Podbeskidzie. Trener nie… zwariował

Krzysztof Brede przekonuje, że nadal rozumie piłkę nożną i, że nie jest przyspawany do stołka.


Przyspieszenie meczu z dziesiątej kolejki – Podbeskidzie zmierzy się w poniedziałek na wyjeździe z Pogonią Szczecin – przyjęto w Bielsku-Białej spokojnie, bo lepiej jest grać niż z czekać na kolejny mecz – od starcia z Wisłą w Krakowie – ponad trzy tygodnie.

Niemniej jednak akurat traf chciał, że „górale” wybierają się na długi wyjazd. W dodatku do zespołu, który w ostatnim czasie prezentuje się dobrze. A przecież wiadomo, że Podbeskidzie ma swoje problemy, bo nie zdobywa punktów i na pewno nie będzie faworytem starcia z „Portowcami”.

Uczyć i się nauczyć

Pod Klimczokiem jednak nikt nie zwiesza głów, a trener Krzysztof Brede cały czas przekonuje, że drużyna robi wszystko, aby wyjść z trudnej sytuacji. – Wyniki Podbeskidzia są takie, jak liczba zdobytych punktów. Ale musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jesteśmy świadomi, gdzie awansowaliśmy? Pamiętajmy, że jesteśmy beniaminkiem i z różnych przyczyn nie mogliśmy zrobić pewnych ruchów, np. transferowych.

Dziś już wiemy, że były one potrzebne. Pozyskując nowych zawodników staraliśmy się, aby nasza kadra – w zaistniałej sytuacji pandemicznej – była, przede wszystkim, stabilna. Mało który beniaminek, w ostatnich latach, wszedł do ekstraklasy i prezentował się w niej tak, jakby grał tam już od kilku lat – mówi opiekun „górali”, co można potraktować jako odpowiedź na pytanie o nowych zawodników. Niedawno analizowaliśmy ich poczynania od początku sezonu i doszliśmy do wniosku, że – jak na razie – do gry zespołu niewiele wnieśli.


Czytaj jeszcze: „Górale” będą biedniejsi

Zresztą nie tylko oni, bo – jak do tej pory – niewielu „górali” odnalazło się na poziomie ekstraklasy. – Jesteśmy świadomi tego, jak zespół pracuje, jak się rozwija, i ile na to wszystko potrzeba czasu. Mamy wiele danych, które mówią nam, w którą stronę mamy zmierzać i co mamy robić. Kibice powinni być spokojni.

Każda gra jest dla nas nowym doświadczeniem. Chcemy się uczyć i chcemy się nauczyć. Mamy swoje przemyślenia i informacje. Wiemy, jak to wszystko działa. Na odprawach piłkarze są uświadamiani. Mamy plan budowy tej drużyny. Długi, a nie przypadkowy – podkreśla szkoleniowiec bielskiego zespołu.

Świetne kontakty

W związku z nie najlepszymi rezultatami bielskiej drużyny pojawiły się zapytania, m.in. kierowane przez kibiców, czy Krzysztof Brede może spać spokojnie? Na to odpowiedzi postanowił udzielić sam zainteresowany. – Kiedy zacznie się dziać coś niepokojącego, kiedy pojawi się jakiś bałagan i brak pomysłu w pracy, to nikt z nas nie będzie się czegoś trzymał na siłę. Z prezesem mamy świetne kontakty, jak również z władzami miasta i sponsorami.

Wszyscy jesteśmy ludźmi, a najbardziej zależy nam na tym, aby rozwijać ten klub. Żeby była bardzo dobrze wykonana praca. Stabilna, mądra i rzetelna, wykonywana w określony sposób. Proszę być spokojnym. Trener Brede nie zwariował i nie odleciał w kosmos. Dalej rozumie piłkę nożną – przekonuje opiekun zespołu spod Klimczoka.

Który wyraźnie zaznacza, że sposób na wyjście z zaistniałych kłopotów leży w pracy. – Nasi piłkarze nie są teraz obrażeni na wszystkich. Każdego dnia pracują bardzo ciężko. Wiemy, że tracimy dużo bramek, a przeciwnicy są czasami tak wyrachowani, że potrafią nas zaskoczyć. Staramy się nawet robić więcej, aby dać sobie więcej możliwości na pewne rzeczy. Cały czas musi być głód zdobywania. Głód tego, że idziemy do przodu i chcemy więcej – zapewnia trener Brede, który doskonale zdaje sobie sprawę, że przed starcie w Szczecinie jego drużyna nie może czuć się inaczej.




Na zdjęciu: Krzysztof Brede przekonuje przed meczem w Szczecinie, że nadal rozumie piłkę nożną i nie odleciał w kosmos.

Fot. Preessfocus