Derby specjalnego znaczenia

Przed meczem Miedź Legnica – Chrobry Głogów. Drużyna znad Kaczawy nie wygrała żadnego z trzech ostatnich meczów w Fortuna 1. Lidze.


Sobotni mecz w Legnicy, zaplanowany na godzinę 15.00, nie będzie zwykłym meczem ligowym. Dla obu drużyn, Miedzi i Chrobrego Głogów, będzie szczególnym, a przede wszystkim bardzo prestiżowym spektaklem piłkarskim. Nie trzeba chyba dodawać, że dla kibiców obu zespołów będzie to również pojedynek „specjalnego znaczenia”, chociaż nie tajny. Wszak to derby Dolnego Śląska na szczeblu Fortuna 1. Ligi.

„Miedzianka” na plusie

Dodajmy jeszcze tylko (to informacja dla niewtajemniczonych), że będzie to mecz derbowy nr 59. Bilans dotychczasowych potyczek jest korzystny dla „Miedzianki”, która rozstrzygnęła na swoją korzyść 22 spotkania, poza tym 23 spotkania zakończyły się remisem, a 13 razy triumfowali pomarańczowo-czarni.

W poprzednim sezonie obie drużyny grały na różnych poziomach rozgrywkowych (Miedź w ekstraklasie, Chrobry na jej zapleczu), więc kibice emocjonowali się tym spotkaniami w sezonie 2021/2022. Pierwszy mecz rozegrano w Głogowie 22 października 2021 roku, oba zespoły pogodził bezbramkowy remis. W rewanżu (30 kwietnia 2022 roku) lepsza okazała się drużyna znad Kaczawy – na Stadionie im. Orła Białego w Legnicy gospodarze zwyciężyli 1:0, a strzelcem jedynego gola w 65 minucie spotkania był Patryk Makuch.


Czytaj także:


Chrobry po raz ostatni pokonał rywala „zza miedzy” 5 kwietnia 2017 roku i dokonał tej sztuki w Legnicy! Były to jubileuszowe, 50. derby. Prowadzenie dla gości zdobył wówczas Mateusz Wieteska (obecnie piłkarz włoskiego Cagliari Calcio) w 22 minucie, wyrównującego gola strzelił Damian Rasak (79 min.), obecnie piłkarz Górnika Zabrze, a gospodarzy pogrążył w 90 minucie Mateusz Machaj, w dalszym ciągu zakładający koszulkę Chrobrego.

Punkt zwrotny

Jeszcze przed miesiącem nie byłoby żadnego problemu ze wskazaniem zdecydowanego faworyta sobotniej potyczki. Miedź panoszyła się na fotlu lidera (14 punktów w 6. kolejkach), natomiast Chrobry zamykał tabelę Fortuna 1. Ligi ze wstydliwym dorobkiem punktowym. Mówiąc konkretnie i bez znieczulenia – wszystkie sześć meczów przegrał (!), a bilans bramkowy był porażający 5:20!

Od tego czasu jednak wiele się zmieniło – zielono-niebiesko-czerwoni w trzech ostatnich kolejkach zdobyli tylko jeden punkt (remis 1:1 z Wisłą Kraków, porażki 1:2 z Arką Gdynia i Odrą Opole), natomiast pomarańczowo-czarni jakby złapali wietrzyk w żagle. Niezbyt silny, ale zawsze. Dowodem jest siedem punktów, które zaksięgowali w tym okresie. Podopieczni trenera Piotra Plewni pokonali 2:1 GKS Tychy, zremisowali 1:1 z Wisłą Kraków i wygrali 1:0 z Arką Gdynia. Wprawdzie etykietki „czerwonej latarni” tabeli głogowianie jeszcze się nie pozbyli, ale krok do przodu został zrobiony. Natomiast legniczanie obsunęli się w tabeli na 6. miejsce.

Uciec z „piekła”

Po pucharowej porażce trener Miedzi Radosław Bella był wkurzony na maksa, co można było wyczuć w takcie jego wypowiedzi podczas konferencji prasowej. – Jeżeli miesiąc temu byliśmy w niebie, to teraz jesteśmy w jakimś stadium piekła – przyznał szczerze 36-letni szkoleniowiec. – Jeżeli to wszystko, co złe, wydarzyło się w ciągu ostatniego miesiąca, to również w miesiąc jesteśmy w stanie wrócić na dobre tory. Jestem pewien, że w najbliższym meczu ligowym z Chrobrym Głogów zobaczymy na boisku inny zespół Miedzi. Ta złość bowiem w nas siedzi i myślę, że to będzie dobry moment na przełamanie.

Na miejscu młodego i ambitnego szkoleniowca „Miedzianki” byłbym jednak ostrożny ze składaniem deklaracji. Jest bowiem takie porzekadło: „Nie mów hop, póki nie przeskoczysz”.


Na zdjęciu: Niemiecki napastnik Miedzi Marcel Mansfeld jest załamany ostatnimi wynikami drużyny.

Fot. Ernest Kołodziej/miedzlegnica.eu


Tabela I ligi: