„Miedzianka” na przełamanie

Jeśli nie teraz, to kiedy, jeśli nie z nimi, to z kim? Po kiepskim początku Zagłębie liczy na przełamanie. Ma ono nastąpić w najbliższą sobotę, gdy do Sosnowca przyjedzie ekipa z Legnicy. W ostatnim czasie Miedź wyjątkowo „leży” sosnowiczanom. W minionym sezonie zespół ze Stadionu Ludowego dwukrotnie pokonał „Miedziankę”, a trzeci mecz tych drużyn zakończył się remisem.

Statystyki złe i dobre

Na boisku statystyki nie grają, ale mogą pozytywnie podbudować zespół Radosława Mroczkowskiego, który z utęsknieniem wyczekuje ligowej wygranej.

Zagłębie w trzech meczach zdobyło punkt, notując najgorszy start w rozgrywkach ligowych od sezonu 2007/08. Licząc występy w ekstraklasie, Zagłębie nie wygrało od ośmiu spotkań. Ostatni raz sosnowiczanie zeszli z boiska jako zwycięzcy pod koniec kwietnia, kiedy pokonali Wisłę Kraków. To te gorsze statystyki.

Teraz te lepsze. Z najbliższym rywalem sosnowiczanie w minionym sezonie zagrali trzy razy. Na wyjeździe Zagłębie wygrało 2:0 i zremisowało 2:2, u siebie wygrało 3:1. Był to debiut ówczesnego trenera teamu z Sosnowca, Valdasa Ivanauskasa. Bohaterem tamtego spotkania był Szymon Pawłowski, dziś kapitan drużyny. Strzelił dwie bramki i poprowadził swój zespół do jednego z nielicznych zwycięstw w ekstraklasie. Dziś taki wynik w Sosnowcu wzięliby w ciemno. Ba, każda, nawet najskromniejsza wygrana będzie mile widziana, bo Zagłębiu potrzebuje punktów jak tlenu. Kolejna strata będzie oznaczała, że sosnowiczanie mogą na stałe usadowić się w ogonie ligowej tabeli.

Już to przeżywali

Piłkarze Zagłębia nie chcą gdybać… Chcą wygrać i się przełamać. – Interesuje nas wygrana. Pierwsza połowa meczu w Niecieczy pokazała, którą drogą musimy iść. To było 45 minut, które dawało nadzieje na dobry wynik. Jeśli zagramy tak przez 90 minut meczu z Miedzią, to powinno być dobrze. Początek rzeczywiście mamy kiepski, ale podobny scenariusz już kiedyś w Sosnowcu przeżywałem. W sezonie, w którym ostatecznie awansowaliśmy do ekstraklasy, po 10. kolejkach byliśmy w strefie spadkowej.

Po cichu do PKO Ekstraklasy

Mimo to potrafiliśmy się podnieść z kolan i kilka miesięcy później fetować awans. Oczywiście nie chcemy teraz czekać aż tyle czasu na odwrócenie złej karty, ale naprawdę nie można wyciągać daleko idących wniosków po trzech meczach – stara się studzić emocje Tomasz Nawotka, obrońca Zagłębia, który jako jeden z niewielu piłkarzy obecnego Zagłębia brał udział w tegorocznych meczach z Miedzią. – „Miedzianka” nam leżała i mam nadzieję, że tak będzie i tym razem. To dobry, poukładany zespół, ale w naszym zasięgu. Gramy u siebie i musimy udowodnić swoją wyższość – dodaje Nawotka.

Piłkarz Legii Warszawa wypożyczony do klubu z Sosnowca występuje obecnie na prawej obronie, choć nie jest to jego nominalna pozycja. Wszystko przez urazy i kontuzje, które dopadły blok defensywny I-ligowca. – Rozmawiałem o mojej pozycji na boisku z trenerem. Sytuacja jest taka, a nie inna. Wypadli Rafał Grzelak i Dawid Ryndak, teraz jeszcze Płamen Kraczunow. Z konieczności występuję na prawej obronie. Lepiej czuję się po drugiej stronie boiska, ale taka jest potrzeba chwili i trener uznał, że to będzie najlepsze rozwiązanie dla zespołu, a przecież jego dobro jest najważniejsze – podkreśla 22-letni zawodnik.

Mimo młodego wieku na tle dużej grupy kolegów z zespołu pod względem doświadczenia w liczbie rozegranych spotkań w ekstraklasie i I lidze Nawotka może uchodzić za rutyniarza. – Mamy naprawdę fajny zespół, jest grupa naprawdę dobrych piłkarzy. Brakuje troszkę wspólnego ogrania. Atmosfera w szatni jest naprawdę dobra, o morale zespołu dbają doświadczeni zawodnicy, jak Szymek Pawłowski, Piotrek Polczak czy Patryk Małecki. Jest też Matko Perdijić, który od początku sezonu broni jak w transie. Brakuje bramek i zwycięstw. Potrzebujemy przełamania, które da nam przysłowiowego kopa – podkreśla defensor Zagłębia.

Czekają na Babiarza

Poza wspomnianymi Grzelakiem, Ryndakiem i Kraczunowem do pełni sił nie doszedł jeszcze Bartłomiej Babiarz. Doświadczenie byłego gracza Ruchu Chorzów przydałoby się w środku pola sosnowiczan. Uraz Kraczunowa sprawił, że występujący w dwóch ostatnich meczach na pozycji defensywnego pomocnika Kacper Radkowski zostanie przesunięty na środek obrony, czyli nominalną pozycję. Kto zajmie w drugiej linii jego miejsce? Być może do łask wróci Jakub Sinior, który w pierwszym meczu z Podbeskidziem wyszedł w podstawowym składzie, ale w trakcie gry został zmieniony, a dwa kolejne mecze przesiedział na ławce rezerwowych. Na kolejną szansę czeka też Patryk Mularczyk, który także zagrał tylko z Podbeskidziem i to zaledwie 45 minut. W poczekalni jest jeszcze Anglik Carl Stewart, który cierpliwie czeka na debiut. Być może trener Radosław Mroczkowski zdecyduje się na jeszcze inny wariant. Jakikolwiek by on był, ważne, aby przyniósł komplet punktów, bo jeśli w sobotę go nie będzie, atmosfera w Sosnowcu na pewno zgęstnieje.

 

Na zdjęciu: Na razie Zagłębie Sosnowiec spisuje się poniżej oczekiwań. Patryk Małecki (w środku) ma być jednym z tych piłkarzy, którzy pociągną drużynę.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem