Trafić w „dziesiątkę”

Przed meczem Motor Lublin – Odra Opole. Podopieczni Adama Noconia mają za sobą passę 9 nieprzegranych spotkań z rzędu.


Lider ma przed sobą mecz z siódmym zespołem tabeli, tak można zapowiedzieć niedzielny mecz I ligi Motor Lublin – Odra Opole. Jednak takie enigmatyczne stwierdzenie na pewno nie zadowoli kibiców bacznie śledzących wydarzenia na zapleczu ekstraklasy. Oczywiście zespół Adama Noconia przyzwyczaił nas już do swojej równej dobrej gry. Po 12 kolejkach zasłużenie patrzy na resztą stawki z samej góry. Natomiast lublinianie, jak na beniaminka przystało, ciągle stanowią zagadkę.

Zaczęli sezon od zdobycia 10 punktów w 4 meczach i byli na podium! Później grali jednak w kratkę, aż wreszcie wpadli w poślizg i zanotowali 4 ligowe porażki, przedzielone przegraną w Pucharze Polski. To wszystko jest już jednak historią, bo w minionej kolejce Goncalo Feio ze swoimi podopiecznymi znowu cieszył się ze zwycięstwa. Nic więc dziwnego, że kibice w Lublinie wierzą, że wywiezione z Głogowa 3 punkty za zwycięstwo 1:0 z Chrobrym po golu Mariusza Rybickiego otwierają nowy rozdział.

Liczba 11

Natomiast sympatycy niebiesko-czerwonych liczą, że ich pupile mający już za sobą 9 nieprzegranych spotkań z rzędu trafią w dziesiątkę. – Statystyki są dobre… dla kibiców i dziennikarzy – mówi Adam Nocoń. – Dla mnie najważniejsza liczba przed najbliższym spotkaniem to 11. Tylu zawodników mam wpisać w podstawowy skład na mecz z Motorem i żadne inne cyfry się nie liczą.

– Z tą myślą po niedzielnym wygranym meczu z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza zaplanowałem poniedziałkowe zajęcia regeneracyjno-wyrównawcze. Z kolei po wolnym wtorku ruszyliśmy już z codziennymi treningami „ustawionymi” pod Motor. Jeszcze w sobotę mamy w planie zajęcia u nas, a po nich wyjedziemy do Lublina i będziemy chcieli zagrać najlepiej jak potrafimy.

Żeby nie zepsuć

We wspomnianym przez trenera Odry meczu szkoleniowiec opolan dokonał tylko jednej zmiany w trakcie gry. W 67. minucie zszedł Tomasz Miknicz, po którego dośrodkowaniu z rzutu rożnego padła wyrównująca bramka. Zastąpił go Dawid Czapliński, który 8 minut po wejściu na boisko przeprowadził akcję sfinalizowaną przez Borję Galana golem dającym zwycięstwo 2:1.


Czytaj także:


– Ta zmiana spowodowana była tym, że Miknicz, który bardzo dużo dawał nam w grze ofensywnej był już mocno zmęczony. Zaczynało go brakować gdy musieliśmy się bronić – dodaje szkoleniowiec Odry. – Dlatego dokonałem tej zmiany. Natomiast w pozostałych przypadkach wszystko funkcjonowało tak sprawnie, że nie chciałem niczego ruszać. Konkretnie żeby nie zepsuć naszej bardzo dobrej organizacji gry obronnej. Oczywiście nie ustrzegliśmy się w końcówce groźnych sytuacji pod naszą bramką, ale wtedy z pomocą drużynie przyszedł Artur Haluch, który pomógł nam utrzymać zwycięstwo.

Zapachniało knedlikami

Znawcom opolskiej drużyny nie mógł też umknąć fakt, że w spotkaniu z zespołem z Niecieczy Piotr Żemło zagrał na prawej stronie obrony. – Nie był to do końca eksperyment, bo Piotrek już w poprzednim sezonie, także z musu grał na tej pozycji w meczu z ŁKS-em Łódź – przypomina trener opolan.

– Wypadł wtedy dobrze i nie musiałem się zbytnio obawiać czy sobie poradzi teraz łatając lukę na boku defensywy. Mieliśmy problem, bo Mateusz Spychała nabawił się kontuzji. Rywalizujący z nim o miejsce na prawej obronie Artur Pikk także z urazem wrócił z wyjazdu na mecze w reprezentacji Estonii. W dodatku konkurent Piotrka do gry na środku obrony Jirzi Piroch, wykorzystując fakt, że Piotrek pauzował po czwartej żółtej kartce, zaprezentował się z bardzo dobrej strony więc zostawiłem go na środku defensywy razem z Mateuszem Kamińskim.

– Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło, a w dodatku obaj mieli spory udział w zdobyciu wyrównującej bramki. Żemło stracił dośrodkowana piłkę w pole bramkowe, a Piroch tak naciskał przeciwnika, że ten skierował piłkę do swojej bramki. Gdyby to on strzelił, jak na autora pierwszego gola w naszym zespole przystało, musiałby pewnie ugotować knedliki. Póki co jednak tylko nimi zapachniało, ale przed nami kolejne mecze, a apetyty zostały rozbudzone.


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus


Tabela I ligi: