Podbeskidzie. Dwójka z przodu

Kamil Biliński i Marko Roginić pokazali, że mogą występować obok siebie. Czy trener Krzysztof Brede zdecyduje się ponownie na takie rozwiązanie?


Spoglądając na klasyfikację strzelców ekstraklasy od razu można dojść do pewnego wniosku i zadać sobie pytanie. Gdzie są Polacy? Otóż w gronie dziewięciu zawodników, którzy w tym sezonie strzelili minimum cztery gole, znajduje się tylko jedno swojsko brzmiące nazwisko. Kamila Bilińskiego, z Podbeskidzia Bielsko-Biała, który ma na swoim koncie pięć trafień.

Być może nie byłoby go tam, gdyby nie kontuzja, jakiej pod koniec zeszłego sezonu doznał Marko Roginić. Chorwacki napastnik „górali” opuścił początek rozgrywek, a dzięki temu do składu wskoczył „Bila”, który już w pierwszym meczu, w Zabrzu, wpisał się na listę strzelców dwukrotnie. Następnie trafiał do siatek Jagiellonii Białystok, Stali Mielec – w jedynym wygranym przez Podbeskidzie meczu w tym sezonie – a także, ostatnio, Pogoni Szczecin.

Wniosek jest jeden. Gdyby nie gole doświadczonego, 32-letniego napastnika, to „górale” mieliby na swoim koncie dużo mniej punktów. Czyli nie mieliby ich prawie wcale. 5 goli Bilińskiego to połowa strzeleckiego dorobku zespołu spod Klimczoka w ekstraklasie.

Co ciekawe we wspomnianym meczu w Szczecinie, Podbeskidzie zagrało na dwóch napastników i Bilińskiemu towarzyszył właśnie Roginić. Wyglądało to nieźle, bo strzelec gola wykorzystał zgranie piłki swojego chorwackiego kolegi, a trener Krzysztof Brede pozytywnie wypowiedział się o współpracy obu zawodników. Czy jest to rozwiązanie na stałe? Przekonamy się niebawem, choć warto pamiętać, że za kadencji obecnego szkoleniowca „górale” rzadko grywali na dwóch zawodników w pierwszej linii.

Najczęściej funkcjonowali w systemie 4-5-1, lub 4-2-3-1. W zasadzie ostatnim trenerem Podbeskidzia, który w większym wymiarze grał dwójka napastników był Robert Kasperczyk. Na przełomie I ligi i ekstraklasy, czyli niemal dekadę temu. Wtedy groźny duet stanowili Robert Demjan i Adam Cieśliński. Później kolejni szkoleniowcy „górali”, najczęściej, stosowali rozwiązanie z jednym wysuniętym piłkarzem.


Czytaj jeszcze: Kibice będą dumni

Efekty były różne. Od tytułu króla strzelców ekstraklasy dla Demjana w sezonie 2012/13, po rozgrywki, w których najskuteczniejszym graczem bielskiego zespołu był występujący na… prawej obronie lub na prawym skrzydle, Marek Sokołowski, który uzyskał 6 trafień w sezonie 2013/14. W ubiegłym sezonie najwięcej goli dla „górali” znów uzyskał piłkarz występujący na boku, czyli Karol Danielak.

Kamil Biliński, który w poprzednim sezonie przeważnie pełnił rolę zmiennika Roginicia w I lidze, na wyższym poziomie odnalazł się lepiej od Chorwata. Choć trzeba pamiętać, że 25-letni napastnik, zarówno przed rozgrywkami, jak i w ich trakcie, miał problemy zdrowotne i z tego powodu wystąpił w zaledwie czterech meczach, a tylko w dwóch od pierwszej minuty. Jak na razie bramki nie strzelił, ale w jego przypadku to… nic nowego.

Przypomnijmy, że po tym, jak trafił pod Klimczok, potrzebował aż 12 ligowych meczów, by w końcu wpisać się na listę strzelców. A następnie nie zawsze bywał regularny. Zdarzały mu się kilkusetminutowe przestoje, a na wiosnę zdobył tylko 3 gole. To kolejny argument za tym, że wcale nie nierozsądnym rozwiązaniem dla Podbeskidzia jest połączenie umiejętności obu napastników. W Szczecinie przyniosło to efekt, a przecież pamiętajmy, że niewiele zabrakło, aby Roginić też strzelił w tym spotkaniu gola.


Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus