Asa ma w… nazwisku
Paweł Bernas efektownie wpisał się do kronik Kryterium Asów i powoli zaczyna myśleć o igrzyskach olimpijskich w Paryżu.
Styl, w jakim Paweł Bernas sięgnął po zwycięstwo w 47. Tauron Kryterium Asów, sprawił, że urodzony 24 maja 1990 roku gliwiczanin od razu przeszedł w poczet legend tego wyjątkowego wyścigu. Najpierw – wygrywając o centymetry na finiszu ostatniego etapu w Katowicach – zdobył koszulkę lidera, a dzień później na liczącej 35 okrążeń malowniczej trasie, wiodącej kostką brukową wokół bielskiego rynku, na 15. pętli oderwał się od peletonu i zaprezentował… jazdę indywidualną na czas.
Samotnie minął też linię mety, kłaniając się nisko oklaskującym go widzom z wicemistrzami olimpijskimi z 1988 roku i wicemistrzami świata z 1989 roku Zenonem Jaskułą, Markiem Leśniewskim i Andrzejem Sypytkowskim na czele.
Kontrolował przewagę
– Przejechałem solo ponad połowę wyścigu – powiedział kolarz JBG2 Team. – Wyczekałem moment i zaatakowałem. Złapałem rytm i te 70 podjazdów, jakie były na trasie, krótkich, bo krótkich, ale dających się we znaki, przejechałem starając się dobrze rozłożyć siły i do mety mogłem kontrolować przewagę.
Czytaj także:
Fakt, że Paweł Bernas jest aktualnym mistrz Polski MTB XCM oraz Gravel na pewno miał znaczenie, ale dodajmy, że etap o puchar prezydenta Bielska-Białej, był zaliczany do wyścigów szosowych. W tej kategorii aktualnym mistrzem Polski jest Norbert Banaszek, który dzień wcześniej dojechał do mety z taką samą liczbą punktów co zwycięzca, a dzień później został daleko z tyłu. Tak samo zresztą jak aktualny mistrz Polski w kryterium Dawid Migas, który bronił wywalczonego rok temu miana zwycięzcy. Wtedy pisaliśmy:„Nie ma asa nad Migasa”, a teraz… rym pozostał.
Nie ma asa nad Bernasa
– Czasów, w których Kryterium Asów ze startującymi w nim legendami polskiego kolarstwa, nie pamiętam – przyznał Bernas. – Oczywiście znam nazwiska Hanusika, Szurkowskiego, Szozdy i innych wielkich zawodników, którzy w nim wygrywali, ale to nie była moja epoka. W 2000 roku, gdy nastąpił koniec złotej ery Kryterium Asów, miałem 10 lat. Jednak słowo „asy” kojarzą mi się bardzo dobrze, bo pamiętam, że mój pierwszy w życiu wygrany wyścig na szosie nazywał się „Cztery Asy Fiata” i rozgrywany był w Tychach. Było to w 2005 roku.
Byłem wtedy pierwszorocznym juniorem młodszym. Teraz jestem już niemal 33-latkiem i szosę zamieniłem na góry, ale jak widać asa mam… w nazwisku. Cieszę się, że wpisałem się na listę zwycięzców i będę figurował obok wielkich nazwisk. Fajnie, że po tych latach, w których Kryterium Asów brakowało w kalendarzu imprez, wyścig ten wrócił na szosy i na pewno trzeba to pielęgnować.
Wyruszył spod cmentarza
Paweł Bernas do kolarstwa trafił z… ulicy. – Generalnie od najmłodszych lat dużo jeździłem na rowerze – wyjaśnił zwycięzca 47. Tauron Kryterium Asów. – W podstawówce mieliśmy grupę przyjaciół, z którymi często wsiadaliśmy na rowery. Gdy byłem w gimnazjum, czyli w maju 2004 roku, wziąłem udział w organizowanych przez trenera Andrzeja Nowaka zawodach dla młodzieży.

Wygrałem dwie edycje i zostałem „wyłowiony”. Trener podszedł do mnie i powiedział, że mam przyjechać na zbiórkę pod cmentarz centralny w Gliwicach we wtorek o 16.00 stamtąd ruszyłem w trasę. Szybko, bo już pod koniec maja startowałem w zawodach w kategorii drugorocznego młodzika i jeżdżę dalej.
10 lat w zawodzie
W 2012 roku Paweł Bernas zdobył wicemistrzostwo Polski w wyścigu szosowym ze startu wspólnego oraz jeździe indywidualnej na czas młodzieżowców. W następnym roku został już kolarzem zawodowym i świętował mistrzostwo Polski w jeździe drużynowej na czas oraz w jeździe parami.
– Dużo było miłych momentów – dodał nasz rozmówca. – Przejechana Vuelta, choć to była męczarnia, bo 10 dni byłem na antybiotyku. W sumie tylko walczyłem o to, żeby przetrwać. Do tego 5. miejsce w klasyfikacji generalnej Tour od California, w którym byłem 7. na jednym z etapów, medale mistrzostw Polski, szczególnie z 2015 roku, bo wtedy byłem 3. ze startu wspólnego, 2. w jeździe drużynowej na czas i 1. w jeździe parami. Na honorowym miejscu stoi jednak puchar za mistrzostwo Polski juniorów z 2008 roku, bo jest… największy. Też jest ważny, bo dał mi motywację, dzięki której do teraz się ścigam.
33-letni debiutant
– Do ubiegłego roku byłem kolarzem szosowym, ale w 2022 roku startuję w MTB. Odkrywam nowe twarze kolarstwa i dobrze się bawię, a jednocześnie mogę myśleć o igrzyskach olimpijskich. Żebym dojechał za rok do Paryża, Polska musiałaby wywalczyć dwa miejsca. Ja bym musiał sobie to drugie miejsce wywalczyć, ale nie chcę stawiać sprawy w ten sposób.
„Muszę” to złe słowo w sporcie. Myślę więc, żeby się przede wszystkim dobrze bawić na rowerze i mieć przyjemność ze ścigania. Koncentruję się więc na zaplanowanych na początek czerwca mistrzostwach Polski w cross country i mistrzostwach Europy w ramach Igrzysk Europejskich w Krynicy. Niestety będą w tym samym czasie co mistrzostwa Polski na szosie… Po drodze zadebiutuję w Pucharze Świata w cross country. Będę się musiał przebijać z ostatniego albo przedostatniego rzędu, ale od czegoś trzeba zacząć – zakończył Paweł Bernas.
Na zdjęciu: W tym momencie Paweł Bernas już wie, że nikt nie jest w stanie mu zagrozić…
Fot. Dorota Dusik
Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.