Ekstraklasa boli. Puszcza już go czuje…

Puszcza na początku przygody z ekstraklasą traci dużo goli, podczas gdy I lidze była w czołówce najlepiej broniących drużyn.


Kibice oglądający wyjazdowe spotkania beniaminka z Widzewem Łódź i Jagiellonią Białystok nie mogli narzekać na nudę. Na początku sezonu w meczach z udziałem zespołu z Małopolski pada średnio pięć goli. Puszcza też je strzela, jej zawodnicy notują debiutanckie trafienia, ale nie dało jej to dotąd historycznego punku. A to te zdobycze, jak zapowiadał jeszcze przed wyjazdem na Podlasie trener Tomasz Tułacz, są sensem gry w piłkę.

Puszcza najgorsza w obronie

Niepołomiczanie stracili już siedem goli, najwięcej w stawce. A nie mierzyli się jeszcze z drużynami, po których spodziewamy się walki o czołowe lokaty. Porażka 1:4 w Białymstoku była dla nich bardzo bolesna. Po raz ostatni stracili tyle goli prawie dwa lata temu, w meczu 6. kolejki Fortuna 1. Ligi ulegli w Bielsku-Białej Podbeskidziu 0:4. W poprzednim sezonie „Żubry” potrafiły uprzykrzać życie ofensywnym piłkarzom rywali i dzięki kompaktowej grze dały się pokonać zaledwie 36 razy. Taki sam wynik miał Łódzki Klub Sportowy, a najlepszy Ruch – 33. To zespoły, które uzyskały bezpośredni awans.

– Kluczowa dla meczu była bramka stracona przez nas tuż przed końcem pierwszej połowy – Tułacz ocenia występ zespołu w Białymstoku. – Uważam, że do przerwy graliśmy przynajmniej poprawnie i nic nie wskazywało, że do szatni zejdziemy z wynikiem 1:0 dla gospodarzy. Mam wrażenie, że gol na 0:2 spowodował nie taką reakcję w zespole, jaką chciałem, dlatego były zmiany w składzie. Co prawda strzeliliśmy na 1:2, ale popełnialiśmy błędy, które na tym poziomie tyle kosztują – stwierdził szkoleniowiec gości.


Czytaj więcej: Mają zamiar bić się o utrzymanie!


Podnieść głowy

Puszcza przystępowała do sezonu z dużym optymizmem. Nie opierała go jednak na dużych wzmocnieniach skład. Za to na radości absolutnego beniaminka, który dzięki ciężkiej pracy utarł nosa faworytom i znalazł się wśród najlepszych. W piłce zdarza się, że rozpędzony zespół wchodzi do lepszej ligi i na fali entuzjazmu sprawia niespodzianki. Rok temu w tej roli wystąpił Widzew. W przypadku Puszczy ten scenariusz na razie się nie realizuje.

Po powrocie z Białegostoku drużyna ma ponad tydzień na znalezienie sposobu na skuteczniejszą grę. W tym spotkaniu niepołomiczaninie zadebiutują w roli gospodarza na wynajmowanym do gry w ekstraklasie stadionie Cracovii. Ich obiekt nie spełnia licencji. – Teraz musimy zrobić wszystko, by jak najlepiej przygotować się do najbliższego meczu. Nie wiem, czy nawet nie zmienimy pewnego sposobu funkcjonowania, bo przegrywamy po raz drugi i mamy nad czym myśleć – powiedział tajemniczo. – Dla mnie jest najważniejsze, żeby zespół podniósł głowy i mimo porażki wierzył w to, co robimy.

Puszcza u siebie, czyli w Krakowie

Funkcjonowanie przy ulicy Kałuży też nie będzie proste. Zespół na pewno w stu procentach nie poczuje się jak u siebie, ponieważ pojemność stadionu jest siedmiokrotnie większa niż w Niepołomicach. Puszcza nie będzie w Krakowie trenować, a kilka jednostek na pewno pomogłoby się jej oswoić z obiektem i lepiej poznać murawę. W rozmowie ze „Sportem”, którą przeprowadziliśmy przed startem rozgrywek, Tułacz zapowiedział, że jego sztab będzie miał tylko możliwość przygotowania się do stałych fragmentów.


Fot. Michał Kość/PressFocus