Mariusz Jędra: Trener Smalcerz wylewa w prasie swoje żale i uderza w całą dyscyplinę. To nie jest dobre

Ochłonął już pan po mistrzostwach świata w Tajlandii?
Mariusz JĘDRA:
Trudno ochłonąć, kiedy wraca się bez medalu. Zwykle z imprez międzynarodowych przywoziliśmy chociaż jeden krążek, ale tym razem się nie udało. Seniorów jednak nie mamy zbyt wielu. Oprócz Joanny Łochowskiej i Arkadiusza Michalskiego wyniki – łagodnie mówiąc – nie były zbyt dobre.

Skąd zatem taka posucha wśród seniorów?
Mariusz JĘDRA: Wszyscy doskonale wiemy, co się wydarzyło w 2016 roku na igrzyskach w Rio, część zawodników odbywa kary… Ale nie ma co rozpamiętywać przeszłości; trzeba patrzeć w przód. Tym, którzy mają realne szanse na występ w Tokio, postaramy się pomóc w przygotowaniach do przyszłorocznych igrzysk. Ale też już należy zacząć mocno myśleć o igrzyskach w Paryżu. Dopóki jestem prezesem, jest to mój priorytet. Zależy mi na tym, by jak najwięcej zawodniczek i zawodników szkolonych w ośrodkach PZPC, trafiało do kadr narodowych. By najpierw reprezentowali kraj na mistrzostwach Europy i świata, a następnie na igrzyskach.

Zwykle było tak, że na zawodach rangi mistrzowskiej, niezależnie od tego, gdzie się one odbywały, Polska wystawiała pełny skład. Tymczasem do Tajlandii pojechało raptem 6 osób. To powód do niepokoju?
Mariusz JĘDRA: Również pamiętam czasy, kiedy na ciężary zawsze można było liczyć. Ale – jak już wspomniałem – musimy czekać na młodzież. Nie chcę podawać nazwisk. Jest kilka dziewcząt i kilku chłopaków, którzy będą w stanie zasypać tę dziurę i będą stawali na podiach międzynarodowych zawodów seniorskich. Szkolenie dzieci i młodzieży jest bardzo ważne, ale najważniejsze są medale z mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich. Z nich jesteśmy rozliczani. Wszelkiego rodzaju dotacje są pochodną sukcesów, więc trzeba zrobić wszystko, by je osiągać.

Ale przyzna pan, że Europa i świat nam uciekły…
Mariusz JĘDRA: Nie da się ukryć. Zmiana systemu kwalifikacji z drużynowej na indywidualną sprawiła, że o starcie w Tokio mogą myśleć jedynie Łochowska i Michalski. Ale co będą w stanie osiągnąć, trudno teraz powiedzieć. Ja w każdym razie miejsca na podium nikomu nie obiecałem.

„Medale to podstawa”

Jak to zostało odebrane w Ministerstwie Sportu i Turystyki?
Mariusz JĘDRA: Po igrzyskach w Rio ciężary nie były na piedestale; były krytykowane, mocno dostały po uszach i tyłku, co wiązało się ze znacznym obniżeniem dotacji. Z pomocą ludzi ze środowiska byliśmy jednak w stanie odbudować zaufanie ministerstwa, które czujnie obserwuje, jak funkcjonuje PZPC. Myślę, że zrobiliśmy wszystko, by nasz związek nie miał długów, a dotacje ministerialne otrzymuje po to, by zabezpieczyć kadry narodowe.

My nie możemy tych pieniędzy przekazywać klubom, co tłumaczę w rozmowach z działaczami czy trenerami. Podpowiadam im, że jeśli mają rokującą zawodniczkę czy zawodnika, którzy nie są jeszcze powoływani na zgrupowania reprezentacji, powinni zwrócić się do burmistrza, wójta, prezydenta miasta czy miejscowych sponsorów o wsparcie finansowe. Dopiero później taka zawodniczka czy zawodnik mają szansę dostać się do Teamu 100, uzyskać stypendium Solidarności czy zostać wcielonym do Wojska Polskiego, w którym najlepsi mogą czuć się naprawdę dobrze. To jest najlepsza droga: najpierw klub, a dopiero potem kadra narodowa. Jeśli zawodniczka czy zawodnik będą zdobywali medale, mogą zostać otoczeni opieką sponsora w postaci spółki Skarbu Państwa.

I co wtedy?
Mariusz JĘDRA: Pozostaje im tylko trenować, bo o nic innego nie muszą się martwić. I tu znów przywołam Joasię i Arka, którzy dzięki swym sukcesom takie wsparcie otrzymują. Joasia jest jedną z twarzy grupy kapitałowej Energa, a Arek KGHM i z tego, co wiem, to nie mają na co narzekać.

Są tacy, którzy boleją nad kondycją polskich ciężarów. W tym gronie jest na przykład złoty medalista igrzysk w Monachium Zygmunt Smalcerz, który mieszka obecnie w Stanach Zjednoczonych. Swego czasu był koordynatorem tamtejszej kadry, ale teraz chętnie by wrócił do kraju i pomógł. Co pan na to?
Mariusz JĘDRA: Bardzo szanuję pana Zygmunta za jego dokonania, liczne medale z najważniejszych imprez. Jest naszym mistrzem i właśnie tak się do niego zwracamy. Ale mówienie o tym, że Polska go zostawiła, jest nie na miejscu. Nie chcę mu wyliczać, ale trener Smalcerz pobiera świadczenie olimpijskie i emeryturę pułkownika. Na to pracował długie lata i na to zasłużył. Nie będę mu również wypominał wieku. Jeśli ktoś jest pełen zapału, by być przy polskich ciężarach i im pomagać, to nikt przed nim drogi nie zamyka. Ja jednak zawsze jestem szczery i mówię wprost, że mam inną wizję prowadzenia dyscypliny i będę ją realizował, niezależnie od tego, czy się ona komuś podoba czy nie. Są tacy, którzy to zrozumieli.

Zobacz jeszcze: Arkadiusz Michalski, czyli siłacz w „koguty” zapatrzony

Trener Smalcerz nie potrafi?
Mariusz JĘDRA: Nie mnie to oceniać, ale chyba nie. Wylewa więc w prasie swoje żale, uderzając w całą dyscyplinę, co nie jest dobre. Dociera to do opinii publicznej, która wyrabia sobie zdanie o prezesie, myśląc sobie, jak on mógł odtrącić pomocną dłoń mistrza olimpijskiego. Trener Zygmunt miał swoje „5 minut” i mógł się wykazać. Konsultowałem jego osobę w środowisku. Ma on swoich zwolenników, ale również przeciwników, jeśli chodzi o podejście do szkolenia. Spotkaliśmy się w Tajlandii przy okazji mistrzostw świata i długo, a nawet ostro, rozmawialiśmy. Rozumiem jego rozżalenie oraz chęć powrotu do ojczyzny, ale – jak już wspomniałem – mam inną wizję prowadzenia dyscypliny.

A może pan Smalcerz wie, że w PZPC nie ma obecnie szefa wyszkolenia i tu widziałby dla siebie miejsce.
Mariusz JĘDRA: Na dziś obowiązki te pełni Monika Stępniak, magister warszawskiej AWF, wielokrotna medalistka mistrzostw Polski (pod panieńskim nazwiskiem Olszewska – przyp. red.), trenerka podnoszenia ciężarów. Ale niedługo zostanie ogłoszony konkurs na to stanowisko, więc – jeżeli będzie miał siłę i ochotę – nie widzę przeciwwskazań, by do niego przystąpił. Drogi przed nim nie zamykam.

A czy w pańskiej wizji prowadzenia dyscypliny jest też zmiana koncepcji szkolenia?
Mariusz JĘDRA: Oczywiście, bo w tej kwestii zatrzymaliśmy się w latach 50., więc bardzo głęboko trzeba się nad tym pochylić i to zmodyfikować. Ja nigdy nie byłem trenerem, ale uważam, że mamy w kraju fachowców od tej dyscypliny – wymienię tu chociażby doktora Jarosława Sacharuka – którzy powinni zabrać się za stworzenie nowej drogi szkoleniowej. Czasy z 260 dniami zgrupowań już minęły, bo wiele zawodniczek i wielu zawodników ma sporo innych zajęć i obowiązków; chodzą do szkoły, studiują, uczestniczą w różnych kursach, więc nie chcą niczego zaniedbać. Musimy się skupić nad wypracowaniem modelu, dzięki któremu można by było to wszystko zgrać.

„W naszym kraju zdolni trenerzy”

Kiedy to wszystko ruszy?
Mariusz JĘDRA: Na razie rozmawiamy, ale myślę, że za jakiś czas uda nam się wypracować koncepcję, którą będziemy chcieli przedstawić ministerstwie, a następnie wcielić w życie i realizować. To model szkolenia z myślą o igrzyskach w Paryżu, na których – mam nadzieję – będą mogli wystartować już ukształtowani seniorzy. Przez długie lata byłem zawodnikiem, widziałem to od środka i wiem, jak trudno jest wyszkolić solidnego seniora. Trzeba próbować, a nie tylko wyciągać rękę po stypendia, które na dziś należą się jedynie seniorom. Niezmiernie nas cieszą medale młodzieży, ale my potrzebujemy sukcesów seniorów. Żadna spółka Skarbu Państwa nie zacznie sponsorować juniora, bo być może wkrótce będzie z niego senior.

Co zrobić, żeby dany zawodnik czy zawodniczka nie odeszli od dyscypliny?
Mariusz JĘDRA: Bardzo dużo w tej kwestii zależy od trenera klubowego. Szczególny nacisk powinien położyć na ćwiczenia ogólnorozwojowe, a nie od razu na naukę rwania i podrzutu. Kiedyś, zanim zawodnik „wszedł” na sztangę, musiał opanować techniki poprawiające skoczność, zwinność, gibkość czy koordynację. Dla przykładu wspomniana Joasia Łochowska, którą stawiam za wzór profesjonalizmu, zaczynała od akrobatyki i takie przygotowanie pomaga jej teraz osiągać sukcesy. A dziś kandydat na zawodnika przychodzi na trening i od razu łapie za gryf, a nie jest w stanie wykonać prawidłowego skłonu do kolan czy przewrotu w przód. Młodzieży jednak mamy naprawdę sporo i wierzę, że uda się z niej wychować seniorów.

Będzie miał to kto zrobić?
Mariusz JĘDRA: Mam nadzieję. Są w naszym kraju zdolni trenerzy, którym zależy na rozwoju dyscypliny. Muszą jednak myśleć globalnie, a nie tylko o swojej małej ojczyźnie, bo takie podejście jest zgubne. Wiem, że nie wszystkim się to podoba. Wiem, że mam w środowisku oponentów, jednak wielu zrozumiało, iż wraz z całym zarządem staram się działać dla dobra dyscypliny. Nie brakuje tak zwanych krzykaczy, którzy chcieliby mieć duży wpływ na dyscyplinę, lecz gdy przychodzi co do czego, to się wycofują.