Zadecydowały detale

W Sosnowcu znaleźli przyczyny porażki z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza. Artur Derbin twierdzi, że były nimi stałe fragmenty gry.


Po raz pierwszy od momentu przejścia Zagłębie przez Artura Derbina, zespół z Sosnowca zszedł z boiska pokonany. Na pierwszy cios gości z Niecieczy sosnowiczanie odpowiedzieli. Wszystko za sprawą bramki Kamila Bilińskiego. – Po raz pierwszy za mojej kadencji znaleźliśmy się w takiej sytuacji, gdzie straciliśmy bramkę jako pierwsi – powiedział trener Artur Derbin. Zdaniem szkoleniowca reakcja zespołu była dobra. – To był taki energetyczny mecz. Myślę, że było w nim trochę jakości piłkarskiej. Mam na myśli tak nasz zespół, jak i przeciwnika, który świetnie czuł się przy piłce. W tych momentach, gdy chcieliśmy grać wysoko i odbierać piłkę, nie było to skuteczne, natomiast po jednej z takich obron zdobyliśmy bramkę wyrównującą i za to też należy się uznanie moim graczom.

Ciosy po przerwie

W drugiej połowie rywale Zagłębia ponownie wyszli na prowadzenie, a w końcówce zadali decydujący cios, po którym zespół z Sosnowca już się nie podniósł. – W tym meczu zadecydowały detale, ale tak na dobrą sprawę, to wielkie rzeczy, bo stałe fragmenty gry – dodał trener Derbin. – Najbardziej boli mnie to, że przegraliśmy ten mecz nie po dobrze zorganizowanych akcjach przeciwnika, tylko po stałych fragmentach gry. Jeśli chodzi o samo zaangażowanie, to chcę widzieć tak pracujący zespół. W przypadku pierwszej część meczu, możemy być zadowoleni z realizacji zadań przez zawodników. Jeśli chodzi o drugą połowę, to stałe fragmenty gry całkowicie wybiły nas z uderzenia. Będziemy to spotkanie dokładnie analizować.


Czytaj także:


Derbin zmuszony do korekt

Przed meczem z Bruk-Betem szkoleniowiec sosnowiczan musiał dokonać dwóch korekt w składzie, po tym, jak kontuzji w meczu w Katowicach nabawili się Juan Camara i Dean Guezen. Ten pierwszy znalazł się poza meczową kadrą, z kolei Holender rozpoczął mecz na ławce rezerwowych. Ostatecznie pojawił się na boisku w drugiej części gry. Miejsce Camary od pierwszych minut zajął Marcel Ziemann, dla którego niedzielny mecz był pierwszym w tym sezonie, który rozpoczął w wyjściowym składzie. Z kolei za Guezena zagrał Sebastian Bonecki. Lepsze wrażenie zostawił po sobie Ziemann, który zwłaszcza w ofensywie był bardzo widoczny, zanotował także asystę przy golu Bilińskiego.

– Mamy kilku kontuzjowanych zawodników. Do tego wpuszczałem na boisku Deana Guezena z duszą na ramieniu. On jeszcze mocno odczuwa skutki starcia w meczu z GKS-em Katowice. Tymczasem już na początku, gdy wszedł do gry, rywal mocno poturbował naszego piłkarza. Na szczęście nic złego się nie stało. Pewnie zmian bym nie robił. Nawet przy stanie 1:2 zawodnicy brali na siebie ciężar gry i szukali swoich możliwości do wyrównania meczu. Trzeba było przełamać jednak ten schemat, wprowadzając kolejnych graczy i dali oni impuls. Za każdym razem zawodnicy, którzy wchodzili na boisko, wnosili jakość do zespołu. Teraz też na to liczyłem, natomiast zabrakło nam sytuacji. Kontuzje faktycznie nam nie pomagają, ale tak jest w każdym zespole i trzeba wykorzystywać tych graczy, którzy są do dyspozycji. Na szczęście po tym meczu grono kontuzjowanych piłkarzy nie powinno się powiększyć – mówi z nadzieją szkoleniowiec Zagłębia.

„Wycieczka” do Wejherowa

Kolejny ligowy bój ekipa z Sosnowca rozegra dopiero w poniedziałek, 2 października. Już w środę Zagłębie rozpocznie kolejną przygodę z Pucharem Polski. Zespół trenera Derbina zmierzy się w Wejherowie z tamtejszym Gryfem. Niewykluczone, że w tym pojedynku swoją szansę dostaną gracze, którzy do tej pory grali mniej. Wszystko za sprawą przyjścia do zespołu Artura Derbina.


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus