przed sobą tylko bramkarza gości zachował się jak rasowy napastnik. Z zimną krwią ustalił wynik pierwszej połowy, strzelając swoją czwartą bramkę w tym sezonie.

Po przerwie próbujący odrobić stratę Stomil nadal atakował i w 51 minucie wypracował idealną okazję. Po dośrodkowaniu Grzegorza Lecha z rzutu rożnego na 6 metrze do piłki doskoczył Ołeh Tarasenko. Główkował pod poprzeczkę, ale Jałocha efektowną paradą uratował swój od straty gola. To była najważniejsza akcja meczu!

Więcej pracy miał wprawdzie Leszczyński. W 70 minucie po główce Marcina Biernata wybił na róg kozłującą piłkę zmierzając do siatki tuż przy słupku. Minutę później obronił strzał Piątkowskiego z 14 metra, ale to nie on został bohaterem spotkania. Co prawda później jeszcze kilka razy w obydwu polach karnych mocno się zakotłowało, ale nikt już gola nie strzelił. Dzięki temu tyszanie zgarnęli całą pulę.


Zobacz jeszcze: Łukasz Sołowiej przed meczem ze Stomilem


GKS Tychy – Stomil Olsztyn 1:0 (1:0)

1:0 – Mańka, 41 min

GKS: Jałocha – Mańka, Biernat, Sołowiej, Kallaste – Połap, Kristo (64. J. Piątek), Daniel, Moneta (85. Kasprzyk) – Grzeszczyk, Piątkowski (78. Lewicki). [Trener] Ryszard TARASIEWICZ.

STOMIL: Leszczyński – Bucholc, Biedrzycki, Tarasenko, Kuban – Niedziela, Pałaszewski (83. Skrzecz), Hajda, Molloy – Lech (62. W. Gancarczyk), Siemaszko (57. Sobczak). [Trener] Piotr ZAJĄCZKOWSKI.

Sędziował Paweł Malec (Łódź). Widzów 3955.

Żółte kartki: Mańka, Kristo, Daniel, Biernat – Hajda, Kuban.