Rzeszowski falstart

Po rozpoczęciu I ligi humory w województwie podkarpackim zdecydowanie nie dopisują.


Prawdziwe derby, w których mierzą się ze sobą dwa zespoły z tego samego miasta, wcale nie są taką oczywistością na szczeblu centralnym w Polsce. Są derby regionalne, np. Górnego Śląska czy Trójmiasta, ale jeśli chodzi o tę samą miejscowość, jest to rzecz rzadka. W ekstraklasie są Łódź i Poznań, z kolei na zapleczu derbowa rywalizacja rozgorzała w Rzeszowie. To dobra wiadomość dla województwa podkarpackiego, które jeszcze kilka lat temu nie mogło się poszczycić klubami na najwyższych szczeblach. Później do elity awansowała Stal Mielec, a ostatnio w I lidze oglądamy rzeszowskie Stal oraz Resovię.

Rewolucja rewelacji

„Stalowcy” rozgrywają swój drugi sezon na zapleczu ekstraklasy, a trzeba przypomnieć, że jako beniaminek otarli się o awans! Fantastyczna i efektowna drużyna, którą prowadził młody trener Daniel Myśliwiec, skończyła na 6. miejscu w tabeli, co pozwoliło jej zagrać w barażach. Tam co prawda przegrała od razu z Bruk-Betem Termaliką, ale i tak wszyscy śledzący I ligę gratulowali „Żurawiom” świetnego sezonu. Forma, która zachwycała jeszcze kilka tygodni temu, obecnie należy jednak do zapominanej powoli przeszłości. Aktualnie bowiem Stal znajduje się w strefie spadkowej po przegraniu dwóch inauguracyjnych meczów (2:5 z Odrą Opole, 1:2 z GKS-em Tychy, oba u siebie). Nie można jednak stwierdzić, żeby taki stan rzeczy był zaskakujący.


Czytaj także:


W klubie źle działo się już pod koniec poprzednich rozgrywek. W wyniku nieporozumień wewnątrz Stali jeszcze przed końcem grania jasne stało się, że Myśliwiec, główny architekt sukcesu, odejdzie z zespołu. Co gorsza, w jego ślady poszło mnóstwo zawodników, z których 37-letni szkoleniowiec wyciskał w I lidze to, co najlepsze – by wymienić Bartosza Wolskiego, Dominika Marczuka, Patryka Małeckiego, Damiana Michalika, Dawida Olejarkę, czy Piotra Głowackiego. Każdy z nich pamiętał jeszcze czasy drugoligowe, a większość trafiła do znacznie mocniejszych klubów, nawet i ekstraklasowych. W ten oto sposób Stal zmuszona była przeprowadzić latem rewolucję, ale transfery jakich dokonała, przynajmniej na papierze w żaden sposób nie rekompensują strat. Wystarczy wspomnieć, że trzech graczy przyszło z… czwartoligowego Cosmosu Nowotaniec – dwóch Kolumbijczyków i Ukrainiec.

Dobrze, że była reforma

Jakby tego było Rzeszowowi mało, w strefie spadkowej – na ostatnim miejscu – znajduje się Resovia. Zespół przegrał dwa wyjazdowe spotkania, nie strzelając w nich nawet gola (0:2 ze Zniczem Pruszków i 0:3 z Odrą Opole). Dla „Reski” taka sytuacja nie jest nowością. Choć zespół ten rozgrywa już czwarty sezon w I lidze, w każdym był skazywany na walkę o utrzymanie – i ogólnie rzecz ujmując, tak też się działo. Resovia zajmowała kolejno: 16., 11. i 14. lokatę. W swoim pierwszym sezonie miała o tyle szczęście, że z racji reformy ekstraklasy i spadku tylko jednego zespołu także i z I ligą żegnała się jedna ekipa. W przeciwnym wypadku rzeszowianie pożegnaliby się z zapleczem ekstraklasy.

Jak i sąsiad zza między, tak i „Reska” zaliczyła latem kilka znaczących ubytków – Marek Mróz, Kamil Antonik, Aleksander Komor, czy Miłosz Kałahur. Działacze co prawda dość odważnie ruszyli na zakupy, ale na razie większość rzeczy się w drużynie jeszcze nie zazębia. Po dwóch kolejkach nie można wyciągać daleko idących wniosków. Jednak faktem jest, że cały Rzeszów zaliczył w tym sezonie falstart, co nie nastraja optymistycznie przed kolejnymi tygodniami. Tym bardziej, że w niejednej przedsezonowej dyskusji pierwszoligowej zarówno Stal, jak i Resovia były typowane do rozegrania derbów… w II lidze.


Na zdjęciu: Piłkarze Resovii jako jedyni w I lidze nie strzelili jeszcze żadnego gola.
Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus