Zakopali się na dole tabeli

Porażka na własnym stadionie z Zagłębiem oznacza, że „górnicy” zakopali się w dole ekstraklasowej tabeli…


Można się powtarzać, ale nie tak miało być w przypadku jedenastki z Zabrza, która w tak dobrym stylu kończyła poprzedni sezon. Przypomnijmy, sześć kolejnych wygranych, dwa remisy i na koniec rozgrywek 2022/23 wysokie 6 miejsce.

Zasłużyli na punkty

Gdzie w tym czasie był liderujący teraz Śląsk czy będące obecnie tuż za podium Zagłębie? Ci dwaj najbliżsi rywale, których Górnik podczas swojej świetnej serii miał na rozkładzie walczyli o utrzymanie, wrocławianie do ostatniej kolejki, w Lubinie wcześniej zapewnili sobie byt, ale też wiosną było nerwowo. Teraz w obu klubach mogą się cieszyć. Śląsk po 10 kolejkach ma 22 punkty, o ledwie 16 mniej niż w 34 meczach całego poprzedniego sezonu. Blisko połowy urobku z poprzedniego sezonu są też lubinianie (na koniec poprzednich rozgrywek mieli 45 „oczek”).

Wracając do drużyny prowadzonej przez [Jana Urbana]. W opinii doświadczonego szkoleniowca, jak i samych zawodników, z którymi rozmawialiśmy po poniedziałkowym meczu, starcie z „miedziowymi” było ich najlepszym w bieżących rozgrywkach.


Czytaj także:


– Moim zdaniem zagraliśmy jedno z lepszych spotkań, w którym było mnóstwo emocji. Jestem zadowolony z gry drużyny i to bardzo. Zrobiliśmy krok do przodu, kreując wiele sytuacji. Kolejnym musi być poprawienie skuteczności. Jeśli nie strzela się bramek, to można liczyć najwyżej na remis. Jeśli będziemy stwarzać tyle okazji co z Zagłębiem, to Górnik będzie punktował – uważa trener Urban.

Doświadczony szkoleniowiec dodawał. – Zasłużyliśmy na punkty, ale nie byliśmy w stanie strzelić gola. To było jedno z tych spotkań, które zespół nie tylko nie powinien przegrać, ale nawet zremisować. Są takie mecze, że choćby się grało trzy dni, to nie strzela się gola. Z zespołem z Lubina mieliśmy mnóstwo okazji. Nie wykorzystaliśmy ich i zapłaciliśmy wysoką cenę – mówił trener górniczej jedenastki.

Czas szybko ucieka

W podobnym tonie wypowiadali się zawodnicy. – Już w pierwszej połowie, przy stanie jeszcze 0:0 były z dwie czy trzy dobre okazje, które mogliśmy zamienić na bramkę. Po przerwie tych okazji było jeszcze więcej, z cztery czy pięć z których powinny paść dla nas gole. Ale jak się nie strzela, to się przegrywa. Miał okazję Damian Rasak, Dani Pacheco trafił w poprzeczkę. Ciężko tak na gorąco komentować – zaznaczał [Boris Sekulić], obrońca Górnika.

Zabrzanie mają na koncie tyle punktów co beniaminkowie czyli Puszcza i Ruch. Zaczynają się denerwować kibice, którzy w poniedziałek w liczbie 10 tys. dopingowali swoich ulubieńców.

– Nikt na pewno nie oczekiwał, że po tak dobrej końcówce poprzedniego sezonu, kiedy wygraliśmy sześć meczów z rzędu, będzie tak jak jest teraz. Nie strzelamy jednak bramek, jak z Zagłębiem i przegrywamy, choć w tym spotkaniu nie było źle. Na pewno nie jest tak, że mamy czas żeby zacząć punktować. Nie, punkty trzeba zdobywać teraz w każdej grze. Przed nami Śląsk, potem przerwa na reprezentacje. Zobaczymy jak się to ułoży – dodaje doświadczony Sekulić. .


Czy wiesz, że…

Zabrzanie w starciu z lubinianami mieli szansę na strzelenie gola numer 100 w rywalizacji z Zagłębiem w najwyższej klasie rozgrywkowej, która trwa od 1985 roku. Szansa została zaprzepaszczona. Na koncie Górnika w 69 konfrontacjach w ekstraklasie z Zagłębiem pozostało 98 goli. „Miedziowi” po poniedziałkowym meczu mają ich 91.


Na zdjęciu: Górnik Zabrze po meczu z Zagłębiem Lubin znalazł się w trudnej sytuacji.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus


To się w głowie nie mieści!

Rozmowa z Damianem Rasakiem, pomocnikiem Górnika

Komentarz do przegranego 0:2 meczu z lubinianami?

– Co tutaj komentować… W głowie nie mieści mi się, że przegrywamy taki mecz, w takim wykonaniu. Uważam, że było to jeden z naszych najlepszych, jeżeli nie nasz najlepszy mecz w tych rozgrywkach. Multum sytuacji, multum dobrych składnych akcji, no ale co, to jest piłka nożna. W tym momencie jej nienawidzę, a jutro będą ją kochał. Taki jest sport, wygrała drużyna gorsza, która w spotkaniu z nami miała 1,5 sytuacji, a strzeliła dwie bramki.

Wasz brak skuteczności, to główna przyczyna porażki? Ta to można skwitować?

– Tak. Mówimy o skuteczności, ale mając tyle sytuacji, to albo uderzamy w przeciwnika, albo w bramkarza, albo w poprzeczkę czy minimalnie obok słupka. Naprawdę, powinniśmy byli strzelić z dwie, trzy bramki i bez dwóch zdań wygrać ten mecz, ale tak się niestety nie stało. Szkoda.

Sam pan miał bramkowe okazje. Czego zabrakło?

– Miałem dwie sytuacja. Raz trafiłem w Ławniczaka, gdyby nie to, to byłaby z pewnością bramka, a za drugim razem wracając się trafiłem w bramkarza i skończyłem niestety bez gola. Miałem tyle okazji, że nie pamiętam, kiedy tak było wcześniej.

Na koncie macie już pięć porażek, tyle co Puszcza i Ruch, a teraz jeszcze jedziecie na wyjazdowy mecz z liderem Śląskiem. Jak będzie w niedzielę we Wrocławiu?

– Lider w końcu musi przegrać! Im dłużej trwa zwycięska passa, tym większe prawdopodobieństwo, że w końcu to się zakończy. Nie wyobrażam sobie żadnego innego scenariusza niż wywiezienie przez nas stamtąd punktów.