Bolesne konsekwencje

Miedź po porażce z Arką Gdynia straciła miejsce na ligowym podium.


Pierwsza porażka Miedzi Legnica w bieżących rozgrywkach Fortuna 1. Ligi spowodowała, że zespół znad Kaczawy spadł na piąte miejsce w tabeli. Przyczyniła się do tego poniedziałkowa wygrana Górnika Łęczna z Apklanem Resovią Rzeszów, która wywindowała drużynę trenera Ireneusza Mamrota na fotel lidera tabeli. Teraz to właśnie Górnik jest jedynym zespołem na zapleczu ekstraklasy, który jeszcze nie zaznał goryczy porażki. W ośmiu kolejkach może się pochwalić pięcioma zwycięstwami i trzema remisami. W nadchodzącej kolejce drużyna z Łęcznej wybiera się do Bielska-Białej, gdzie czeka na nią bardzo przeciętnie spisujące się Podbeskidzie (8 punktów, 1 zwycięstwo, 5 remisów, 2 porażki).

Przyznanie do „winy”

Trener zielono-niebiesko-czerwonych nie utrzymał nerwów na wodzy i w 70 minucie został przez sędziego Grzegorza Kawałkę wyrzucony na trybuny. Co ciekawe, Radosław Bella na dwie żółte kartki zapracował w ciągu zaledwie kilkunastu sekund. Po zakończeniu spotkania 36-letni szkoleniowiec doszedł już do równowagi i bez specjalnych emocji skomentował wydarzenia na boisku.

– Przegraliśmy mecz z Arką, ponieważ byliśmy zespołem słabszym od rywali i nie ma sensu tego ukrywać – przyznał opiekun „Miedzianki”. – Jest to nasza pierwsza porażka w tym sezonie, więc nie widzę powodu, by robić z tego wielką tragedię. Tym bardziej, że dążyliśmy do tego, by odwrócić losy spotkania. Po części to nam się udało, ale tylko po części. W tym celu zmieniliśmy ustawienie, ale nie tylko. Potem graliśmy już pięcioma napastnikami, by odwrócić losy spotkania, lecz nie odrobiliśmy straty. Dziękujemy zawodnikom, że starali się grać do końca i co najmniej zremisować ten mecz. A trenerowi Wojciechowi Łobodzińskiemu serdecznie gratuluję, bo dwa tygodnie na zmianę ustawienia i wyeksponowania swoich zalet, to jest naprawdę krótki czas. Gratulacje składam mu także z powodu mojego szacunku do niego.

Wygryzł weterana

W końcówce poprzedniego sezonu w ekstraklasie, pewniakiem między słupkami bramki legniczan był doświadczony, 31-letni Mateusz Abramowicz. Teraz sztab szkoleniowy Miedzi postawił na niespełna 20-letniego Jakuba Mądrzyka, który z podstawowej jedenastki „wygryzł” starszego kolegę. Pozyskany na rok z Rakowa Częstochowa (w poprzednim sezonie był wypożyczony do II-ligowego Stomilu Olsztyn) golkiper ma status młodzieżowca, co zwiększa trenerowi Belli pole manewru w polu.

W bieżących rozgrywkach Mądrzyk grał we wszystkich ośmiu meczach „od deski do deski” i osiem razy wyciągał piłkę z siatki. Najwięcej w potyczce z Polonią Warszawa (4:3) i teraz z Arką (1:2). Ponadto trzy raz zachował czyste konto (1:0 z GKS-em Katowice, 0:0 z Górnikiem Łęczna i 0:0 z GKS-em Tychy).

Zapomnieć o porażce

Po porażce w Gdyni utalentowany bramkarz nie rozdzierał szat, chociaż był wyraźnie niepocieszony. – Na pewno odczuwam wielki niedosyt, ale w tym meczu – niestety – byliśmy słabsi od przeciwnika – przyznał uczciwie Jakub Mądrzyk. – I dlatego można powiedzieć, że przegraliśmy zasłużenie. Trudno było na gorąco coś powiedzieć po takim meczu. Na pewno wyciągniemy wnioski z tego meczu, przeanalizujemy go i w następnym spotkaniu zaprezentujemy się lepiej.


Czytaj także:


– Czy byłem w stanie zrobić coś więcej przy straconych golach? Trudno mi cokolwiek powiedzieć na ten temat. Gol Czubaka padł z bliskiej odległości, więc trudno było szybko zareagować. Po analizie z trenerem na pewno będę w stanie coś więcej powiedzieć. Teraz czeka nas maraton meczów na własnym boisku, będziemy chcieli się odkuć za porażkę z Arką i wrócić na drogę zwycięstw, zapomnieć o porażce w Gdyni i zacząć punktować do końca ligi.


Na zdjęciu: Miedź po porażce. Młody bramkarz Miedzi Jakub Mądrzyk jakoś przełknął pierwszą porażkę w rozgrywkach ligowych.

Fot. Ernest Kołodziej/miedzlegnica.eu


Tabela I ligi: