Sparta nie odpuści

Platinum Motor Lublin – Betard Sparta Wrocław. Na to starcie czekaliśmy cały sezon. W końcu ekstraliga dobiega końca i w niedzielę poznamy drużynowego mistrza Polski.


W ubiegłym tygodniu drużyny Sparty Wrocław oraz Motoru Lublin mierzyły się ze sobą w ramach pierwszego meczu finałowego. Lublinianie wygrali 12-punktową przewagą, co stawia ich w dobrym miejscu startowym przed niedzielnym rewanżem. Mecz o złoto ma jednak specyficzny charakter. Wszystko przez to, z jakimi brakami kadrowymi musi borykać się drużyna z Dolnego Śląska. W miniony weekend na torze nie zobaczyliśmy Macieja Janowskiego oraz Taia Woffindena, ale także ich zastępcy Charles’a Wrighta. Cała trójka doznała urazów z powodu wypadku, przez co skład wrocławian jest mocno wybrakowany.

Mimo tego Sparta pokazała charakter. Podczas pierwszego pojedynku z Motorem wydawało się, że dojdzie do deklasacji. W pewnym momencie starcia lublinianie wygrywali aż 18 punktami. Taki stan spotkania panował po 12. biegu. Wiadome było, że Sparta tego meczu już nie wygra, ale walczyła w każdym wyścigu, dzięki czemu w trzech ostatnich biegach udało jej się znacząco zmniejszyć straty. Duża w tym zasługa przede wszystkim Daniela Bewleya. Brytyjczyk, niezależnie od tego, jak na torze radzili sobie jego partnerzy z zespołu, spisywał się po prostu świetnie. Był szybki i tylko w jednej batalii przegrał z zawodnikiem rywali, zajmując drugie miejsce. Ostatecznie zgromadził 16 punktów z bonusem.


Czytaj także


Jeśli Bewley tak dobrze poradził sobie na wyjeździe, to strach myśleć, jak szybki będzie podczas rewanżu na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu. Czy to jednak wystarczy do tego, żeby pokonać Bartosza Zmarzlika i jego spragnioną złota ekipę z Lublina? Jeśli zwróci się uwagę na to, co działo się w ekstralidze na początku sierpnia, może się wydawać, że misja pokonania Motoru jest praktycznie niemożliwa. Już wtedy lublinianie przyjechali do Wrocławia i wygrali 49:41. Teraz, gdy wciąż istnieje zagrożenie, że dwaj kluczowi zawodnicy nie wezmą udziału w meczu, cel wydaje się niezwykle odległy (na moment pisania tekstu wciąż nie jest potwierdzone, czy Woffinden i Janowski będą w stanie wsiąść na motocykl w niedzielę). Mimo wszystko lider zespołu Artiom Łaguta zapewnia, że jego drużyna nie ma zamiaru się poddawać. – Będziemy walczyć do końca. Na rewanż może wróci Tai Woffinden… Zobaczymy, jak to będzie. Z naszej strony zrobiliśmy wszystko, zdobyliśmy 39 punktów. Uważam, że to maksimum, jakie mogliśmy zrobić – powiedział Rosjanin po zeszłotygodniowym starciu w Lublinie.

Dlatego Motor stoi przed ogromną szansą na zdobycie drugiego tytułu mistrzowskiego z rzędu. Co ważniejsze, dla zespołu z Lubelszczyzny srebro nie będzie wystarczające. Nie po to ściągnięto do zespołu mistrza świata Bartosza Zmarzlika, żeby zadowolić się drugim miejscem w lidze. Cel to od początku sezonu do jego zakończenia złoto i o to toczy się gra. W Lublinie nastawienie na sukces jest widoczne na każdym kroku. Nawet po pierwszej części finału, gdy wciąż przecież walka o złoto się toczy, nad klubowym stadionem urządzono pokaz fajerwerków. Dlatego na porażkę jest już za późno, choć specyfika sportu, a przede wszystkim żużla, jest taka, że wszystko może się wydarzyć. Szczególnie gdy w grę wchodzi prestiż, presja oraz czynnik nie zawsze zależny od ludzi, czyli sprzęt.


Finał PGE Ekstraligi

Niedziela, 24 września, 19:15

Platinum Motor Lublin – Betard Sparta Wrocław


Fot. Marcin Karczewski/PressFocus