„Jurek”, czyli jakość

Jurij Gładyr zdobył niedawno trzecie mistrzostwo i ósmy medal PlusLigi. Ukraiński siatkarz kariery jednak kończyć nie zamierza.


Jest jednym z najbardziej charakterystycznych siatkarzy nie tylko w Jastrzębskim Węglu, ale w całej PlusLidze. Czasami wystarczy tylko jedno jego spojrzenie, a rywale zastanawiają się, by nie powiedzieć lub nie zrobić… niczego głupiego. Nie jest jednak tak, że Jurij Gładyr – środkowy mistrza Polski – budzi strach. To bardzo sympatyczny gość, który przede wszystkim na boisku wyróżnia się sportową klasą. Mimo że niedługo skończy 39 lat.

W tym sezonie, po raz trzeci w karierze, został mistrzem Polski, a po raz drugi sięgnął po to trofeum z Jastrzębskim Węglem; poprzednio w 2021 roku. Złoto wywalczył również w barwach ZAKSY Kędzierzyn-Koźle w 2016 roku. Ponadto ma na swoim koncie 4 srebrne (2011 i 2013 z ZAKSĄ, 2017 ze Skrą Bełchatów i 2022 z JW) medale PlusLigi, a także jeden brązowy (2012 z ZAKSĄ). 8 zdobytych krążków czyni go jednym z najbardziej utytułowanych siatkarzy PlusLigi. To dorobek z 13 sezonów gry w naszym kraju.

Od 2013 roku z obywatelstwem

Pochodzący z Połtawy – to środkowo-zachodnia Ukraina – zawodnik w naszej lidze pojawił się w 2008 roku. Został wówczas zawodnikiem Politechniki Warszawskiej. Wielkiego wyniku z tym zespołem nie osiągnął, ale rzucił się w oczy działaczom ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, która po kilku nieco gorszych sportowo latach chciała wrócić do czołówki. I stał się jednym z symboli odbudowy potęgi kędzierzyńskiej siatkówki. Najpierw były medale mistrzostw Polski i 2 krajowe puchary, aż w końcu – w 2016 roku – kędzierzynianie odzyskali ligowy prymat po 13 latach przerwy. W międzyczasie, w styczniu 2013 roku, Jurij Gładyr otrzymał polskie obywatelstwo. – To dla mnie wyjątkowy dzień. Z rodziną w Polsce czujemy się bardzo dobrze i postanowiliśmy tutaj zostać. Na początku miałem wątpliwości, ale żona mnie przekonała, że w Polsce będzie nam najlepiej – mówił ponad 10 lat temu, gdy grał jeszcze w Kędzierzynie-Koźlu.

Po 7 sezonach w tym mieście i zdobyciu mistrzostwa Polski postanowił przenieść się do Bełchatowa i ze Skrą również sięgnął po złoto, będąc podstawowym środkowym. Nieco później otrzymał bardzo korzystną ofertę z Turcji; został graczem Fenerbahce, a w Stambule spędził rok. Następnie trafił – również na jeden sezon – do włoskiego klubu Emma Villas Siena. Gdy kończył swoją przygodę w Italii, miał 35 lat i wydawało się, że na bardzo wysokim poziomie już nie zagra. Nic bardziej mylnego. Odezwał się bowiem Jastrzębski Węgiel i Ukrainiec z polskim paszportem zdecydował się na powrót do naszego kraju. Od razu stało się jasne, że nie przyjechał po to, by odcinać kupony. W pierwszym sezonie walczył z JW nie tylko w PlusLidze. Świetnie szło jastrzębianom także w Lidze Mistrzów. Mieli grać o wejście do półfinału z Itasem Trentino, ale pandemia pokrzyżowała te plany.

Wspaniały play off

Kolejny sezon w PlusLidze należał już jednak do JW. W drugim meczu o złote medale z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle (grano do 2 zwycięstw) właśnie Gładyr skończył decydującą piłkę i zespół z Jastrzębia-Zdroju, po 17 latach przerwy, znów został mistrzem Polski. – Od razu po skończeniu ostatniej akcji czuć było, mimo pustych trybun, jakieś uniesienie w powietrzu. Na ten sukces wszyscy w klubie, wszyscy pracownicy czekali szmat czasu i naprawdę było super, że mogliśmy im zafundować takie emocje – mówił po zakończeniu wspomnianego spotkania. W kolejnym sezonie jastrzębianie ZAKSIE sprostać nie zdołali. Przegrali z nią w finale PlusLigi, a wcześniej w półfinale Ligi Mistrzów. W trakcie rozgrywek jednak jastrzębski klub zdecydował się przedłużyć umowę z Gładyrem do końca sezonu 2023/24.

I to było bardzo dobre rozwiązanie. Wprawdzie pod koniec zeszłego roku Jurij doznał kontuzji – nie występował m.in. w fazie grupowej Ligi Mistrzów – ale po niemal dwumiesięcznej przerwie wrócił na rywalizację w ćwierćfinale CEV Champions League z VfB Friedrichshafen. Znakomicie zagrał w półfinałach z Halkbankiem Ankara, a szczególnie w rewanżu w Jastrzębiu-Zdroju, kiedy to 2 sety wystarczyły jastrzębianom do awansu do finału. Później nastąpił play off PlusLigi, w którym ukraiński środkowy nie spuszczał z tonu. W 2 z 3 meczów ćwierćfinału z Treflem Gdańsk został uznany za najlepszego zawodnika. Taką samą nagrodę odebrał za drugi, dramatyczny mecz półfinałowy z Zawierciem. A także za ostatni mecz finału z ZAKSĄ. W tamtym spotkaniu jastrzębianie zdeklasowali odwiecznego rywala. Wszyscy zagrali fenomenalną siatkówkę, ale nagroda wpadła w ręce najbardziej doświadczonego z nich. Ukrainiec w czterech ze spotkań fazy play off został wybrany MVP. To mówi samo za siebie.

„Niech się ockną”

Po finale Ligi Mistrzów, przegranym w tie-breaku z ZAKSĄ, był jednak niepocieszony. Dopiero po czasie bardzo docenił to, co Jastrzębski Węgiel osiągnął. – To był najbardziej obfity w sukcesy sezon w historii klubu. A także dla większości z nas. Zdobyliśmy mistrzostwo Polski i zagraliśmy w finale LM. Po tym meczu był niedosyt, ale będziemy go w przyszłości wspominać bardzo dobrze. Szansa na zwycięstwo była, stąd lekka nutka goryczy. Z czasem jednak to docenimy. Wszyscy bardzo ciężko pracowaliśmy – powiedział 39-letni siatkarz, który otwarcie przyznaje, że wierzy w kolejną szansę zagrania w finale Ligi Mistrzów. A w Jastrzębiu-Zdroju czuje się bardzo dobrze. – Wszystko jest fajnie. Bardzo lubię atmosferę na trybunach naszej hali. Na pewno jest wyjątkowa. Serce się raduje i bardzo dobrze czuję się w tym klubie, na tej hali i z tymi kibicami – podkreślił zawodnik, dla którego ostatnich kilkanaście miesięcy na pewno nie było łatwych.

W zeszłym roku, kiedy Ukraina została zaatakowana przez Rosję, Jurij Gładyr dziękował wszystkim kibicom za wsparcie. Kilka razy też wypowiedział się o agresji i agresorze. Nie przebierał w słowach. – Rosja będzie nam się odtąd kojarzyć wyłącznie z krajem okupantów, który napadł na naszą ojczyznę – powiedział w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” w marcu zeszłego roku podczas turnieju finałowego Pucharu Polski siatkarz, którego kibice nazywają – po prostu – „Jurek”. – Wielu rosyjskich żołnierzy otrzymuje rozkaz strzelania do cywilów, a oni mają także rodziny po ukraińskiej stronie. Na pewno stają przed moralnym dylematem: strzelać czy nie? Jeśli strzelę, być może trafię swojego, jeśli nie wykonam rozkazu, to mnie zastrzelą. Jeden człowiek wszystko tak poukładał, że wszyscy się go boją. Niech ten kraj się w końcu ocknie, bo wkrótce Rosjanie nigdzie nie będą mile widziani – powiedział przed kilkunastoma miesiącami Jurij Gładyr.

Prosto z mostu

Ukrainiec generalnie nie należy do ludzi, które gryzą się w język. A charyzmę widać zarówno na boisku, jak i poza nim. W minionym sezonie nie pozostawił wątpliwości, co myśli o rozszerzeniu PlusLigi do 16 zespołów, a co za tym idzie, co uważa na temat ewidentnie przeładowanego kalendarza.

Zwrócił uwagę na to, że na niektórych halach straszą puste trybuny. To jeszcze nie wszystko, bo Gładyr potrafi być również bardzo krytyczny w stosunku do siebie i swojej drużyny. Przykład? Finał Pucharu Polski. Przypomnijmy, że jastrzębianie przegrali 0:3 z ZAKSĄ, ale w dwóch pierwszych setach wysoko prowadzili.

– Brak mi słów. To przekracza wszelkie pojęcie, jak trzeba grać w siatkówkę. Jesteśmy frajerami przez duże „f” – grzmiał Gładyr po porażce. – Nie mam pojęcia jak można przegrać seta, prowadząc 18:13. Gratuluję ZAKSIE, ale w tym meczu oddaliśmy im… podgrzanego schabowego na talerzu – kręcił głową środkowy JW, który po finale PlusLigi przyznał, że po tamtym spotkaniu doszło w szatni do męskiej rozmowy. – Usiedliśmy i powiedzieliśmy sobie, co było nie tak. Poskutkowało – uśmiechał się już ze złotym medalem na szyi ukraiński siatkarz.


Czytaj także:


W tym sezonie doszło jeszcze do jednej, tym razem niezbyt przyjemnej sytuacji z udziałem zawodnika JW. Podczas trzeciego ćwierćfinałowego meczu w Gdańsku jastrzębski zawodnik był obrażany przez jednego z kibiców i niewiele brakowało, by doszło do konfrontacji. Bo Jurij Gładyr nie da sobie w kaszę dmuchać. – Coś tam do mnie krzyczał. Wyzywał mnie od banderowców. A Polska to mój drugi dom. Bliscy mieszkają w Warszawie, bo córka chodzi do międzynarodowej szkoły. Mamy dom niedaleko Kędzierzyna-Koźla – mówił w maju, w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” zawodnik, który kolejny sezon spędzi w Jastrzębskim Węglu. Czy to będzie ostatni sezon w jego karierze? – Czuję się dobrze, a skończę, kiedy będę wiedział, że to już nie ma sensu – zwykle mawia na ten temat trzykrotny mistrz Polski.


Na zdjęciu: Jurij Gładyr potrafi „groźnie” spojrzeć, ale jego najważniejszym atutem jest klasa sportowa, która zaowocowała ósmym medalem mistrzostw Polski, w tym trzecim złotem.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.