Jankowi trzeba współczuć

– Nie wiem, na jakiej zasadzie się to odbywa, że przychodzą zawodnicy, którzy nie zagrali jeszcze ani minuty – mówi Marek Kostrzewa o sytuacji Górnika


Rozmowa z Markiem Kostrzewą, byłym zawodnikiem Górnika Zabrze, czterokrotnym mistrzem Polski w latach 1985-88

Jak ocenić początek sezon w wykonaniu Górnika? 9 punktów w 9 meczach i 14 miejsce w tabeli?

Marek KOSTRZEWA: – Nie oceniam najlepiej, bo mało punktów i odległe miejsce. Aczkolwiek po przemeblowaniach i przebudowie, to ciężko się spodziewać, że będzie lepiej. Fajnie to wszystko wyglądało w końcówce poprzedniego sezonu, było sporo punktów, dobra gra, ale odejścia zawodników i przyjście nowych, a raczej nowych chorych powoduje, że jest jak jest. Nie wiem, na jakiej zasadzie się to odbywa, że przychodzą zawodnicy, którzy nie zagrali jeszcze ani minuty [Filipe Nascimento – przyp. red.], a inni byli ciągle w jakiś zabiegach. Trener się nie zmienił, ale zmieniła się drużyna. Czyli co? Wnioski każdy może sobie sam wyciągnąć. Szkoleniowiec jest ten sam, ale zespół już nie.

Tak to wygląda

Huber Kostka mówił nam kilka dni temu, że współczuje trenerowi Urbanowi kolejnych odejść zawodników i kolejnych zmian. Pan patrzy na to podobnie.

Marek KOSTRZEWA: – Tak, całkowicie się z tym zgadzam, Jankowi trzeba współczuć, ale taka robota. Tak to wygląda i nic się nie zrobi. Powiem tak – w każdym układzie są ludzie, którzy za coś odpowiadają. To oni powinni odpowiadać za to, oczywiście przy akceptacji trenera, że ściągamy tego czy innego. Ze swoim relacji, kontaktów z zawodnikami, którzy gdzieś tam grają, to pytam o jednego, drugiego i co słyszę w odpowiedzi? Chłopaki mówią, „trenerze, ja go znam, to zawodnik, który rozegra dwa-trzy mecze, a potem się leczy przez trzy miesiące”.

Marek Kostrzewa o Górniku Zabrze

Czyli robi się rozeznanie i prześwietla wcześniej każdego gracza szczegółowo, którego chcemy sprowadzić. Tak to powinno wyglądać, prawda?

Marek KOSTRZEWA: – O to chodzi, na tym to polega! Nie tylko, że jest dobrym zawodnikiem, ale nie ma zdrowia. Ja o tym wiem, o nazwiskach i o tym od kogo to wiem, to nie będę mówił, bo nie wypada, ale gracze sami o tym mówią. Ci którzy się tym zawodowo zajmują, mam tutaj na myśli dział skautingu, powinni dokładnie rozeznać, co kto sobą prezentuje, co to za piłkarz, jakie ma poglądy, nie mówiąc już o wierze, bo może być ktoś taki, że przez miesiąc nie będzie jadł i pił.

– To są takie detale, które wcześniej powinny być sprawdzone i zweryfikowane. Jeżeli jest skauting i tym się zajmują na co dzień, to jak odpowiednie służby – prześwietlasz gracza na wszystkie strony, od A do Z. Wszystko o nim wiesz, może być dobry, ale jest kontuzjogenny, no to wtedy dziękujemy. Mam jednak swoje doświadczenia i wiem jak to z menedżerami wygląda…

Zawalił to

Ostatni mecz ligowy Górnika z Legią nie bardzo wyszedł Erikowi Janży, który jak pan w przeszłości gra na lewej obronie. Jak pan to oceni fachowym okiem?

Marek KOSTRZEWA: – Zawalił i to nie ulega wątpliwości. Patrząc przed meczem, to po tym co Legia teraz gra, to remis byłby tam sukcesem. Szkoda, że straciło się bramkę w takich okolicznościach. Na pewno Janża po kontuzji nie gra tego co wcześniej. Musi do siebie dojść. Szkoda tego punktu, bo byłby to w obecnej sytuacji spory zysk.

A ocena gry Lukasa Podolskiego?

Marek KOSTRZEWA: – Nie ulega wątpliwości, że Lukas Podolski był wielkim piłkarzem. Tutaj bardzo dużą rolę odgrywa to, że „był”. Nie gra tego co powinien. Ze sceny schodzisz jako niepokonany, a on? Przy tej przemeblowanej drużynie cofa się na swoją połowę, gra jak typowa „6”, bierze się za rozgrywanie piłki… Nie wiem, jakie są założenia, ale tutaj jest tak, że ma nazwisko, ma etykietkę, a dziesięciu powinno na niego biegać, ale tak nie jest. Nie biega, nie haruje.

A kto na plus po tych pierwszych kolejkach w Górniku?

Marek KOSTRZEWA: – Hmm… Ciężko mi tutaj powiedzieć.

Może zdobywający gole Sebastian Musiolik?

Marek KOSTRZEWA: – Powiem tak, nie rozumiem tego, że przychodzi do Górnika zawodnik, który grał w naprawdę dobrym klubie, jakim jest Raków, jeszcze pod trenerem Papszunem, że wiadomo jakie są tam wymagania i okazuje się, że po przyjściu nie może w pięciu kolejkach grać, bo nie był przygotowany do sezonu. To pytam się, kurczę o co tutaj chodzi w tym wszystkim?! Teraz wszedł, strzelił bramkę i myślę że da radę. Ale to powinno wyglądać tak, że trafia do klubu nowy piłkarz, zakłada koszulkę i gra, a nie, że my będziemy czekali na niego dwa tygodnie czy miesiące, żeby się przygotował.

Za małe umiejętności

W poniedziałek mecz ligowy zabrzan z Zagłębiem Lubin. Jak pan to widzi?

Marek KOSTRZEWA: – Muszą to wygrać! Punktów jest mało i można się wpieprzyć w dół tabeli, a jak się tam ugrzęźnie, to potem są nie tylko umiejętności piłkarskie, ale zaczyna się też stres. Taki mecz trzeba rozstrzygnąć na swoją korzyść, ale na pewno łatwo nie będzie, bo lubinianie to dobry zespół, także personalnie. Popatrz na swoją ławkę, a powiem ci jaki masz zespół. Wystarczy zerknąć, kto tam siedzi na ławce, żeby się przekonać jak są mocni. To zawodnicy, którzy graliby w podstawowym składzie w innych jedenastkach w lidze. A Górnik? To nie bardzo, sorry. Nawet w pierwszym składzie grają piłkarze, którzy mają – jak na Górnika – za małe umiejętności.

Jesteśmy akurat po pucharowej konfrontacji Górnika z GKS Katowice, a chciałem pana zapytać o słynny mecz w finale Pucharu Polski z 1 maja 1986 roku na Stadionie Śląskiem, gdzie GieKSa wygrała 4:1, a pana nie było w składzie. Dlaczego?


Czytaj także:

Przegrali najlepszy mecz

Na razie rozczarowuje mnie Górnik

Pochwały dla Musiolika


Marek KOSTRZEWA: – Miałem wtedy złamaną rękę. Podobnie jak nie mógł grać z powodu kontuzji „Ajwen” [Andrzej Iwan – przyp. red.]. Byliśmy wtedy porozbijani. Był to mecz po spotkaniu w Poznaniu, gdzie zdobyliśmy mistrzostwo Polski, a finał rozgrywano jeszcze tuż przed wyjazdem na mistrzostwa świata do Meksyku. Silny zespół GKS Katowice, ale byliśmy osłabieni, w pełnym składzie powalczyliśmy.

Byłby dublet…

Marek KOSTRZEWA: – Los sprawił, że tak się nie stało.

Na zdjęciu: Do gry Lukasa Podolskiego (nr 10) i Erika Janży są zastrzeżenia.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus