Gratulował nam Coe

Nasza kandydatura została bardzo dobrze przyjęta – przekonuje prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Henryk Olszewski. – Oficjalnie mocno poparł nas szef europejskiej federacji (EA) Sven Hansen, chwalili członek Prezydium IAAF, a dziś były znakomity biegacz Alberto Juantorena, a także zaprzyjaźniony z nami wiceprezes EA Bułgar Dobromir Karamarinow. A już po wszystkim szef IAAF Sebastian Coe osobiście gratulował mi, że polska lekkoatletyka tak prężnie się rozwija. Zdobywamy tyle medali i tak znakomicie organizujemy przeróżne imprezy – dodaje szef PZLA.

Oprócz Olszewskiego w polskiej delegacji podczas sobotnio-niedzielnego pobytu w siedzibie światowej federacji lekkoatletycznej (IAAF) w Monako był także m.in. prezes Stadionu Ślaskiego Krzysztof Klimosz. Prezentację demonstrował Marek Plawgo, bytomianin, były znakomity lekkoatleta, brązowy medalista mistrzostw świata w Osace na 400 m ppł.

Gwarancje rządowe

Polska prezentacja nastąpiła po Jokohamie – jeszcze niedawno wydawało się, że Śląski nie będzie miał rywali do organizacji nieoficjalnych mistrzostw świata sztafet za dwa lata, a IAAF podobno chciała przenieść imprezę do Europy. Ale w minionym tygodniu zgłosili się Japończycy, którzy byli gospodarzami zawodów w tym roku (11-12 maja). To tam „aniołki Matusińskiego” pokonały słynne Amerykanki i zdobyły złoty medal w sztafecie 4×400 m,

– Nasza prezentacja trwała dłużej, z czego nie wyciągałbym zbyt daleko idących wniosków, ale jesteśmy brani pod uwagę bardzo poważnie – twierdzi prezes Krzysztof Klimosz. – Japończycy zapewne bazowali na tym, co już mieli, my startujemy od zera. Było kilka szczegółowych pytań z sali. To jednak duża impreza, wymagająca zabezpieczenia wielu spraw.

Polska strona pod koniec czerwca musi jeszcze dosłać do IAAF gwarancje rządowe – nie tylko finansowe, ale też te dotyczące bezpieczeństwa. Ważne są lotniska zapasowe, hotele, a sportowcy startujący w mistrzostwach muszą być też objęci ruchem bezwizowym.

Śląski ma rywala

– Liczba gości z całego świata i cała związana z tym logistyka to jednak wyzwanie trudniejsze niż organizacja jednodniowego mityngu. Przyznanie nam tych zawodów pozwoliłoby jednak przetestować wszystkie procedury w kontekście mistrzostw Europy 2024 (Chorzów rywalizuje z Mińskiem, decyzja latem przyszłego roku – przyp. red.). Nie ma jednak innej drogi niż rola oficjalnego kandydata. Jesteśmy w niej dopiero pierwszy raz, ale chcielibyśmy wygrać od razu, a potem iść za ciosem – mówi prezes Klimosz.

Śląski raczkuje

Wstępnie impreza odbyłaby się już w pierwszy weekend maja 2021. – Pogody nie mogliśmy zagwarantować, ale myślę, że to nie będzie żadną przeszkodą – uśmiecha się Klimosz.

Decyzja ma zapaść w lipcu, jeszcze przed sierpniowym okresem urlopowym w IAAF, która potem koncentrować się już będzie na mistrzostwach świata w Katarze (27 września – 6 października).

– Musimy zdać sobie sprawę, że Śląski w powszechnej świadomości dopiero raczkuje. Ludzie z IAAF-u znali już doskonale Bydgoszcz czy Toruń z zawodów halowych. Dopiero teraz mogli po raz pierwszy zobaczyć, że i u nas na lekkoatletykę przychodzi 40 tysięcy ludzi, jak rok temu na Memoriał Skolimowskiej, a w najbliższą niedzielę – mam nadzieję – podobnie będzie podczas Memoriału Kusocińskiego. A jeżeli się nie uda, to kolejne mistrzostwa sztafet są za dwa lata. Myślę, że będzie dobrze, ale trzeba czekać do lipca, robić swoje i być cierpliwym – kończy prezes Klimosz.

– Mamy duże atuty. Bardzo dobrą lokalizację Śląskiego, piękny stadion, sieć połączeń autostradowych i mocną stronę sportową. Ale dopóki nie będzie oficjalnej decyzji na papierze, dopóty nie można odtrąbić sukcesu. Czekamy w dobrej wierze – dodaje Olszewski.

 

Na zdjęciu: Czy Justyna Święty-Ersetic i koleżanki ze sztafety 4×400 m będą bronić zdobytego w Japonii tytułu za dwa lata na Śląskim – przekonamy się za około miesiąc.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ