Nie odszedł obrażony

Do kwietnia nic nie wskazywało, by Michal Siplak miał pożegnać się z Cracovią. – Oddawałem drużynie serce – mówi były kapitan.


Słowacki obrońca grał dla „Pasów” przez sześć lat. Zdobył Puchar Polski, rozegrał 138 meczów, z czego 126 w ekstraklasie. Strzelił siedem goli, po jego podaniach padło 17.

Wywiad Filipiaka

Choć w rundzie wiosennej Michal Siplak grał rzadko, a szkoleniowiec drużyny nie krył, że jego dyspozycja daleka od najwyższej, nie zanosiło się na jego pożegnanie z krakowskim klubem.

– Rozmawialiśmy o kontrakcie, był on przygotowany do podpisu. W jednym momencie jednak wszystko stanęło. To już przeszłość, nie ma sensu o tym mówić, życie toczy się dalej. Odchodzę, jest mi przykro, ale nic nie zrobię – przekonuje 27-latek.

Kiedy „wszystko stanęło”? 16 kwietnia boczny obrońca miał zagrać w rezerwach przeciwko Wieczystej, ale zgłosił uraz. Dzień później prezes klubu Janusz Filipiak udzielił wywiadu, w którym stwierdził, że nie jest optymistą w sprawie przedłużenia umowy. Narzekał, że zawodnik „co chwilę ma uraz”. 19 kwietnia trener Jacek Zieliński przekazał, że zawodnik został przesunięty do rezerw. Stało się jasne, że dni Słowaka w klubie z ulicy Kałuży są policzone. Na koniec, w ostatnim meczu sezonu z Wisłą Płock, został oficjalnie pożegnany razem z Karolem Niemczyckim i Kamilem Pestką.

Kibice docenili

– Dwa tygodnie po decyzji były dla mnie bardzo trudne. Kiedy zapadła? Gdy prezes Filipiak powiedział, że skoro nie zagrałem w rezerwach, to odejdę. Zostałem przesunięty do drugiej drużyny. Jak patrzę na tę sytuację z dystansu, to uważam, że to normalna rzecz. Na nikogo nie jestem obrażony. Z każdym pożegnałem się z pozytywnym nastawieniem – zapewnia sympatyczny piłkarz.

– Pracowałem, oddawałem drużynie serce. Wszyscy dobrze wiedzą, że czasami były mecze, w których nie grałem dobrze, ale zawsze starałem się biegać, walczyć. Taki mam charakter i myślę, że kibice to docenili.


Czytaj także:


Od czasu do czasu gnębiły go kontuzje. Czasem bolało tak bardzo, że nie pomagała końska dawka morfiny. Tak było po meczu z Rakowem Częstochowa w 2019 roku, gdy obecni mistrzowie Polski grali jeszcze na stadionie w Bełchatowie. Siplak skoczył go główki z Felicio Brown Forbesem i upadł na wyprostowaną prawą rękę. „Pasy” wygrały z beniaminkiem 3:1, ale radość z trzech punktów przyćmił uraz obrońcy.

– Spojrzałem na rękę i było fatalnie. Przez dwie sekundy nic nie czułem, ale szybko pojawił się ogromny ból. Nigdy wcześniej takiego nie odczuwałem. To była masakra, nie pomogło pięć dawek morfiny – opowiadał, gdy wrócił do gry.

Niespełnione marzenia o podium

W 2020 roku, pod wodzą Michała Probierza, który trzy lata wcześniej sprowadził go do Cracovii, cieszył się z Pucharu Polski. On i wielu piłkarzy nie potrafił jednak spełnić marzeń wielu kibiców o ligowym podium. Krakowski klub czeka na medal mistrzostw Polski od 1952 roku, gdy skończył na trzecim miejscu.

– W każdym sezonie była taka sytuacja, że przegrywaliśmy z teoretycznie słabszymi drużynami. W ten sposób głupio traciliśmy punkty, z rywalami, którzy byli za nami w tabeli. Takie mecze trzeba wygrywać, gdy chce się walczyć o podium.

Nad tym najwięcej trzeba popracować w Cracovii – radzi na przyszłość.

Obecni zawodnicy „Pasów” od 22 czerwca trenują na własnych obiektach w Rącznej. W piątek o godzinie 17 rozegrają tam pierwszy sparing. Rywalem będzie Spisska Nowa Wieś, beniaminek II ligi słowackiej. W niedzielę, już z reprezentantami, którzy dostali dłuższe urlopy, drużyna wyjedzie na dziesięciodniowe zgrupowanie do Opalenicy.


Na zdjęciu: Michal Siplak był piłkarzem z długim stażem w Cracovii.
Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.