Puszcza Niepołomice będzie się bić!

Puszcza strzeliła pierwsze gole w ekstraklasie, ale do historycznego punktu trochę zabrakło. Trener wierzy, że będzie tylko lepiej.


Tomasz Tułacz uważa, że w meczu z Widzewem (porażka 2:3) beniaminek dobrze wypadł pod względem mentalnym i fizycznym. Żałuje kilku momentów, gdy piłkarze popełnili błędy, które w ekstraklasie nie uchodzą na sucho.

Niedosyt strzelca

Pierwszy gol Puszczy na najwyższym szczeblu było jednocześnie premierowym trafieniem Artura Siemaszki w ekstraklasie. Przed ukończeniem 18. roku życia skrzydłowy (rzadziej grający na środku ataku) trafił ze Stomilu Olsztyn do Zagłębia Lubin, gdzie był jednym z wielu zawodników, którym wróżono kariery. W sezonie 2016/17 uzbierał 54 minuty w trzech występach w ekstraklasie, ale nie by to początek rozpychania się łokciami wśród najlepszych. Rozegrał kilka meczów w kadrach młodzieżowych, prawdopodobny debiut w U-21 u Czesława Michniewicza zabrała mu kontuzja.

Głównie występował w I lidze, ale nie był szczególnie bramkostrzelnym piłkarzem. 17 goli i sześć asyst w 127 grach nie jest osiągnięciem, które rzuca na kolana. Dlatego gdy w 8 minucie pierwszego od ponad sześciu lat występu w ekstraklasie zdjął „pajęczynę” w bramce Aleksandra Bobka, bardzo się ucieszył. W akcji Puszczy nie było przypadku. Na efektownego gola udało się zamienić przygotowany wariant rozegrania rzutu wolnego. – Bramka jest może jakąś osłodą, bo odczuwamy niedosyt. Szkoda, że wróciliśmy do Niepołomic bez punktów – powiedział autor trafienia, które może pretendować do gola sezonu.

Kosztowne błędy

Tułacz podkreślał, że gra na stadionie Widzewa, wypełnionym kibicami, była dla Puszczy ogromnym świętem. Wielu zawodników i trener w niedzielę debiutowali w ekstraklasie, więc na pewno na długo zapamiętają ten wieczór. – Nie wyglądaliśmy na przestraszonych, nowicjuszy, którzy nie wiedzą, jak się zachować. Inauguracja nie była udana, ale z gorącym sercem i umysłem chcemy się dalej bić w lidze – zapowiedział.

Niespełna 54-letni szkoleniowiec podkreślał, że jego drużyna dobrze weszła w mecz, zaś najsłabszym momentem był początek drugiej połowy. Uważa, że zawodnicy mogli więcej wycisnąć z sytuacji w polu karnym przeciwnika i i inaczej zachować się przed stratą trzeciego gola. – Mam duży niedosyt, bo na tym poziomie rywale wykorzystują takie błędy. Musimy sobie zdawać sprawę, że to, co uchodziło w I lidze, w ekstraklasie będzie przez przeciwnika wykorzystywane.


Czytaj więcej o Puszczy:


Puszcza i jej styl bez zmian

W konfrontacji z Widzewem było widać ograniczenia drużyny – problemy z organizacją przy szybkich atakach gospodarzy, surowość techniczną, ale Puszcza nie „zabijała” widowiska. Harowała na murawie (przebiegła ponad 123 km), rzadko faulowała (dziewięć przewinień przy 17 gospodarzy). – Swoją grę opieramy na intensywności, bezkompromisowości. Żałuję, że nie udało się jeszcze bardziej postawić. Wierzę, że będziemy się starali być jeszcze trudniejszym rywalem, a przede wszystkim skuteczniejszym. Zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy faworytem, nie mamy kadry, która będzie stwarzała optyczną przewagę. Znaleźliśmy się w ekstraklasie grając w podobny sposób, potrafiliśmy wykorzystać swoje atuty, czasami cierpiąc – podkreślał.

– Nie możemy z tego stylu zrezygnować. Grając w inny sposób skazywalibyśmy się na trudniejsze zadania do wykonania. Bardzo nas zaszufladkowano, a to nie jest tylko tak, że liczymy tylko na stały fragment, kopnięcie. Mamy inne pomysły, nie sięgnęliśmy po wszystko, nad czym pracujemy. Dlatego z nadzieją patrzę w przyszłość – kończy Tułacz.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus