Nagroda za wytrwałość

To chyba najciekawsza i najpiękniejsza historia wśród powołanych przez selekcjonera Michała Probierza. Patryk Dziczek jeszcze nie tak dawno marzył o tym, żeby móc w ogóle trenować, a potem wrócić do normalnego grania.


Pomocnik Piasta ma 25 lata, ale przeżył już bardzo wiele jak na piłkarza, czy po prostu człowieka. Do pewnego momentu jego przygoda z piłką układała się niemal książkowo. Później nastąpił rozdział, który mógł załamać jego najbliższych, jak i jego samego. Każdy dobry film czy książka lubi szczęśliwe zakończenia. Powołanie i (być może) debiut w seniorskiej reprezentacji Polski byłbym czymś w tym stylu dla „Dzika”.

Jak w bajce…

Turcja, przełom stycznia i lutego 2019 roku. Patryk Dziczek, wówczas 20-latek, udziela wywiadu dla „Sportu”, siedząc na korytarzu hotelu. Jak na swój wiek sprawia wrażenie niezwykle dojrzałego i poukładanego chłopaka. Nie tylko piłkarza. Zarówno on, jak i niżej podpisany dziennikarz, nie mają pojęcia, co wkrótce się wydarzy. Za kilka miesięcy Dziczek wraz zespołem i trenerem Waldemarem Fornalikiem będzie świętował sensacyjny i historyczny tytuł mistrza Polski dla Piasta, by w sierpniu 2019 roku za dwa miliony euro zostać kupionym przez Lazio Rzym.

Dziczek już wtedy zapracował sobie na to i nawet oddanie na wypożyczenie do Salernitany z Serie B było bardzo rozsądnym ruchem, które miało przygotować utalentowanego pomocnika, grającego również w młodzieżowej reprezentacji, do spróbowania swoich sił na poziomie Serie A.

Jak emeryt

Ten piękny sen Patryka, jego ukochanej, a dziś żony i matki dziecka, czyli Patrycji, został brutalnie przerwany. Pomocnik we Włoszech dwukrotnie w niegroźnych sytuacjach traci przytomność. Raz podczas treningu, raz podczas meczu. Padaczka, problemy z sercem? Lekarze nie wiedzą, ale polski piłkarz w Rzymie jest badany od stóp po czubek głowy. Do końca nie udaje się wyjaśnić przyczyn tych gwałtownych załamań zdrowia młodego i silnego piłkarza. Jako że we Włoszech mają bardzo rygorystyczne podejście do problemów zdrowotnych piłkarzy, przez pierwsze pół roku po tych incydentach Dziczek musi wieść życie… emeryta. Żadnego wysiłku fizycznego, żadnego sportu. Nic. Spacery to jedyna aktywność fizyczna. Organizm „Dzika” jest monitorowany przez włoskich lekarzy. Potem otrzymuje zgodę na indywidualne treningi, ale we Włoszech już nie zagra.


Czytaj także:


Po 1,5 roku wraca do domu, do Gliwic, z których się wywodzi i do Piasta, gdzie wypłynął na szerokie wody. – Taki był mój plan od początku. Wiedziałem, że odbudować chcę się tylko przy Okrzei – mówi pomocnik, który bardzo szybko „wskakuje” do składu Piasta prowadzonego jeszcze przez Waldemara Fornalika. Najbliższy są pełni obaw gry na pełnym obciążeniu, ale piłkarz jest pewny tego, że wszystko co najgorsze już za nim. Jest też głodny piłki i chęci cieszenia się nią. Jest też mocny psychicznie. Dziczek szybko staje się regularnym graczem wyjściowego składu i ważną postacią Piasta. Tak było u Fornalika i jest nadal u trenera Aleksandara Vukovicia. „Dziku” w poprzednim sezonie wszedł na wyższy poziom, stając się jednym z lepszych środkowych pomocników w lidze. W tym sezonie jest identycznie, a w dodatku jest on najlepszym strzelcem Piasta, bo nikt tak pewnie nie wykonuje rzutów karnych.

Dziczek, czyli miłe zaskoczenie

Rok temu Czesław Michniewicz umieścił Dziczka na szerokiej liście powołanych na mundial w Katarze. Wielu mówiło, że to efekt znajomości z reprezentacji młodzieżowej. W ostatnim czasie Michał Probierz regularnie pojawiał się na meczach Piasta i powołanie gliwiczanina jest zarówno zaskakujące, jak i niezaskakujące. – Słyszałem, że jestem obserwowany przez sztab reprezentacji. Takie wiadomości pojawiały się z tyłu głowy, ale o samym powołaniu dowiedziałem się w momencie ogłoszenia listy. To było miłe zaskoczenie, ale i wielkie wyróżnienie – powiedział piłkarz po przyjeździe na zgrupowanie, które w poniedziałek rozpoczęło się w Warszawie.

– Powołanie to ogromne zaskoczenie. Gra w reprezentacji zawsze była moim marzeniem, które zostało przystopowane przez moje zdrowie. Teraz będę miał okazję być na zgrupowaniu, więc nie pozostaje mi nic innego, jak dawać z siebie wszystko i walczyć o swoje – dodaje Dziczek, który może odrobinę czuć się nieswojo w reprezentacyjnym towarzystwie, ale… – Znam przynajmniej połowę zawodników reprezentacji, bo nasze drogi przecięły się w przeszłości. Z niektórymi grałem w reprezentacji młodzieżowej. Resztę poznam na zgrupowaniu, podobnie jak ze sztabem, ale to całkiem ekscytujące chwile – przyznaje pomocnik Piasta. Czy piękny sen wróci z pełną mocą, jaką byłby debiut w seniorskiej koszulce z orzełkiem na piersi? Przekonamy się za kilka dni.


Fot. Adam Starszynski/PressFocus