Jedna wielka katastrofa

– W klubach nasi piłkarze otoczeni są bardzo dobrymi zawodnikami, tymczasem w reprezentacji nie są w stanie wziąć wszystkiego na siebie – mówi Henryk Kasperczak


Rozmowa z Henrykiem Kasperczakiem, medalistą MŚ i olimpijskim, 61-krotnym reprezentantem Polski, trenerem kilku afrykańskich reprezentacji

Pierwsze pytanie i najważniejsza sprawa to proszę powiedzieć czy po wypadku na swojej posesji latem już pan wydobrzał i czy jest pan w stanie sam się poruszać?

Henryk KASPERCZAK: – Tak, dziękuję, jest lepiej. Chodzę sam, także jest poprawa, bo miałem złamaną lewą kość udową.

Trudna sytuacja

Kończą się powoli eliminacje mistrzostw Europy, a my nie dość że mamy mało punktów, to jeszcze gorszy bilans bezpośrednich gier nie tylko z Albanią i Czechami, ale również z Mołdawią. Jak pan na to patrzy?

Henryk KASPERCZAK: – Nasza sytuacja, jak patrzy się na wszystko w naszej grupie, to jest bardzo trudna. Częste zmiany trenerów nic nie dają, a pokazuje to wszystko, że większy problem jest po stronie zawodników. Nie jesteśmy w stanie grać na zadowalającym i skutecznym poziomie, który pozwoliłby nam awansować do Euro, gdzie gra przecież sporo reprezentacji. Co tutaj najistotniejsze, to ta nowa generacja musi jeszcze trochę popracować, żeby poprawić poziom swojej gry, bo na razie nie jest dobrze…

Właśnie panie Henryku, mówi pan o zmianach trenerów, może nie należało zwalniać Czesława Michniewicza czy wcześniej Jerzego Brzęczka?

Henryk KASPERCZAK: – Zupełnie się z tym zgadzam. Byli to trenerzy, którzy – szczególnie Michniewicz, choć Brzęczek też – osiągali stawiane przed nimi cele. Tymczasem zmienia się naszych szkoleniowców, którzy realizują to co było przed nimi postawione. Michniewicz? Został zwolniony, bo ktoś zawinił w sprawach finansowych, a ja się pytam, co ma trener wspólnego z tym wszystkim?!


Czytaj także:


– Tym się zajmuje ktoś inny, my trenerzy mamy na koncie sprawy sportowe, sprawy drużyny. Popełniło się kilka błędów w stosunku do tych szkoleniowców i ta polityka dotycząca trenerów-selekcjonerów naszych działaczy nie jest dobra. Nawet przykład obcokrajowca Santosa, gdzie źle postąpiono nie informując go o tym, że negocjujemy co do pożegnania i ostatniej gry w kadrze Jakuba Błaszczykowskiego. Mówimy o zagranicznym trenerze, który powinien we wszystkich takich ustaleniach brać udział. Jeśli się tego nie robi, to taki szkoleniowiec traci na autorytecie względem zawodników.

– U nas nie rozumie się jednej rzeczy – jeżeli trener jest odpowiedzialny, to trzeba mu zaufać i pomóc w tym, żeby było jak najlepiej, a nie psuć mu autorytetu. Najgorszą rzeczą jaka może być, to pokazanie że nie on decyduje, a działacze. Takie rzeczy to powinny być ustalane wspólnie i trzeba iść na jakiś kompromis, ale selekcjoner o wszystkim musi być powiadamiany. Chcesz obcokrajowca, ale nie idzie się do niego dopasować.

Za co odpowiada selekcjoner?

Pan zna to chyba na swoim przykładzie prawda? Prowadził pan przecież po dwa razy narodowe zespołu Tunezji, Mali, a także Wybrzeża Kości Słoniowej, Mali czy Senegalu, z dużymi sukcesami dodajmy.

Henryk KASPERCZAK: – Starałem się być na zebraniach poszczególnych związków, żeby porozmawiać, żeby wspólnie ustalić pewne sprawy. U nas się tego nie robi. Nie wiem za co u nas odpowiada selekcjoner. Zostawi się go samemu i tak to potem wygląda. To jedna rzecz, ale też trzeba parę zdań powiedzieć o zawodnikach. Chciałoby się, żeby na nich można było liczyć. Jednak my mordujemy się z drużynami, które gdzieś tam w rankingu są notowane bardzo nisko.

Henryk Kasperczak o reprezentacji Polski
Fot: Mor Fall/Stades

– Coś tutaj jest nie tak. Już po dwóch meczach chcemy osądzać Probierza, bo nie dał rady. No to Michniewicz dał radę, a go wyrzucono! To jak na to patrzeć? Liczono, że po zmianie Probierz wygra dwa mecze, ale tak się nie stało, bo wygrało się tylko jeden i jesteśmy uzależnieni od wyników innych. Ta karuzela z trenerami w tym okresie, to jest jedna wielka katastrofa.

Odpowiedni partnerzy

Jak spojrzy się na naszą kadrę, to są zawodnicy z takich klubów jak Juventus, Barcelona, Arsenal, Napoli. Grają w dobrych zagranicznych drużynach. Dlaczego w takim razie nie są w stanie pokazać tego potem w reprezentacji? Nawet po meczach jak się z nimi rozmawia, to nie bardzo potrafią wytłumaczyć dlaczego jest, jak jest. To kwestia charakteru, mentalności, podejścia?

Henryk KASPERCZAK: – Wytłumaczyłbym to tak, w swoich klubach, w których na co dzień występują, są otoczeni i grają ze świetnymi zawodnikami, a u nas liczy się, żeby sami na siebie wzięli obowiązki, którym oni w kadrze nie są w stanie sprostać. Pewnie, nie dotyczy to wszystkich, bo u niektórych graczy jakąś progresję widać. Ale taki Zieliński u siebie w Napoli ma odpowiednich partnerów, to samo Frankowski w Lens.

– Mają wartość, mają zalety, które są wykorzystywane przez zawodników z którymi grają, ale potem sami nie są w stanie poprowadzić zespołu. Ilu naszych zawodników gra dobrze w reprezentacji? Może jeden, dwóch, a reszta jest słabiutka. Tymczasem ta proporcja powinna być odwrotna. Jeden czy dwóch może być słabszych, ale reszta musi to ciągnąć i grać dobrze. Wtedy moglibyśmy powiedzieć, że mamy dobrą narodową drużynę, ale tak nie jest.

Jest w formie

Co jeszcze?

Henryk KASPERCZAK: – Tutaj przykład kogoś takiego jak Kamil Grosicki. Widać, że chłopak świetnie sobie daje radę, bo mimo wieku jest w formie. No to trzeba odwrócić rolę i dać mu szansę gry od początku, a potem go zmienić. Tymczasem mówi się, że jest stary, a tymczasem on jest po wejściu jednym z najlepszych w drużynie. Jak jest dobry, jak jest w formie, to dlaczego nie gra od początku?! Dziwię się takiemu podejściu, takim decyzjom, które są jakie są i ja się z tym nie mogę zgodzić. Powinno być coś lepszego. Na razie trudno cokolwiek mówić, bo graliśmy ze słabymi zespołami. Selekcjoner nie ma czasu, bo zawodnicy zjeżdżają na zgrupowanie, jutro grają, a potem się rozjeżdżają.

Na koniec jeszcze pytanie o 17 października 1973 i słynny mecz na Wembley z Anglią, w którym pan grał i miał udział w golu strzelonym przez Jana Domarskiego. Co najbardziej zapamiętał pan po tamtym spotkaniu?

Henryk KASPERCZAK: – Najbardziej zapamiętałem tą pomeczową euforię. To była olbrzymia radość, bo przecież do finałów mistrzostw świata nie było nam dane się zakwalifikować przez długi czas, bo aż 36 lat. To było coś, to było wielkie wydarzenie i wielka sensacja, że z finałów wyeliminowaliśmy Anglików, którzy byli przecież mistrzami świata z 1966 roku i ćwierćfinalistami cztery lata później.


Na zdjęciu: Michał Probierz ledwo zaczął pracę z reprezentacją, a już jest na cenzurowanym, jak Jerzy Brzęczek czy Czesław Michniewicz wcześniej.

Fot. Adam Starszyński/PressFocus