Tak się nie da

Podróż z Warszawy do Katowic w piątek w nocy po meczu z Czechami, który skończył dla nas eliminacje Euro 2024 w grupie E, nie była przyjemna. Wynik nie taki, jaki powinien być, gra biało-czerwonej kadry daleko odbiegająca od tego, czego oczekują kibice.


Zimno, padający śnieg. Przypomniał się koniec także dla nas nieudanych eliminacji do południowoafrykańskiego mundialu, kiedy wszystko kończyliśmy też w spotkaniu z sąsiadem zza południowej granicy – tyle że ze Słowakami. Wtedy na Śląskim, przy padającym śniegu i garstce fanów na trybunach, przegraliśmy 0:1 po samobójczej bramce, żeby rozgrywki w swojej grupie skończyć na 5. miejscu z 3 wygranymi w 10 grach. Te zwycięstwa odnieśliśmy wtedy z San Marino (dwa razy) i z Czechami. Teraz, na koniec fatalnych dla nas eliminacji, też mamy ledwie 3 wygrane, w tym 2 z Wyspami Owczymi.

W przeciwieństwie do tego, co było 14 lat temu, teraz nasza reprezentacja ma spadochron. Tym spadochronem są oczywiście baraże do Euro, które rozegrane zostaną w marcu. Obojętnie na kogo w nich trafimy – o czym mówi nam były reprezentant Polski Andrzej Niedzielan – łatwo nie będzie. Na dziś nie mamy reprezentacji. Wiara w nią jest, o czym świadczy frekwencja na Narodowym w nieudanym remisowym starciu z Czechami, ale zespołu nie ma. Nie widać nawet planu na niego. Widać, że selekcjoner Probierz w swoich pomysłach personalnych miota się. Jasne, objął kadrę w trudnym momencie i ciężko oczekiwać cudów. Jednak na razie światełka w tunelu nie ma, a zaklinanie rzeczywistości, mówienie o pozytywnych aspektach czy dobrych fragmentach, nic nie da. Futbol to wymierny sport, tutaj liczy się wynik, to, co jest w sieci, a nie inne rzeczy.


Czytaj także:


Żeby jednak nie było aż tak źle, to w piątek w nocy, kiedy w mix zonie czekało się długo na niewychodzących z szatni naszych graczy, przypomniało mi się, co było niedawno u naszego sąsiada z południa. Jednak nie tego czeskiego, ale słowackiego. Kolega był akurat na czwartkowym meczu w Bratysławie pomiędzy Słowacją a Islandią, który ci pierwsi wygrali 4:2. Dzięki czemu zapewnili sobie grę w turnieju o mistrzostwo Europy.

Latem zeszłego roku przy okazji meczu Rakowa w Trnavie z tamtejszym Spartakiem w eliminacjach europejskich pucharów musiałem wysłuchiwać lamentów słowackich dziennikarzy nad ich reprezentacją. Włoski trener Francesco Calzona, który dopiero co rozpoczynał pracę z narodowym zespołem, miał bardzo niskie notowania – tak jak słowacka narodowa jedenastka, która zresztą eliminacje do Euro 2024 zaczęła od remisu u siebie z Luksemburgiem. Teraz cieszy się z awansu i dobrej gry, a gdzie my jesteśmy – widzimy. Niewiele ponad rok temu byliśmy w 16 najlepszych drużyn świata. Teraz mamy problem żeby ograć Mołdawię, Albanię, o Czechach nie wspominając…

Możliwe jednak, że karta znowu się odwróci. Zobaczymy, jak się to potoczy. Ale tak sobie na koniec myślę, że jeżeli taki futbolowy kraj jak Polska nie szanuje siebie i za chwilę nie będzie miał na rynku żadnego sportowego dziennika, ze „Sportem” włącznie, to może nie zasługujemy na żadne sukcesy i radości?


Na zdjęciu: Robert Lewandowski nie pomógł w awansie na EURO 2024.
Fot. Tomasz Folta / PressFocus