Głód snajpera

Schodząc z boiska w meczu z Zagłębiem Lubin, Patryk Makuch był rozczarowany decyzją trenera Jacka Zielińskiego, bo zdobył w tym spotkaniu 2 gole.


Napastnik Cracovii zdobył w pierwszej połowie dwa gole. Liczył, że po przerwie dołoży trzeciego i będzie mógł się pochwalić pierwszym hat-trickiem w ekstraklasie. Szkoleniowiec zdecydował jednak, że osiem minut przed końcem podstawowego czasu gry wpuści na boisko świeżą krew. Bez Patryka Makucha mecz trwał ponad kwadrans.

Makuch – pierwsze dwa gole

Mimo wszystko dzień 11 sierpnia zapisze się w karierze 24-letniego gracza. Wcześniej w najwyższej lidze nie udało mu się zdobyć dwóch bramek w jednym spotkaniu, a więc ma na koncie pierwszy dublet. – Byłem głodny kolejnych bramek. Rozumiem podejście trenera, że drużyna jest najważniejsza. Może nie miałem już tyle sił do pracy w defensywie, a to było ważne w drugiej połowie. Poczułem delikatne rozczarowanie, ale potem zrozumiałem – mówi o swojej zmianie.


Czytaj także


Przeciwko „miedziowym” Makuch zaliczył pierwsze trafienia w sezonie. Na początku zszedł z piłką do środka, ale jego uderzenie zostało zablokowane. Prowadzenie drużynie dał po pierwszej konkretnej akcji. – Zobaczyłem że Benjamin Kallman wygrywa pojedynek i postanowiłem nie wbiegać wzdłuż bramki, tylko oszukać obrońcę Zagłębia. Odbiłem na wsteczne podanie, a potem chciałem trafić jak najbliżej słupka. Tak zrobiłem – opisuje gola numer jeden.

Podwyższył uderzeniem „szczupakiem” po dośrodkowaniu Takuto Oshimy. – Zrobiłem wszystko intuicyjnie, nie kalkulowałem. Zobaczyłem gdzie leci piłka i chciałem ją jak najlepiej trafić. Super, że wpadła z tego bramka.

Po przerwie cierpieli

Zespół Jacka Zielińskiego rozegrał bardzo dobrą pierwszą połowę, w której Zagłębie nie miało prawie nic do powiedzenia. Trener krakowian przyznał, że jego drużyna dawno nie zaliczyła 45 minut na takim poziomie. – Strzelenie dwóch goli, tym bardziej zwycięskich, to duża przyjemność. Pracowała cała drużyna, wszyscy musieliśmy pocierpieć, by osiągnąć ten wynik. Każdemu należą się brawa – podkreśla skromny bohater „Pasów”.

Po przerwie postawieni pod ścianą goście częściej atakowali, a Cracovia głównie się broniła. Miała na to wpływ także ich sytuacja kadrowa. Mają równy i całkiem dobry pierwszy skład, ale brakuje jej jakości i doświadczenia na ławce. Gdy zawodnicy zaczną wypadać za kartki i kontuzje, trener Zieliński może mieć duży ból głowy. Dlatego ważne jest, że drużyna zdobywa dużo punktów na początku, gdy ma stabilny skład. Zgromadzony kapitał przyda się w przyszłości, gdy będzie trudniej.

Współpraca z Kallmanem

Makuch nie chce deklarować, z iloma golami chciałby skończyć obecne rozgrywki. W poprzednich strzelił sześć, co nie było rzucającym na kolana rezultatem. W przypadku obu napastników Cracovii trzeba jednak brać pod uwagę ich zadania w zespole. Trener oczekuje od nich schodzenia do bocznych sektorów, wygrywanie pojedynków fizycznych. Kluczowe dla większej efektywności ataku jest odpowiednia współpraca obu graczy. Makuch uważa, że coraz lepiej rozumie się z Kallmanem. – Uzupełniamy się, jak jeden z nas zejdzie niżej, zechce wziąć grę na siebie, wtedy ten drugi jest wyżej przy obrońcach. To jest na plus, bo zawsze ktoś jest w centrum. Gdy byłem sam napastnikiem, mogło czegoś brakować. Teraz współpraca się zazębia – podkreśla.


Fot. Tomasz Folta/PressFocus