Nowe wyzwanie

Raków Częstochowa nadal walczy w pucharach. W piątek pozna rywali w fazie grupowej Ligi Europy.


Mistrzowie Polski w dwumeczu z Kopenhagą nie byli zespołem wyraźnie gorszym. Mimo to Duńczycy wykorzystali dwa błędy częstochowskiej jedenastki i dzisiaj poznali rywali w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Rakowowi pozostaje „jedynie” walka w fazie grupowej Ligi Europy. To nadal duże pieniądze, prestiż oraz wielkie zespoły, jak choćby potencjalnie AS Roma czy Liverpool. Widok Juergena Kloppa czy Jose Mourinho w Sosnowcu to nadal ciekawa perspektywa. Mimo to w zespole panuje rozczarowanie, co nie może dziwić.

Za wysokie progi

– Byliśmy blisko awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Udziału w Lidze Europy nie traktujemy jako jakiegoś wielkiego sukcesu, ale fakt, że dalej będziemy grać w rozgrywkach europejskich jest dla nas bardzo ważny – powiedział po meczu Dawid Szwarga. Widać, że szkoleniowiec Rakowa miał wielkie oczekiwania i plany na swoje pierwsze miesiące pracy przy Limanowskiego.

Choć rozczarowanie w postaci braku awansu do Ligi Mistrzów jest zrozumiałe, tak umniejszenie sukcesu, jakim jest pierwsza w historii klubu faza grupowa europejskich pucharów – już tak. Kopenhaga nie była tak górująca nad Rakowem, jak choćby Gent w 2021 roku. Mimo to wypunktowała częstochowian. Wykorzystała ich błędy i w zasadzie nie dopuściła, nie licząc gola Łukasza Zwolińskiego, do solidnych okazji bramkowych.

Częstochowianom nie dopisało także szczęście przy straconych golach. – Szkoda straconej szansy, ale zarówno w Sosnowcu, jak i dzisiaj straciliśmy bramki, jakich zazwyczaj Raków nie traci. I to zadecydowało o awansie rywali. Trochę w tych sytuacjach zabrakło nam szczęścia, podobnie jak też pod bramką przeciwnika. Pod koniec dzisiejszego meczu, po dokonanych zmianach, mieliśmy przewagę i z łatwością podchodziliśmy pod bramkę rywali, ale udało się tylko wyrównać, choć mogliśmy jeszcze doprowadzić do dogrywki – dodaje trener Rakowa.

Zaskakujące rozczarowanie

Wielu obserwatorów winą za porażkę w dwumeczu z Kopenhagą obarcza napastników, choćby Fabiana Piaseckiego. Pomijając nieskuteczność pod bramką rywala, ten jednak nie zagrał słabych zawodów. Wykonywał zadania, jakich oczekuje od niego trener. Dlatego też opuścił murawę dopiero w końcówce.

Prędzej wskazywać należy na błąd Vladana Kovacevicia. Serbski bramkarz trzyma bardzo wysoki poziom, jednak potrafi popełnić proste błędy. Tak też wydarzyło się w środowy wieczór na Parken. Uderzenie Denisa Vavro nie miało prawa wpaść do bramki Rakowa, a jednak tak się stało. Sam Kovacević nie ukrywał rozczarowania.

– Byłem za daleko, zrobiłem krok do przodu. Wydawało się, że może dośrodkować, jednak nie było nikogo w polu karnym. Zaskoczył mnie. Chu… padła ta bramka. Wielka szkoda, bo mieli oni tylko jeden celny strzał – nie gryzł się w język bramkarz mistrza Polski. Ten jednak w poprzednich spotkaniach ratował częstochowian wielokrotnie i prawdopodobnie jeszcze odkupi swoje winy.

Nadal głodni

Raków dzisiaj pozna rywali w fazie grupowej Ligi Europy. Nie jest to spełnienie marzeń, jednak nadal mistrz Polski gra w pucharach. Dwumecz z Kopenhagą może mieć jednak kolosalne konsekwencje. Wbrew pozorom – pozytywne.


Czytaj także:


„Duży ból po środowym meczu. Nie wykorzystaliśmy szansy, na którą tak mocno pracowaliśmy. Jedyne pocieszenie jest takie, że nadal będziemy głodni i jeszcze bardziej świadomi naszych słabości” – napisał na Twitterze właściciel Rakowa, Michał świerczewski. Jeżeli on tak mówi, to można być pewnym, że tak faktycznie będzie.


Na zdjęciu: Raków nadal walczy w pucharach. Jednak miny zawodników Rakowa oddają rozczarowanie po porażce w eliminacjach Ligi Mistrzów.

Fot. Grzegorz Misiak/PressFocus