Przewidywany rekord frekwencji

GKS Tychy przed meczem z Wisłą Kraków. Spotkanie lidera I ligi z Wisłą wzbudza w Tychach wielkie zainteresowanie.


Historia spotkań GKS-u Tychy i Wisły Kraków nie jest zbyt bogata. Zaczyna się wprawdzie blisko pół wieku temu, bo w 1974 roku to tyszanie w debiutanckim sezonie w ekstraklasie zremisowali pod Wawelem 1:1, po wyrównującym golu Henryka Tuszyńskiego. Następnie na swoim boisku 2:2, bo na trafienia Marka Kusty i Kazimierza Kmiecika odpowiadali Henryk Tuszyński i Kazimierz Szachnitowski, ale w sumie ligowych starć odnotowaliśmy tylko 8.

Pierwsze zwycięstwo

Pierwszym zwycięstwem trójkolorowych zakończył się domowy mecz w sezonie 1975/76. Maszerujący po medal tyszanie wygrali 2:1 dzięki bramkom Kazimierza Szachnitowskiego i Romana Ogazy, którzy w ostatnich sekundach odrobili z nawiązką stratę po strzale Zdzisława Kapki.

W Krakowie jednak na finiszu rozgrywek „Biała gwiazda” wzięła srogi rewanż i wygrywając 5:0. Stało się tak po kanonadzie: Kazimierza Kmiecika, który dwa razy pokonał Eugeniusza Cebrata oraz Zdzisława Kapki, Marka Kusty i Adama Nawałki, zamknęła tyszanom – jak się ostatecznie okazało – drogę do złota. GKS Tychy, mając na mecie tyle samo punktów co Stal Mielec, musiał się bowiem zadowolić „jedynie” wicemistrzostwem. To nadal jest największe osiągnięcie tyskiego klubu.

Dużo bramek i emocji

Dodajmy jeszcze, że rewanż wzięty przez tyszan w kolejnej kampanii nic nie dał. Po porażce 1:3 w Krakowie, mimo zwycięstwa 5:0 w Tychach, trójkolorowi w 1977 roku opuścili szeregi ekstraklasy. Na kolejne spotkania o ligowe punkty z Wisłą musieli czekać aż do sezonu 2022/23.

To co wydarzyło się rok temu, czyli 13 sierpnia, najpełniej świadczy o tym, że I liga jest nieprzewidywalna. Piłkarze Wisły na spotkanie 6. kolejki przyjechali do Tychów z dorobkiem 13 punktów za 4 zwycięstwa i 1 remis jako faworyci. Tyszanie po kiepskim początku plasowali się na 14. miejscu. W dodatku lider po golu Luisa Fernadeza z rzutu karnego prowadził od 36. minuty, ale samobójczy gol Michała Żyry tuż przed przerwą sprawił, że tyszanie ruszyli do ataku i w drugiej połowie golami Daniela Rumina i Mateusza Czyżyckiego zapewnili sobie zwycięstwo 3:1.

Wiosną, choć w zimowej scenerii, także emocji nie brakowało. Po golach Bartosza Jarocha i Krzysztofa Wołkowicza do 6. minuty doliczonego czasu gry był remis 1:1. W ostatnich sekundach meczu, tyszanie grający w osłabieniu po czerwonej kartce Mateusza Radeckiego, zostali jednak trafieni drugi raz. Z karnego podyktowanego przez VAR i krakowianie po strzale Luisa Fernadeza wygrali 2:1.

Kołowrotki w ruchu

To wszystko jednak dzisiaj się nie liczy. Wielu bohaterów ubiegłorocznego boju nie ma już w obydwu zespołach. W dodatku Wisła choć może się pochwalić mianem niepokonanej to z jedną wygraną i dwoma remisami na koncie – zdaniem swoich kibiców – zanotowała falstart. Natomiast GKS Tychy po trzech wyjazdowych zwycięstwach jest obecnie liderem. Jego fani liczą na kolejne wygrane, dające powrót do ekstraklasy.

Nic więc dziwnego, że zainteresowanie sobotnim spotkaniem jest spore. Do wyników drużyny dołączyła też akcja reklamowa i marketingowa więc na trybunach należy się spodziewać sporej liczby ludzi. Wprawdzie złośliwi z lekka ironią mówią, że 12 sierpnia na pewno padnie rekord frekwencji w Tychach w tym sezonie, ale nie tylko dlatego, że to jest pierwszy domowy mecz trójkolorowych w rundzie jesiennej „pachnie” dużym ruchem stadionowych kołowrotków.

– My przede wszystkim skupiamy się na każdym najbliższym meczu – mówi napastnik tyszan Daniel Rumin, którego gol 6 dni temu przypieczętował zwycięstwo 2:0 z Odrą Opole.

– Nie wybiegamy myślami gdzieś tam daleko w przyszłość. Do każdego meczu chcemy przygotować się jak najlepiej, zagrać go na 100 procent i wygrać. Tak samo podchodzimy do meczu z Wisłą. Skupiamy się na tym, żeby sięgnąć po komplet punktów.

– W Opolu dobrze wychodziły nam kontry, co było efektem także tego, że w treningu wdrażaliśmy takie momenty wyjścia szybkim atakiem. W meczu udało się to zamienić na gola, który zamknął mecz i myślę, że jeżeli chodzi o ten aspekt to z meczu na mecz będzie coraz lepiej.

Psychiczna blokada

O poprawie myśli także pomocnik Wisły Kacper Duda, dla którego wyjazd do Tychów jest podróżą sentymentalną. – Wychowałem się w tyskiej akademii, ale już w poprzednim sezonie graliśmy z GKS-em, więc te emocje nie są już aż tak duże – zapewnia wychowanek Gola Bieruń.

– Będzie to zatem dla mnie po prostu kolejny mecz. Może tylko z małym akcentem dodatkowych emocji. My przede wszystkim musimy patrzeć na siebie i podchodzić do każdego meczu w taki sam sposób, czyli, że chcemy dominować nad przeciwnikiem. Tak samo będziemy chcieli zagrać w Tychach. Wierzę, że to nam wyjdzie i że wrócimy z tego wyjazdu z trzema punktami. A ja osobiście chciałbym wreszcie zdobyć I-ligową bramkę.


Czytaj także:


– Strzelam, ale piłka nie chce mi wpaść do bramki. Wierzę jednak, że przyjdzie wreszcie takie spotkanie, że wpadnie. Jestem tego pewien. A kiedy już trafię to wtedy spadnie też taka trochę psychiczna blokada i będzie wtedy więcej liczb w moich ofensywnych statystykach. Wiem, że oczekiwania kibiców w stosunku do mojej osoby rosną. Mam tego świadomość i wiem doskonale, że powinienem drużynie dawać więcej. Nie wystarczy tylko wychodzić na boisko i tylko na nim być. Trzeba zacząć zbierać gole i asysty. Będę starał się tak właśnie grać w kolejnych meczach od tego w Tychach rozpoczynając.


Na zdjęciu: GKS Tychy przed meczem z Wisłą Kraków może liczyć na swoich wiernych kibiców.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus