Wytrzymać to ciśnienie…

Trener Ruchu Chorzów Jarosław Skrobacz przed sobotnim meczem w Gdyni musi dokonać przetasowań w linii obrony.


– To my doprowadziliśmy do tego, że jesteśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy. Zrobimy wszystko, by pozostać na nim do końca rozgrywek – stwierdził szkoleniowiec Ruchu Jarosław Skrobacz po sobotniej porażce z Resovią 1:3. „Niebiescy” zamiast utorować sobie drogę do ekstraklasy, dodatkowo ją sobie skomplikowali, a terminarz 4 ostatnich kolejek – wyjazd do Gdyni na mecz z walczącą o baraże Arką oraz domowe spotkania z walczącymi o utrzymanie drużynami z Opola i Tychów, przedzielone gorącymi derbami w Katowicach – jawią się jako trudniejsze niż jeszcze w ubiegłym tygodniu.

Patrząc na to, jak blado na tle mierzących w uniknięcie spadku rzeszowian wyglądał momentami zespół z Chorzowa, można tylko nabrać dodatkowego szacunku, że – cytując trenera Skrobacza – jest w tym miejscu, w którym jest i losy bezpośredniego awansu, trzeciego z rzędu, jako wicelider ma wciąż w swoich nogach.

Jakość w wykończeniu

Ruch ma 2 punkty przewagi nad Puszczą i Wisłą oraz 1 pkt nad Bruk-Betem, który w piątkowy wieczór zmierzy się… z Wisłą właśnie. Znów otworzy się zatem szansa odskoczenia od któregoś z rywali. Wygrana z Resovią sprawiłaby, że nad „Białą gwiazdą” miałby już 5 „oczek” zapasu. Możliwe, że jej porażka w Łodzi wcale nie pomogła „Niebieskim” w przeddzień spotkania z rzeszowianami. – Zawsze tak można powiedzieć – podobnie jak to, że nie pomogła nam bramka zdobyta w pierwszej minucie.


Czytaj także:


Być może uspokoiliśmy się, byliśmy bardziej pewni siebie niż powinniśmy. To taka faza rozgrywek, że kiedy każdy już ogląda mecze, kalkuluje, oblicza, dodaje punkty, sprawdza zdobycze innych drużyn. To samo dzieje się w dole. Końcówka sezonu, trzeba się przyzwyczaić. My w sobotę być może nie poradziliśmy sobie z ciśnieniem, być może zabrakło jakości w wykończeniu sytuacji, bo one przecież były.

Musimy skupić się na tym, co przed nami i zapomnieć już o Resovii – przyznał szkoleniowiec Ruchu, który ma trochę bólu głowy wywołanego sytuacją kadrową.

Szansa dla Szura?

Można zastanawiać się, jak w najbliższym meczu w Gdyni zestawiona zostanie linia defensywna. W sobotę już w I połowie swój występ z powodu mięśniowej kontuzji zakończył Paweł Baranowski. Zmienił go Konrad Kasolik i ujrzał ósmą w sezonie żółtą kartkę, dlatego czeka go pauza. W tej sytuacji wydaje się, że do trójki stoperów włączony zostanie, obok Macieja Sadloka i Remigiusza Szywacza, Przemysław Szur. Wychowanek akademii Arki, pochodzący z Wejherowa, jesienią był podstawowym zawodnikiem Ruchu i jednym z liderów zespołu, ale wiosną w wyjściowym składzie pojawił się tylko 4-krotnie. Na przeszkodzie stawały mu kontuzja, kartki czy choroba.

Ruch Chorzów
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus

– Zawsze pojawią się tego typu uwagi, czemu obrona jest non stop zmieniana albo dlaczego są rotacje. Wcześniejsze dwa spotkania, z Wisłą i Sandecją, wygraliśmy do zera.

Jeśli linia defensywna grała dobrze, przeciwnik w ani jednym, ani drugim meczu nie stwarzał za bardzo sytuacji, to podjęliśmy decyzje o braku zmian – choć gra obronna zależała nie tylko od defensorów, ale pracy całego zespołu.

Powtarzamy bardzo często, że mamy na tę samą pozycję kilku zawodników. Jeśli wypada jeden, szansę dostanie następny. Obrońcy są w dobrej dyspozycji, pełnym treningu, do meczu w Gdyni na pewno sobie poradzimy – zapewniał Skrobacz.

Pod znakiem zapytania stoi, czy zdecyduje się wariant z czwórką obrońców – jak z Wisłą i Sandecją – czy trójką, jak z Resovią, czemu niektórzy się dziwili.

– Chcieliśmy przejść na trójkę, by mieć za linią defensywnych pomocników Resovii trochę więcej ludzi do grania. Wyszło, jak wyszło. Nie chcę rozdzierać szat. Musimy zrobić wszystko, by być jak najlepiej przygotowani na spotkanie w Gdyni – tłumaczył szkoleniowiec Ruchu.

Wodzisławski smaczek

Dobrą wiadomością jest to, że do środka pola po pauzie za kartki wraca Patryk Sikora. Treningi wznowił też Tomasz Swędrowski, który borykał się z kontuzją i ostatni występ zaliczył ponad miesiąc temu. – Trudno liczyć, że w tej rundzie jeszcze poważnie nam pomoże – zaznaczył Jarosław Skrobacz.

W sobotnie popołudnie zmierzy się z Arką prowadzoną przez swojego „krajana” Ryszarda Wieczorka. Obaj szkoleniowcy kojarzą się automatycznie z Odrą Wodzisław. – Mieszkamy od siebie około 10 kilometrów, bardzo blisko, co dodaje smaczku. Znamy się bardzo dobrze. Podejrzewam, że wiemy wszystko o stylu gry, jaki preferuje trener Wieczorek, a podejrzewam, że on powie to samo o nas. Wiemy, co lubimy i na co się nastawiamy. To może być fajne spotkanie, a dla nas przede wszystkim musi być dobre – mówi Skrobacz.


Na zdjęciu: Nie ma czasu na zwieszanie głów – choć Ruch wygrał tylko 2 z 7 ostatnich meczów, nadal losy awansu bezpośredniego ma w swoich nogach. Tak też uważa Jarosław Skrobacz.
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.