W derbach nie ma faworyta

– Słowo Wielkie Derby jest jak najbardziej uzasadnione, a najlepiej byłoby, gdyby były rozgrywane na dużym stadionie, choć akurat w Zabrzu mamy ładny obiekt, choć jeszcze bez tej czwartej trybuny -mówi Eugeniusz Lerch


Rozmowa Eugeniuszem Lerchem, legendą Ruchu Chorzów, mistrzem Polski z 1960 roku, strzelcem 107 bramek w ekstraklasie

Kto jest faworytem Wielkich Derbów Górnego Śląska?

Eugeniusz LERCH: – Powiem tak, Górnik gra u siebie, ma tą grę w miarę poukładaną, ale jak to w derbach i w takim meczu, tutaj nie ma zdecydowanego faworyta!

Co możemy powiedzieć o bliskim panu serca klubie z Chorzowa?

Eugeniusz LERCH: – Może na ten mecz się skoncentrują, bo przecież mówimy o pojedynku, jakiego od kilku lat nie było, ale jak patrzę na grę zespołu, to na razie jest taki rozgardiasz. Chciałoby się, żeby to lepiej wyglądało. Jak oceniam ten zespół w ekstraklasie? Tak pół na pół, fifty-fifty. Mogło być lepiej, bo w niektórych meczach, jak w tym przegranym z Jagiellonią, to na pewno nie musiało tak być. Byłem na ostatnim spotkaniu ze Stalą Mielec i mogli wygrać, ale też czegoś zabrakło.

Konieczna jest koncentracja

Czego w takim razie brakuje „Niebieskim”?

Eugeniusz LERCH: – Gry zespołowej, tego żeby bramki padały z gry, bo na razie to tylko jakieś dośrodkowanie albo jakiś przypadek. Nie ma strzałów z dystansu, ani nie ma jakiś wypracowanych sytuacji. Tymczasem akurat to można na treningach wypracować. W drugiej linii rozegrać piłkę, a nie grać ciągle do tyłu. Ci skrzydłowi czy jak to się teraz mówi wahadłowi, to powinni rwać do przodu, stwarzać przewagę.

Eugeniusz Lerch
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus

– To może moja filozofia, ale mówię jak jest. Nie ma kogoś, kto zagrałby prostopadłą piłkę. Poza tym to za mało , żeby grać z przodu tylko jednym napastnikiem. Jak nie wychodzi, to ćwiczę żeby grać z dwójką w napadzie, bo przecież musimy zdobywać te bramki. Co do defensywy, to też popełniane są błędy. Piłka przechodzi i są tracone gole, a tutaj trzeba grać przed rywalem, nie dać się ogrywać. Trzeba uczulić zawodników, że konieczna jest koncentracja!

Jak w takim razie Ruch powinien zagrać w Zabrzu, żeby zapunktować?

Eugeniusz LERCH: – Raczej zagrają defensywnie upatrując swojej szansy w szybkich wypadach. Nie inaczej powinno to wyglądać. Chyba, że przestawią się mentalnie i zaatakują. Co do mnie to radziłbym zachować dystans, grać uważnie w obronie i kontra. Natomiast bezwzględnie potrzebne jest rozegranie piłki w środku pola i utrzymanie się z nią przez dłuższy czas.

Była ambicja

Pan pamięta derby jeszcze z 1957 roku czyli jedne z tych pierwszych. Jakie są wspomnienia z tamtych czasów?

Eugeniusz LERCH: – Co przede wszystkim pamiętam, to że każdy z zawodników Ruchu czy ze strony Górnika miał ambicję, żeby w takim spotkaniu zagrać i taki mecz wygrać. A co podkreślę, to byliśmy przyjaciółmi! Ja kumplowałem się z Erwinem Wilczkiem. Byli też inni serdeczni koledzy, jak Jasiu Kowalski. Kiedy spotykaliśmy się na zgrupowaniu kadry, to było wzajemne takie dogadywanie sobie, że w derbach to my wygramy.

– Tu była ta ambicja, a druga strona odpowiadała: „jo ci pokoża!”. Co do Górnika to wszyscy ci piłkarze prezentowali wysoki poziom, to wszystko byli reprezentanci kraju, zresztą u nas w Ruchu było tak samo. Każdy miał swoją wielką ambicję, ale nie na zasadzie, że was „Żaboli” zabijemy, to były inne emocje, żeby stworzyć widowisko dla tych tysięcy kibiców, którzy przychodzili oglądać te nasze derbowe pojedynki, żeby im coś ze swojej strony dać.

W tamtych pana czasach sporo bramek dla Górnika strzelał Edward Jankowski.

Eugeniusz LERCH: – Z „Janą” byłem potem przyjacielem, kiedy był w ROW. Najpierw tam grał, awansował z III do II ligi, potem trenował zespół, a rezerwy rybnickiego klubu wprowadził nawet do finału Pucharu Polski. Wielka postać!

Sporo bramek

Te mecze z Górnikiem od samego początku wyzwalały takie emocje?

Eugeniusz LERCH: – Zawsze! W tym wypadku słowo Wielkie Derby jest jak najbardziej uzasadnione, a najlepiej byłoby, gdyby były rozgrywane na dużym stadionie, choć akurat w Zabrzu mamy ładny obiekt, choć jeszcze bez tej czwartej trybuny. Najlepiej jednak, jak te mecze były rozgrywane na Stadionie Śląskim. Kiedyś pamiętam, że odebrali nam mistrzostwo Polski.

– Mieliśmy świetną serię, doszło do derbowego meczu, a Górnik zdecydował, że mecz u siebie zagra właśnie na Stadionie Śląskim. Ograli nas 2:1, a u nich błyszczał wtedy „Epi” Kowal. A jeżeli chodzi o moje wspomnienia o mecze z „górnikami”, to miałem wiele dobrych meczów i sporo bramek w nich strzeliłem.


Czytaj także:


– Najbardziej pamiętam mecz akurat nie ligowy, a pucharowy rozegrany w drugi dzień Świąt Wielkanocy, kiedy wygraliśmy w półfinale Pucharu Polski w Zabrzu 3:0, a sam zdobyłem jednego gola [było to 14 kwietnia 1963 roku, a pan Eugeniusz w 80 minucie pokonał Huberta Kostkę ustalając rezultat spotkania, które oglądało wtedy 20 tys. widzów – przyp. red.]. To takie miłe wspomnienia z tych naszych śląskich derbów…


Na zdjęciu: Takich starć dzisiaj na pewno nie zabraknie! O piłkę walczy Daniel Szczepan z Rafałem Janickim (nr 26).

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus