Feta już w niedzielę?

Jeśli w sobotę Ruch przegra w Gdyni, a Puszcza straci punkty w Katowicach, piłkarze ŁKS-u w starciu z Sandecją będą mogli przypieczętować powrót do ekstraklasy.



W najbliższych dniach ci, których kibicowskie sympatie ulokowane są po zachodniej stronie Łodzi, czyli tam, gdzie mieszczą się obiekty ŁKS, przeżywać będą niezwykłe emocje. O krok od zdobycia tytułu mistrzyń Polski są siatkarki ŁKS. „Wiewióry” (tak nazywają swoje siatkarki kibice, a nazwa pochodzi od maskotki drużyny, rudej wiewiórki) wygrały dwa z trzech meczów finału ekstraklasy. W sobotę mogą zapewnić sobie ligowy triumf zwycięstwem w Rzeszowie. Piłkarze z kolei, którym patronuje Rycerz Wiosny Bodzio (dla upamiętnienia klubowej legendy Bodzia W., czyli bramkarza Bogusława Wyparły) swój pierwszy meczbol będą mieli wczesnym popołudniem w niedzielę w Niepołomicach podczas meczu z Sandecją.

Wisła nie ma znaczenia

Pokonanie Sandecji przy porażkach Ruchu (w Gdyni) i Puszczy (z GKS w Katowicach, tu może być również remis) zapewni drużynie z Łodzi awans już na trzy kolejki przed końcem rozgrywek! To paradoks, ale wynik meczu dwóch innych zainteresowanych walką o awans, czyli Wisły i Niecieczy, nie ma żadnego znaczenia. Przecież awansować można też z drugiego miejsca, a tylko jeden z tych zespołów może łodzian wyprzedzić.

To fakt, że dużo jest w tej układance niewiadomych. Jle raz już ŁKS świętował awans do ekstraklasy wcześniej niż się spodziewan. Bo w 2006 roku w przedostatniej kolejce Śląsk przegrał nieoczekiwanie na własnym boisku z Górnikiem Polkowice. Gol Igora Sypniewskiego w meczu z Radomiakiem dał bezpieczną przewagę. Warto przy okazji zauważyć, że ŁKS ma korzystny bilans meczów z najgroźniejszymi rywalami (0:1 i 2:0 z Puszczą, 2:2 i 3:2 z Wisłą, 2:0 i 3:3 z Ruchem, 2:2 i 1:1 z Niecieczą). Przy znacznie lepszej od konkurentów różnicy bramek daje on łodzianom dodatkowy punkcik.

Jednym awans, drugim spadek?

ŁKS i Stal Rzeszów mają najskuteczniejszy atak w lidze (po 54 bramki). W defensywie (33 gole stracone) lepsze są tylko zespoły Ruchu (31) oraz Puszczy i GKS Katowice (po 32). Sandecja w takiej konfrontacji nie ma żadnych atutów (nawet mitycznego atutu własnego boiska). Już w niedzielę może zostać drużyną II-ligową.


Czytaj także o rozgrywkach Fortuna 1 ligi:


Ostatni mecz ŁKS z Wisłą, wygrany po dramatycznym przebiegu 3:2 przy rekordowej w tym sezonie frekwencji na stadionie imienia Władysława Króla (14 845) pokazał, że drużyna na awans zasługuje. Przekonali się o tym naocznie obecni na widowni prezes PZPN Cezary Kulesza i kandydat na współwłaściciela klubu Philip Platek. Po trzech miesiącach znów pojawił się w Łodzi, tym razem nawet z żoną. Chciała pewnie zobaczyć, w co szanowny małżonek się znów pakuje. Innego celebryty z loży VIP do ŁKS przekonywać nie trzeba. Był nim koszykarz Marcin Gortat, wychowanek klubu, który przy każdym pobycie w Łodzi zawsze znajdzie czas na wizytę na stadionie.

A może lepiej u siebie?

ŁKS prowadził, potem przegrywał, ale odrobił straty i wreszcie zdobył zwycięską bramkę. Nazwiska Michała Mokrzyckiego nie było na liście strzelców, ale o nim najwięcej mówiono po meczu. Brał udział w dwóch akcjach zakończonych golami i zasłużenie uznany został za najlepszego zawodnika całej kolejki I ligi.

Mokrzycki, zawsze solidny Michał Trąbka, Bartosz Szeliga jako skrzydłowy (to ładniejsze określenie niż – brrr – „wahadłowy”) i maturzysta Mateusz Kowalczyk dają napęd drużynie w drugiej linii, o gole powinni zadbać Pirulo i Piotr Janczukowicz, a spokój w defensywie zapewnia trójka stoperów – trener Kazimierz Moskal nie musi martwić się kartkowymi nieobecnościami, bo Adama Marciniaka (przymusowo odpoczywał w meczu z Wisłą) i Nacho Monsalve (nie zagra z Sandecją) zawsze gotów jest zastąpić 36-letni Maciej Dąbrowski, oficjalny kapitan drużyny, choć ostatnio coraz częściej rezerwowy (wiosną tylko cztery mecze w wyjściowej jedenastce). A za nimi stoi jeszcze drugi tegoroczny maturzysta, bramkarz Aleksander Bobek, który od debiutu we wrześniowym meczu z Podbeskidziem nie wyszedł już z bramki. Matura im w grze nie przeszkadza – i na odwrót. Rano w dniu meczu z Wisłą Kowalczyk pisał egzamin z angielskiego.

– Był łatwiejszy niż mecz – porównał dwa swoje występy.

A może lepiej by było, gdyby któryś z konkurentów się sprężył i nie dopuścił do awansu łodzian już w tej kolejce? Następnym rywalem ŁKS będzie w Łodzi Resovia. Lepiej świętować z kilkunastoma tysiącami widzów niż gdzieś w niepołomickiej puszczy.


Na zdjęciu: Najważniejszy krok, pokonując Wisłę, ŁKS ku ekstraklasie postawił przed tygodniem. Dziś jego awans jest praktycznie przesądzony – pozostaje pytanie, kiedy stanie się faktem.
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.