Raz i wystarczy

GKS Jastrzębie dopiero w czwartym podejściu zainkasował komplet punktów, do czego wystarczył jeden zdobyty gol.


Mimo atutu własnego boiska piłkarze GKS-u Jastrzębie nie mogli czuć się „murowanym” faworytem w niedzielnym meczu z Hutnikiem Kraków. Przeciwnie, to podopieczni trenera Bartłomieja Bobli mogli czuć się bardziej komfortowo, ponieważ zgromadzili cztery „oczka” więcej niż gospodarze, a poza tym w poprzednim meczu rozegranym na Stadionie Miejskim przy ulicy Harcerskiej pokonali jedenastkę z Jastrzębia Zdroju 1:0.

Po pucharowym meczu w Kaliszu trener GKS-u Piotr Dziewicki nie mógł się nachwalić swojego bramkarza, Jakuba Trojanowskiego, tymczasem w spotkaniu z Hutnikiem posadził go na ławce rezerwowych, kolejny raz stawiając na starszego i bardziej doświadczonego Grzegorza Drazika. Błędu nie zrobił, bo 30-letni golkiper rażącego błędu nie popełnił.

Papierowe kalkulacje to jedno, a boiskowa rzeczywistość to zupełnie inna para kaloszy. Goście tym razem zawiedli, grali zbyt asekuracyjnie, a 61 procent posiadania piłki nie przełożyło się na jakość gry. Najbardziej zawiodłem się na Marcinie Budzińskim, który ma na koncie ponad dwieście występów w ekstraklasie. 33-letni spacerował po boisku i trener Bartłomiej Bobla wykazał się iście anielską cierpliwością, że nie zdjął go z boiska w przerwie meczu. Teraz wcale się nie dziwię, że ten zawodnik został „zesłany” do rezerw „Pasów”. Mimo zaledwie 39 procent posiadania piłki wystarczyło gospodarzom do zdobycia trzech punktów, co w ich sytuacji przed niedzielną potyczką jest wprost bezcenną zdobyczą.


Czytaj także:


Pierwsi stuprocentową okazję do zdobyci gola wypracowali w 23 minucie goście, gdy oko w oko z Drazikiem stanął ich kapitan Krzysztof Świątek. Jednak trafił piłką w bramkarza GKS-u. I to tyle było emocji w I połowie.

W 57 minucie w dogodnej sytuacji nad poprzeczką posłał futbolówkę Anthony Ikwuka. Kilka minut później padł jedyny – jak się później okazało – gol w tym spotkaniu. Koszmarny błąd popełnił Daniel Hoyo-Kowalski, czego nie omieszkał wykorzystać napastnik GKS-u, Kacper Zych. W sytuacji sam na sam z Wiktorem Kaczorowskim trafił w bramkarza. Jednak w pozycji leżącej trącił jeszcze piłkę, która niechybnie zmierzała do bramki, ale Szymon Kiebzak na wszelki wypadek z linii bramkowej skierował ją do siatki. Okoliczności straty gola trener Hutnika Bartłomiej Bobla określił jako kuriozalne.

W 85 minucie gospodarze wrócili z dalekiej podróży – z lewego skrzydła centrował Filip Jania, a strzelający głową Krystian Lelek trafił piłką w słupek! W końcówce spotkania (90 i 90+1 min) dwukrotnie w znakomitej sytuacji znalazł się Szymon Gołuch. Jednak najpierw jego strzał obronił bramkarz Hutnika, a później napastnik GKS-u w identycznej sytuacji nie trafił w bramkę! Trzy zdobyte punkty pozwoliły gospodarzom poprawić swoją sytuację w tabeli, lecz „nie wyciągnęły” ich ze strefy spadkowej.

GKS Jastrzębie – Hutnik Kraków 1:0

1:0 – Kiebzak, 63 min.

JASTRZĘBIE: Drazik – Siga (36. Boruń), Lech, Rogala, Zacharczenko, Kargul-Grobla – Fietz (72. Szymczak), Guilherme, Ali (72. Gołuch) – Kiebzak, Zych. Trener Piotr DZIEWICKI.

HUTNIK: Kaczorowski – Kieliś, Daniel Hoyo-Kowalski (85. M. Głogowski), Wenger, Marcinkowski (76. Jania) – Drąg, Zawadzki – Świątek (55. Ikwuka), Budziński (85. Lelek), Rakels (85. Chmiel) – Wróbel. Trener Bartłomiej BOBLA.

Sędziował Mariusz Myszka (Stalowa Wola). Widzów 1057. Żółte kartki: Zacharczenko, Dziewicki (trener), Guilherme, Lech, Fietz – Świątek.

Piłkarz meczu – Jewhenij ZACHARCZENKO.


Na zdjęciu: Gol Szymona Kiebzaka (w środku, w zielonej koszulce) zapewnił GKS-owi Jastrzębie komplet punktów w meczu z Hutnikiem Kraków.
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus