Przełamanie Górnika

Górnik Zabrze – Grupa Azoty Unia Tarnów. Po porażkach w Kaliszu i Płocku zabrzanie pokonali tarnowskie „Jaskółki”, wracając na zwycięską ścieżkę.


Choć wynik nie do końca to sugeruje, wygrana „górników” była pewna i ani przez moment niezagrożona. Do zabrzańskiej bramki wrócił Piotr Wyszomirski, który w pierwszych minutach udowodnił, że po kontuzji nie ma już śladu. Doświadczony golkiper interweniował efektywnie i efektownie, broniąc 8 z 19 rzutów. Jego dobra postawa pozwalała gospodarzom budować atak pozycyjny, ale nie był on prowadzony w szaleńczym tempie. Kontr też było niewiele, a bramek po nich zaledwie jedna.


Czytaj także


W ofensywie jak zawsze podobać się mogli Damian Przytuła, Taras Minocki i Rennosuke Tokuda. Ten ostatni wrócił do Zabrza po przedolimpijskich wojażach (wraz z reprezentacją Japonii wywalczył przepustkę na igrzyska w Paryżu) i potwierdził wysoką dyspozycję, choć 2 z 6 rzutów gola nie przyniosły. Tokuda i Minocki wybiegli na parkiet z sentymentem, gdyż do niedawna bronili barw Unii, sięgając po koronę króla strzelców, ale po pierwszym gwizdku robili wszystko, by punkty zostały w Zabrzu. Na tym samym zależało trenerowi Tomaszowi Strząbale, również byłemu tarnowianinowi i nerwy mogły mu towarzyszyć jedynie przez 12 minut, kiedy jego byli podopieczni dotrzymywali kroku obecnym (6:5), a także w drugiej połowie, gdy bardzo dobre wejście do bramki Unii zaliczył Jakub Wysocki, odbijając 5 z 9 rzutów i notując 56% skuteczności. Wtedy jednak zabrzanie prowadzili 7-8 bramkami, więc praktycznie byli pewni 11. zwycięstwa z tym rywalem i 8. w 11 meczu sezonu.


Górnik Zabrze – Grupa Azoty Unia Tarnów 26:19 (13:9)

GÓRNIK: Wyszomirski, Ligarzewski – Szyszko 2/1, Tokuda 4, Krawczyk 1, Ilczenko 3, Przytuła 6, Artmenko 1, Minocki 6, Mauer 2/2, Kaczor, Bogacz, Morkowski, Baczko 1. Kary: 8 min. Trener Tomasz STRZĄBAŁA.

UNIA: Małecki, Wysocki – J. Adamski 3, Kucharzyk, Słupski 3, Sanek 1, Sikora, Podsiadło 4/1, Smolikow 5, Buszkow, Mrozowicz, Parowinczak 1, Zdobylak 1, Tokarz 1. Kary: 4 min. Trener Marcin JANAS.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus