Nigdy się nie poddamy

– Myślę, że na atmosferę w drużynie i tak nie można narzekać, natomiast to prawda, że my cały czas zastanawiamy się, czego brakuje tej drużynie? – mówi Przemysław Lech


Rozmowa z Przemysławem Lechem, piłkarzem GKS-u Jastrzębie.

Jak pan ocenia mecz z Pogonią Siedlce, z waszej perspektywy rozgrywany w niecodziennych okolicznościach?

Przemysław LECH: – Abstrahując od tego wszystkiego, co się działo przed i co się działo po meczu, to przede wszystkim pierwsza połowa była bardzo dobra w naszym wykonaniu. Uważam, że z piłką fajnie kontrolowaliśmy to spotkanie. Przede wszystkim stwarzaliśmy sobie okazje, czego nam brakowało w ostatnich meczach, bo oprócz dwóch bramek była jeszcze poprzeczka.

– Były również jeszcze dwie sytuacje, w których mogliśmy lepiej podać piłkę lub oddać strzał na bramkę przeciwnika. A oprócz tego była tylko jedna sytuacja dla Pogoni Siedlce. Bardzo dobra, bo stuprocentowa, ale świetnie zachował się „Troja” (Jakub Trojanowski – przyp. BN) na bramce, a potem asekuracja na linii Bartka Borunia sprawiła, że byliśmy cały czas w grze.

– Nasze wcześniejsze problemy zdrowotne nie pozwoliły na to, żeby przez 90 minut utrzymać taką koncentrację i dyscyplinę w obronie. Skutkowało to tym, że po prostu cofnęliśmy się w końcówce meczu, może nawet w większości drugiej połowy. Można zatem powiedzieć, że Pogoń zdominowała nas z piłką, ale czy z tego coś wynikało? Nie, byliśmy skonsolidowani i bardzo dobrze broniliśmy. I tego oczekujemy od GKS-u w takich trudnych sytuacjach.

Mecz wygrany w takich okolicznościach jeszcze bardziej Was scementuje?

Przemysław LECH: – Myślę, że na atmosferę w drużynie i tak nie można narzekać, natomiast to prawda, że my cały czas zastanawiamy się, czego brakuje tej drużynie? W większości meczów schodzimy z boiska i mówimy do siebie „Znowu zagraliśmy dobre spotkanie i co?”. Wracamy z jednym punktem albo zerowym dorobkiem, na wyjeździe lub na Harcerskiej do szatni.

– Bardzo nas to bolało, w każdym z nas to siedziało. Mam nadzieję, że niedzielny mecz z Pogonią był kolejnym krokiem w kierunku tego, żeby zrobić serię. Że ta drużyna zasługuje na punkty, będę to powtarzał w każdym wywiadzie i zasługuje na zdecydowanie wyższe miejsce w tabeli, które ma aktualnie.


Czytaj także:


Czuł się pan fizycznie w stu procentach gotowy do tego, by zagrać w takim wymagającym meczu i do podjęcia walki na boisku? Nie oszukujmy się, problemy zdrowotne zostawiają przecież ślad w organizmie.

Przemysław LECH: – Ja akurat od „jelitówki” byłem wolny, natomiast miałem inne problemy. Cała moja rodzina jest chora praktycznie od dwóch tygodni, biorą antybiotyki i mnie też to dotyka. Zatoki praktycznie mam całkowicie zatkane. W naszej, polskiej piłce jest taki piękny slogan: „Łączy nas piłka”. Nie do końca to zadziałało na naszym, drugoligowym podwórku, co mnie bardzo boli.

– Z chłopakami z Pogoni Siedlce, chociaż nie mam tam kolegów, ale znamy się z boiska, więc z mojej perspektywy, drużyny, klubu ich zachowanie było żenujące. Nie wiem, może liczyli na łatwe trzy punkty. Natomiast tu jest GKS Jastrzębie, tu jest Harcerska i co by się nie działo, to my zostawimy tutaj kawał serducha. Tak to wyglądało z Pogonią Siedlce.

Nie za dużo kartek łapiecie podczas meczów? W 15 kolejkach złapanie 50 żółtych kartek i 8 czerwonych to nie jest powód do dumy.

Przemysław LECH: – Fajnie, że pan poruszył temat tych kartek. To może ja się do nich odniosę, bo jestem głównym „winowajcą” w tym wszystkim (Przemysław Lech na razie ma w rejestrze 8 żółtych i 3 czerwone kartki – przyp. BN). Również to we mnie siedzi, natomiast liczba którą mam, przyprawia mnie o spory ból głowy. Nie ukrywam, że kilka z nich rzeczywiście było głupich. Teraz postaram się trzymać nerwy na wodzy i mam nadzieję, że ten proceder się zakończy i zatrzyma. No i tego sobie życzę.

Rozmawiali Bogdan Nather i Wojciech Gluza


Na zdjęciu: Przemysław Lech (drugi z lewej) zapewnia, że jego i innych kolegów z drużyny nic nie jest w stanie złamać.

Fot. Arkadiusz Kogut/gksjastrzebie.com