Królewski wierzy!

Prezes Wisły, Jarosław Królewski wciąż żyje wiarą w trenera i piłkarzy. Rozum podpowiada, że wypadałoby nimi wstrząsnąć…


Remis krakowskiej drużyny z Chrobrym był kolejnym bolesnym doświadczeniem dla ponad 15 tysięcy kibiców. Ci przyszli na stadion mimo rozczarowującej postawy drużyny Radosława Sobolewskiego i mało atrakcyjnego rywala.

Królewski nie ma łatwo

Po przerwie reprezentacyjnej drużyna wyglądała dużo gorzej niż w dwóch ostatnich przed pauzą. Pisaliśmy, że spotkania z Arką i Miedzią są „jaskółkami” dającymi nadzieję na lepsze jutro. Tymczasem szybko znów wróciły czarne „wrony”. Te zwiastują, że z taką formą drużyna może nie tylko zapomnieć o bezpośrednim awansie do ekstraklasy. Może mieć także problem z dostaniem się do baraży. Prezes Jarosław Królewski jest w trudnej sytuacji. Gdy po porażkach milczy w mediach społecznościowych słyszy, że się schował i ucieka od odpowiedzialności. Gdy szybko zabiera głos w sprawie przyszłości trenera, zbiera srogie cięgi. Tak było po niedzielnym wpisie. W nim stanowczo zakomunikował, że zmiany trenera nie będzie. – Każdy piłkarz i członek sztabu szkoleniowego ma moje pełne wsparcie – zapewnił. – To są moi ludzie i w nich totalnie wierzę, w każdego z osobna, zarówno w piłkarzy jak również trenerów.

Kilkadziesiąt minut po spotkaniu rzucił w stronę kilku dziennikarzy, że po remisie z Chrobrym „w szatni było ostrzej”. Potwierdza do obrońca Jakub Krzyżanowski. Ten pojawił się na boisku w drugiej połowie. – Może sytuacja tego wymagała, żebyśmy poczuli, że nie jest dobrze i w końcu zaczęli wygrywać – tłumaczy zawodnik. Trudno, by zawodnicy nie czuli, że nie jest dobrze, skoro w pełni wykorzystali zaledwie dwie z ośmiu szans na komplet punktów.


Czytaj także:


Kibice wspierają, ale…

Ponad 15 tysięcy fanów na sobotnim spotkaniu świadczy, że po spadku z ekstraklasy i „mizerii” w I lidze kibice nie odwrócili się od klubu i drużyny. Mają jednak prawo wyrażać swoje zdanie, dlatego przy Reymonta – poza głośnym dopingiem – słychać gwizdy. – Nie dziwię się. Takie mecze Wisła musi wygrywać, a my rozumiemy kibiców, że chcą, żeby ich drużyna jak najszybciej wróciła do ekstraklasy. My tego też bardzo chcemy. Musimy wziąć się za siebie i zacząć wygrywać regularnie – przekonuje obrońca Bartosz Jaroch.

Przed „Białą gwiazdą” trudny wyjazd do Lublina. Beniaminek będzie podrażniony przegraną z GKS-em Tychy. – W tamtym sezonie graliśmy z nimi w Pucharze Polski i przekonaliśmy się, że to jest niezły zespół. Tak naprawdę w tej lidze nie ma jednak słabych, w sobotę nie potrafiliśmy pokonać ostatniej. W naszej sytuacji pojedziemy tylko z myślą o trzech punktach. Czołówka ucieka i nie możemy sobie pozwolić na kolejne straty – kończy zawodnik krakowskiego klubu, który strzelił nieuznanego gola na 2:1.


Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus