Szansy sobie nie daliśmy

Trochę lepsza postawa naszej drużyny w starciu z Czechami niczego nam nie dała. Może i światełko w tunelu widać, ale nawet do przyzwoitości sporo brakuje.


Z kretesem reprezentacja Polski przegrała eliminacje Euro 2024, do których przystępowała jako uczestnik 1/8 finału mundialu w Katarze i jeden z ośmiu zespołów ze „Starego kontynentu” na tym szczeblu rywalizacji. Tak się akurat składa, że dziś mija pierwsza rocznica rozpoczęcia mistrzostw świata 2022, a reprezentacji Polski nie ma na mistrzostwach Europy, na które do wczoraj awansowało – uwaga – 17 zespołów. Koszmar, biorąc pod uwagę fakt, z kim przyszło się nam mierzyć w grupie. Rok temu, gdy sposobiliśmy się do mundialu, wiedzieliśmy już, kto będzie naszym rywalem na drodze do niemieckiego Euro.

Chyba nikt wówczas nie spodziewał się, że zasadnicza część eliminacji tak fatalnie się dla nas skończy. W meczach z Albanią, Czechami, Mołdawią i Wyspami Owczymi zdobyliśmy zaledwie 11 punktów. Z czego ponad połowę w rywalizacji z ostatnim z wymienionych rywali. Zamykający kampanię mecz piątkowy może i był odrobinę lepszy od poprzednice. Jednak fakt jest taki, że nie wygrywając go, nie daliśmy sobie nawet szansy, by dziś pokibicować… remisowi w starciu Czechów z Mołdawianami.

Trener poszedł „va banque”?

Michał Probierz odpowiadał za 3 ostatnie spotkania w tej kampanii. Zdobył 5 na 9 możliwych do zdobycia punktów. Wcześniej Fernando Santos wywalczył 6 na 15 możliwych do zgarnięcia „oczek”. Procentowo zatem to za Probierza poszło nam lepiej, bo nie przegraliśmy. Portugalczyk doznał 3 porażek, ale marne to pocieszenie dla obecnego selekcjonera. Ten na ostatni mecz, który trzeba było wygrać, wyszedł trójką defensywnych pomocników. Owszem, Piotr Zieliński się rozchorował, ale zadziwiające było trzymanie na ławce niemal do końca meczu Sebastiana Szymańskiego. Selekcjoner miał jednak inny pomysł, a po meczu przyznał, że… postawił wszystko na jedną kartę.

– Do samego końca próbowaliśmy zdobyć zwycięską bramkę. Cały mecz graliśmy pressingiem. Myślę, że próbowaliśmy grać, mieliśmy różne fazy. Znowu popełniliśmy błąd przy stałym fragmencie gry i za wolno się zorganizowaliśmy w tym ustawieniu. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę. W ostatniej minucie mieliśmy sytuację. Zagraliśmy „va banque” – mówił po meczu Michał Probierz. Tylko że tak naprawdę w końcówce spotkania bardziej mogliśmy gola… stracić niż strzelić.

Kapitan widzi pozytywy

Na pewno trzeba wykazać się względem naszego zespołu pewnym zrozumieniem. Choroba Zielińskiego bez kwestii zdezorganizowała plan trenera Probierza. Podobnie jak kontuzje czy zasłabnięcie w przerwie Karola Świderskiego. Sam trener jednak przyznał, że nie można się usprawiedliwiać.

– Weszli zawodnicy, którzy chcieli grać, którzy pokazali, że potrafią grać i naprawdę wydaję mi się, że są nadzieje, żeby prezentować się dobrze w następnych meczach – to raz jeszcze selekcjoner reprezentacji Polski, który po meczu z Czechami dostrzega, tak się wydaje, światełko w tunelu.


Czytaj także:


Widzą je również zawodnicy. Robert Lewandowski pierwszy raz od dłuższego czasu znalazł pozytywne słowa na postawę biało-czerwonych. Wcześniej nasz kapitan wprawdzie nie krytykował siebie i kolegów otwarcie, ale też niewiele dobrego mówił o postawie drużyny, bo też nie było o czym dywagować.

– Jesteśmy rozczarowani, ale z przebiegu meczu naprawdę widać było dobrą grę z naszej strony. Rozgrywaliśmy, utrzymywaliśmy się przy piłce, przegrywaliśmy z jednej strony na drugą, dochodziliśmy do pola karnego, ale tam brakowało ostatniego podania, wrzutki, strzału z dystansu. Czesi bardzo dobrze blokowali nawet próby naszych uderzeń i ciężko było znaleźć przestrzeń. Przejście z fazy defensywnej do ofensywnej naprawdę wyglądało nieźle – stwierdził rekordzista pod względem występów i liczby strzelonych bramek w drużynie narodowej.

„Świder” tak, „Zielu” nie

Jak wygląda sytuacja w naszym zespole po meczu z Czechami? Po spotkaniu obawialiśmy się o Karola Świderskiego, który w drodze do szatni stracił na krótko przytomność i został odwieziony do szpitala. Na szczęście skończyło się na strachu.

– Karol przeszedł już kompleksowe badania, które potwierdziły, że wszystko jest w porządku. W sobotę zapadła decyzja, że może wrócić do pełnego treningu i normalnie przygotowywać się do spotkania z Łotwą – poinformował wczoraj Jacek Jaroszewski, lekarz reprezentacji Polski. Wiadomo już natomiast na pewno, że we wtorkowym meczu towarzyskim w Warszawie nie zagrają Piotr Zieliński i Paweł Bochniewicz.

„Zielu” próbował wyleczyć się z anginy, ale zaordynowana kuracja nie przyniosła skutku i piłkarz Napoli opuścił zgrupowanie reprezentacji Polski wczoraj. Dzień wcześniej do klubu wrócił z kolei Bochniewicz. Zawodnik ten, który opuścił boisko w II połowie meczu z Czechami, ma objawy rwy kulszowej i przechodzi terapię, która ma mu pozwolić na jak najszybszy powrót do pełnej sprawności. Dodając do tego fakt, że trener Probierz oddelegował do młodzieżówki Patryka Pedę i Mateusza Łęgowskiego, którzy mają pomóc drużynie Adama Majewskiego w meczu eliminacji Euro 2025 z Niemcami, liczebność kadrowiczów w „jedynce” zdecydowanie spadła. W piątek po meczu z Czechami selekcjoner zastanawiał się, czy zajdzie potrzeba dowołania kogoś do zespołu, ale do wczorajszego późnego popołudnia taka decyzja nie została podjęta.


Fot. Leszek Szymański/Pressfocus