Ze znakiem jakości

GKS Katowice – GKS Tychy. O wygranej obrońców tytułu mistrzowskiego zadecydował karne, ale tego mogliśmy spodziewać.


Jeżeli większość meczów w ekstralidze będzie takie jak mistrza z Katowic z wicemistrzem z Tychów to na poziom ligi nie będziemy mogli narzekać. Goście do wyrównania doprowadzili na17 sek. przed zakończeniem. O wygranej „GieKSy” zadecydował jeden celny karny. A publiczność zgromadzona w „Satelicie” szalała ze szczęścia. Na inaugurację tyszanie nie mieli większego problemu ze zdobyciem kompletu punktów w „Szarotkami”.

GKS Katowice – GKS Tychy. Podwójne trafienia

Przed sezonem było głośno o obu zespołach z racji interesujących transferów. Tyszanie od zawsze mają wysokie aspiracje, zaś „Szarotki” w tym sezonie ich nie ukrywają. Mecz na pewno nie stał na olśniewającym poziomie, ale gospodarze prezentowali się znacznie lepiej od przyjezdnych. Już od pierwszych minut miejscowi ruszyli do ataku i Kevin Lindskoug musiał się mieć na baczności. Dwa gole Romana Raca i Pawło Padakina padły w podobnych okolicznościach z bliskiej odległości. Natomiast Oskar Jaśkiewicz posłał krążek z wysokości bulika i te trafienia były w pełni zasłużone. Goście zrewanżowali się bramką Bartłomieja Neupauera. Wyskoczył z ławki kar, przejął podanie Andreja Themara i w sytuacji sam na sam nie dał Tomasowi Fuczikowi szans. 24 sek. wcześniej Johan Lorraine nie wykorzystał rzutu karnego, po faulu Olliego Kaskinena.

Po przerwie gospodarzy szybko zostali schłodzeni po golu Damiana Kapicy. Otrzymał podanie z głębi lodowiska, zgubił obrońcę i bez większego trudu posłał krążek do siatki. Jednak gospodarze w ciągu 19 sek. przywrócili porządek na lodzie. Najpierw Rac po podaniu po Christana Mroczkowskiego zdobył gola, a po chwili akcję kolegów Filipa Komorskiego – Bartłomieja Jeziorskiego zakończył Padakin. Obaj mają instynkt strzelecki i potrafią wykorzystać podania kolegów. Temperatura meczu znacznie spadła. Goście pogodzili się z porażką. Choć Patryk Wronka po meczu przekonywał, że wynik nie odzwierciedla tego co działo się na lodzie i jest za wysoki.


Czytaj także:


Leciały iskry

Jedni i drudzy od pierwszego gwizdka sędziego nie zamierzali się oszczędzać. Obaj bramkarze szybo zostali rozgrzani i skutecznie interweniowali. W 9:17 min gospodarze przez 34 sek. grali w podwójnym osłabiebiu, bo do siedzącego w boksie kar dołączył Santeri Koponen. Goście rzucili się ze zdwojoną energią do ataku i kilka razy silnie uderzali na bramkę, ale John Murray nie dał się zaskoczyć. Gdy na ławie kar przebywał Tuan Cook wzorową akcję przeprowadził szwedzki duet Sam Marklund – Hampus Olsson i ten drugi zdołał umieścić krążek w siatce. Tomas Fuczik był bez szans. A gospodarze z pasją atakowali i dwa razy krążek po uderzeniach Olliego Iisaki oraz Joona Monto. Odsłona godna kamer telewizyjnych i polskihokej.TV przy tym był.

Ledwo zaczęła się druga odsłona i do boksu powędrował, ale długo w nim nie przebywał, bo Filip Komorski zdołal wepchnąć krążek do siatki po akcji Alana Łyszczarczyka oraz Christiana Mroczkowskiego. Gdy Radosław Galant znalazł na ławie kar gospodarze przez prawie 2 min przebywali w tercji tyszan i sporo strzelali. Jednak efektu nie było żadnego. Dopiero kolejne wykluczenie Jana Jaromersky’ego sprawiło, że Santeri Koponen wreszcie zdołał pokonać Fuczika. Prowadzenie w pełni zasłużone, bo „GieKSiarze” byli lepsi w tej tercji.

A w ostatnich 20 minutach gospodarze wydawało się kontrolują wydarzenia na lodzie. 49 sek. przed końcem Fuczik zjechał z lodu, zaś na 17 sek. przed końcową syreną Mroczkowski w potwornym zamieszaniu podbramkowym zdołał umieścić krążek w siatce. Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia, choć na niespełna przed jej zakończeniem Bartosz Fraszko miał dogodną sytuację. W karnych wszyscy tyszanie: Jasson, Padakin, Mroczkowsi, Korenczuk i Łyszczarczyk spudłowali. W pierwszej serii Ben Sokay pokonał Fuczik i zadecydował o pierwszej wygranej obrońców tytułu mistrzowskiego.

Włodzimierz Sowiński


GKS Katowice – GKS Tychy 3:2 (1:0, 1:1, 0:1) po karnych 1-0

1:0 – Olsson – Marklund (11:01, w osłabieniu), 1:1 – Komorski – Mroczkowski – Łyszczarczyk (20:42, w przewadze), 2:1 – Koponen – Varttinen – Monto (38:46, w przewadze), 2:2 – Mroczkoski – Łyszczarczyk (59:43), 3:2 – Sokay (karny).

Sędziowali: Patryk Kasprzyk i Patryk Pyrskała – Dariusz Pobożniak i Igor Dzięciolowski. Widzów 1200.

KATOWICE: Murray; Kruczek – Delmas, Koponen (2) – Varttinen, Wanacki (2) – Cook (2) , Chodor – Maciaś; Bepierszcz – Pasiut (4) – Fraszko, Hitosato – Monto – Iisaka, Olsson – Sokay – Marklund, Michalski – Smal – Kowalczuk. Trener Jacek PŁACHTA.

TYCHY: Fuczik; Jaśkiewicz – Kaskinen, Bryk – Jaromersky (4), Pociecha (2) – Bizacki, Ciura; Jeziorski – Komorski (2) – Padakin (2), Mroczkowski (2) – Ubowski – Łyszczarczyk (2), Marzec – Galant (2) – Bukowski, Korenczuk – Turkin – Jansson, Gościński. Trener Andrej SIDORENKO.

Kary: Katowice – 12 (2 tech.) min, Tychy – 16 min


PZU Podhale Nowy Targ – Re-Plast Unia Oświęcim 3:4 (0:3, 1:0, 2:1)

0:1 – Djukow – Krzemień (7:19), 0:2 – Sadlocha (10:25, karny), 0:3 – Kowalówka – Karjalainen – Heikkinen (13:09), 1:3 – Cichy – Neupauer – Załamaj (33:15, w przewadze), 2:3 – Themar (45:56), 2:4 – Dziubiński – Ackerd (56:01), 3:4 – Wronka (56:24).

Sędziowali: Paweł Breske i Krzysztof Kozłowski oraz Michał Żak i Michał Kret. Widzów 1610.

PODHALE: Lindskoug; Mrugała (7+20) – Tomasik, Kudin – Załamaj, Horzelski – Joki, Kiss – Michalski; D. Kapica – Wronka – Wielkiewicz (2), Themar – Cichy – Szczechura, Worwa – Lorraine – Neupauer, Paranica (2) – Saroka – Słowakiewicz. Trener Alekanders BELAVSKIS.

UNIA: Lundin; Djukow – Ackerd, Jakobsons – Valtola (4), M. Noworyta – Bezuszka (2); Olsson Trkulja – Dziubiński (4) – Sadłocha, Karjalainen – Heikkinen – Ahopelto, Kowalówka – Krzemień (2) – Denyskin (5+20), Sołtys – Wanat (2) – Dudkiewicz. Trener Nik ZUPANCIĆ.
Kary: Podhale – 29 min, Unia – 39 min.


Energa Toruń – JKH GKS Jastrzębie 4:1 (2:0, 0:0, 2:1)

1:0 – Baszyrow – Syty – Djumić (3:52), 2:0 – Napiórkowski – Fjodorovs (5:44), 2:1 – Bernhards – Martiszka (44:26), 3:1 – Kogut (51:13, w osłabieniu), 4:1 – Djumić – Behm (52:46).
Sędziowali: Michał Baca i Paweł Kosidło oraz Sławomir Szachniewicz i Michał Gerne. Widzów 1712.

TORUŃ: Ekholm Rosen; Kurnicki – Thyni Johansson, Zieliński (2) – Behm, Gimiński (6) – Jaworski; Baszyrow – Syty (2) – Djumić, Tiainen (2) – Larionovs – M. Kalinowski, Kogut – Fjodorovs – Jaakola (2), Napiórkowski – Maćkowski – Wenker. Trener Juha NURMINEN.

JASTRZĘBIE: Miarka; Kolusz (2) – Kostek, Bagin – Viinikainen, Górny (2) – Wajda, Martiszka – Kamieniew; Rajamaki – Arrak – Urbanowicz (2), Iżacky – Starzyński – Zając, Freidenfelds – Paś (2) – Bernhards (2), Kopta – Kiełbicki (2) – Ł. Nalewajka. Trener Robert KALABER.

Kary: Toruń – 14 min, Jastrzębie – 12 min.


Zagłębie Sosnowiec – Comarch Cracovia 4:3 (2:1, 1:1, 1:1)

0:1 – Latal – Raszka – Jeżek (11:15, w przewadze), 1:1 – Kotlorz – Krężołek (18:15), 2:1 – O. Valtola – Lindgren – Salo (19:37), 2:2 – Latal – Żurek – Raszka (22:46), 3:2 – Krężołek – Tyczyński (32:37), 4:2 – O. Valtola – Bucenko – Lindgren (44:58, w przewadze), 4:3 – Younan – Lundgren – Berling (57:55).

Sędziowali: Rafał Noworyta, Mateusz Bucki – Michał Kłosiński i Maciej Byczkowski. Widzów 2300.

ZAGŁĘBIE: Speszny; Szaur – Charvat (4), Kotlorz (2) – Stadel, Naróg – Krawczyk, Andrejkiw; Krężołek – Tyczyński – Szturc, Lindgren (2) – O. Valtola – Salo, Karasiński – Bucenko (4) – Nahunko, Sikora – T. Kozłowski – Bernacki. Trener Piotr SARNIK.

CRACOVIA: Krasanovsky; Żurek – Jeżek, Krężelok – Younan, Motloch – Kunst, Bieniek – Jaracz; Vildumetz – Raszka – Latal (4), Sawicki – Berling – Lundgren, Brynkus – Bezwiński – Kasperlik, Mocarski – Wróbel – Sterbenz (2). Trener Rudolf ROHACZEK.

Kary: Zagłębie – 10 min, Cracovia – 6 min.


Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus