Bez rozgrzewki. Jak uciec od dziadostwa?

Hokejowi na lodzie przez długie lata w Polsce mogło towarzyszyć uczucie beznadziei.


Przejawiało się to m.in. w ogromie obaw: czy klubowi jednemu z drugim uda się dokończyć sezon czy też w ogóle do niego wystartuje; czy zawodnikom powoływanym do reprezentacji zostanie wypłacone kadrowe, a jeśli tak, to kiedy, a jeśli nie, to oczywiście czy zastrajkują i na kadrę się wypną. I tak dalej (może nawet z odrobiną przesady) – jak to w sytuacji, kiedy bieda do spółki z bankructwem zaglądają w oczy. Na to nakładała się radosna twórczość działaczy, ze szczególnym uwzględnieniem tych z hokejowej centrali. Dodatkowo mających wyjątkowy talent do zadłużania się, trwonienia pieniędzy, no ale też do opowiadania bajek, składania obietnic, czarowania słowem…

Biedę się czuło

O tej biedzie wszyscy wiedzieli, wszyscy ją czuli, ale sprecyzowano ją dokładniej podczas zjazdu wyborczego w 2021. Zadłużenie Polskiego Związku Hokeja na Lodzie sięgnęło 18 mln złotych wraz z odsetkami. Dług najszybciej wzrósł w latach 2016-17, z 9 do 16 mln złotych. Od 2018 trwa restrukturyzacja zadłużenia i wdrażanie programu naprawczego, co sprowadziło się nie tylko do totalnych oszczędności, ale i do braku możliwości dysponowania pieniędzmi z budżetu państwa (dotacji) przez hokejową centralę. Przez ostatnich pięć lat środki przeznaczane na przygotowania reprezentacji były i są przekazywane i rozliczane przez Polski Komitet Olimpijski, co oczywiście należało potraktować jako wotum nieufności wobec działaczy PZHL.

Akurat od pięciu lat na czele hokejowej centrali stoi człowiek z Rudy Śląskiej Mirosław Minkina. O jego staraniach, stawaniu na głowie, szalonych tańcach, by w hokeju przywrócić odrobinę normalności, można byłoby napisać książkę. W słowie wstępnym mogłoby się znaleźć pytanie: na diabła jemu – znaczącemu i mającemu z czego żyć biznesmenowi – cały ten bajzel, nie dość, że obarczony opisanymi wyżej kłopotami, to jeszcze z kłodami rzucanymi pod nogi przez część środowiska. No ale to jest cały Minkina, który za sport (niekoniecznie tylko za hokej) dałby się pokroić.

Pożyteczna aktywność

Najpierw musiał zbudować zaufanie do siebie nie tylko środowiska (całego i tak do siebie i do swoich wizji nie przekona), ale przede wszystkim władz różnego typu i szczebla, nie wyłączając władz państwowych. Chodziło to, by w ogóle zechciano z nim rozmawiać, wysłuchać, zastanowić się nad jego koncepcjami, zwłaszcza tych oddłużeniowych. No to zechciano. Kolejnym elementem była aktywność na poletku zagranicznym, w czym ogromne zasługi ma na pewno Marta Zawadzka, pierwsza dama polskiego hokeja. Zbudowała sobie świetną i mocną pozycję w światowych władzach tej dyscypliny. Sprowadzała się ona (aktywność) do organizowania w Polsce – głównie zresztą na Śląsku – wielu imprez. Również mistrzowskich, zarabiania na nich, a w sumie na pokazaniu: tak, my potrafimy.

Nie można było tego nie zauważyć. Krok po kroku PZHL stawał się w powszechnym odbiorze o wiele bardziej wiarygodnym partnerem. Takim, ku któremu można zrobić przyjazny krok, uśmiechnąć się, wyciągnąć rękę, zaprosić do negocjacyjnego stołu. Trzeba i warto było to zrobić tym bardziej, że hokejowa kadra po długich latach wywalczyła powrót do światowej elity. Nie sposób oczywiście nie zauważyć, że utrzymanie w niej miejsca może być jeszcze bardzo trudne, ale ważny i bardzo spektakularny krok został zrobiony. I warto też zauważyć, że wielu zawodników, patrząc, co fajnego się dzieje, przeprosiło się z kadrą. Ta skądinąd niedługo przystąpi do walki o prawo startu na igrzyskach olimpijskich.

Nowy sponsor tytularny

A potem zaczął się proces, który środowisko mógł tylko ucieszyć. Po pierwsze, grupa Tauron została tytularnym sponsorem rozgrywek ekstraligi hokeja na lodzie kobiet i mężczyzn. Umowa została zawarta na cztery lata. Nigdy wcześniej takiego sponsora w tej dyscyplinie nie było. Dodajmy, że część środków od Tauronu posłuży pokryciu zobowiązań PZHL z przeszłości.

Po drugie, Ministerstwo Sportu i Turystyki zdecydowało o umorzeniu odsetek i rozłożeniu na raty zaległości wobec budżetu. Pozwoli to PZHL-owi na wywiązanie się z obowiązku zwrotu dotacji i docelowo pozwoli na przywrócenie standardowej ścieżki finansowania polskiego hokeja wprost poprzez związek. – Kończy się faza ubezwłasnowolnienia – skomentował to Mirosław Minkina.


Czytaj także:


I w takiej właśnie aurze zaczyna się hokejowy sezon. Bez dwóch zdań – wokół tej zimowej dyscypliny zrobiło się jakby cieplej, jakby milej, z unoszącą się nad nią nadzieją, że idzie ku lepszym, a przynajmniej normalniejszym czasom.

Że co? Że dużo w tym polityki? Przedwyborczych gierek i zabiegów? Może i tak, ale popatrzmy wyłącznie z tej perspektywy, że jedna z bardziej fascynujących dyscyplin sportu po latach paraliżu i bezładu otrzymuje szansę wyjścia na prostą. I przy tym pozostańmy.


Na zdjęciu: Rozgrywki hokejowe wracają

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus