Komentarz „Sportu”. To nie jest żadna zabawa

Od wiceprezesa PZPN i być może przyszłego prezesa oczekiwałbym dużo, dużo większej odpowiedzialności za słowa – pisze Maciej Grygierczyk w swoim felietonie.

Zdumiały mnie słowa Marka Koźmińskiego. – Na zabawę w futbol amatorski przyjdzie jeszcze czas. Ten sezon w niższych ligach zostanie najprawdopodobniej anulowany. Tam wynik nie jest aż tak ważny, to jest bardziej zabawa – powiedział w sobotę „Polskiej Agencji Prasowej”, zapytany o niższe klasy rozgrywkowe, czyli od trzeciej w dół.

Po wiceprezesie PZPN, a także kandydacie na nowego szefa związku, spodziewałbym się jednak dużo większej dyplomacji i ważenia słów. Jeśli zaś nie został dobrze zrozumiany przez autora tekstu – zawsze pozostaje możliwość poprawek, korekty, ale w tym wypadku nic takiego się nie stało.

Do rzeczy. O ile faktycznie nie mamy większych wątpliwości, że liga czwarta, „okręgówki”, klasy A, B i C nie wznowią już tego sezonu, o tyle trzecia liga to naprawdę inna skala. Wyjazdy w obrębie czterech województw, czasem noclegi. Kluby nierzadko z kilkumilionowymi budżetami. Zawodnicy zarabiający niekiedy grubo powyżej średniej krajowej, bywa, że i kwoty pięciocyfrowe.


Zobacz jeszcze: Będzie o tym mówić cała Polska?


Rozmawiałem niedawno z trenerem jednego z trzecioligowców. Opowiadał, że zimą spotkał się z menedżerem zawodnika, którego chciał zakontraktować. Rzucił pensję w wysokości 4 tysięcy złotych na rękę. – Panie trenerze, w takim razie chyba musimy zmienić temat – usłyszał. Ktoś powie – to patologia, takie zarobki na takim poziomie. No dobra, może i patologia, ale to integralna część piłkarskiego ekosystemu w Polsce i trudno dziś obrażać się na rzeczywistość albo się z nią kłócić. Dlatego razi mnie, gdy wiceprezes PZPN mówi o tym „zabawa” i chcę wierzyć, że to tylko jakieś przejęzyczenie.

„Zabawa”. Proszę powiedzieć to kibicom – że tak polecę z głowy – takich klubów jak Polonia Bytom, Ruch Chorzów, ROW Rybnik, Motor Lublin, Hutnik Kraków, Siarka Tarnobrzeg, KKS Kalisz, Polonia Warszawa, Wisłoka Dębica, Sokół Ostróda czy inna Kotwica Kołobrzeg. Proszę powiedzieć to setkom działaczy klubów trzecioligowych. Dla wielu z nich trzecia liga to nie zabawa, a niemal całe życie, toczące się w rytmie od meczu do meczu. To nie żadna zabawa. To poważna sprawa.

Prezes Koźmiński mówi, że „sezon zostanie najprawdopodobniej anulowany” i w tym kontekście też chcę wierzyć, że to jakieś potworne przejęzyczenie. Przecież anulowanie sezonu obligowałoby kluby do zwrócenia stuprocentowych dotacji za rok, który przecież jakoś tam piłkarsko zdążył się rozpocząć. Nie wspominając już o tym, że prezesi wojewódzkich ZPN-ów – a to oni odpowiadają za organizację lig od trzeciej w dół – od dobrych kilku tygodni powtarzają, że najbardziej prawdopodobny jest wariant z awansami i bez spadków, a nie żadne anulowanie sezonu.

Od wiceprezesa PZPN i być może przyszłego prezesa oczekiwałbym dużo, dużo większej odpowiedzialności za słowa. Widać, że tu zasady „wszystkie dzieci nasze są” nie zastosowano i taką wypowiedzią setki klubów z niższych szczebli – nie mówiąc o trzecioligowcach! – mogły poczuć się urażone, zignorowane. „Liczą się bogaci, a wy nam dajcie spokój”. Nie tak to powinno wyglądać.

Żeby nie było tak gorzko – oczywiście wszyscy cieszymy się na myśl, że „wraca polska Bundesliga”. 29 maja, 32 dni… Ja już zaczynam odliczanie. A wy?


Zobacz jeszcze: Trzecioligowcy pełni obaw