Komentarz „Sportu”. Spływ po krakowsku

Czy trener Wisły Kraków Radosław Sobolewski znajdzie lekarstwo dla siebie i swojego zespołu?


Radosław Sobolewski w poszukiwaniu uśmiechu

Pięć punktów w pięciu kolejkach. Przyjmuję zakład o każdą kasę, że tak skromnego dorobku „Białej gwiazdy” w Fortuna 1. Lidze na początku bieżącego sezonu nie spodziewali się nawet najwięksi pesymiści wśród kibiców Wisły, a nawet najwięksi antagoniści tego zespołu. Trenerowi Radosławowi Sobolewskiemu na pewno nie jest do śmiechu, bo już na starcie czołówka mu odjechała. Będąc piłkarzem „Sobol” był człowiekiem o marsowej minie, na jego twarzy rzadko gościł uśmiech. Takim pozostał, no chyba, że coś się zmieniło w tym względzie, ale o tym najlepiej wiedzą dziennikarze z Krakowa. Czy mimo obecnej zapaści wiślaków ktoś może poprawić humor byłemu reprezentantowi Polski? Znam pewnego trenera, do którego przylgnął przydomek „Wesoły Romek” (kto oglądał „Misia” Stanisława Barei, ten kojarzy gościa), bo podwładni mają wrażenie, że uśmiech do jego twarzy został przybity gwoździkami. Tylko czy jego „korepetycje” byłyby najlepszym lekarstwem dla Radosława Sobolewskiego?


Czytaj także:


Jestem bardzo ciekawy, kiedy „Biała gwiazda” wybrnie z kłopotów. Jeszcze bardziej nurtuje mnie pytanie, czy Odra Opole na finiszu rozgrywek będzie liczyła się w walce o awans do ekstraklasy? Cały czas mam bowiem zakodowane z tyłu głowy, że w ubiegłym sezonie jeszcze po 30 kolejkach nie była pewna utrzymania. Zapewniam, że będę trzymał kciuki za trenera Adama Noconia.


Na zdjęciu: Radosław Sobolewski – jego mina mówi wszystko…

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus