Pechowy Racovitan

Raków Częstochowa – FC Kopenhaga. Sosnowiec okazał się pechowy. Raków przegrał z Kopenhagą.


Gdyby ktoś przed meczem zapytał sztab szkoleniowy mistrza Polski, czy wszystko ze składem jest w porządku, to zapewne otrzymałby odpowiedź negatywną. Dawid Szwarga wystawił optymalny skład, jednak bez dwóch kontuzjowanych zawodników. Przede wszystkim brakowało mu Zorana Arsenicia, który owszem usiadł na ławce rezerwowych, jednak dzień przed meczem nie trenował. Poza tym, również z powodów zdrowotnych, poza kadrą znalazł się Stratos Svarnas. Oznaczało to jedno. Raków przed arcyważnym meczem w Lidze Mistrzów stracił trzon defensywy. Nawet jej wzmocnienie w postaci Adnana Kovacevicia nie gwarantowało sukcesu.

Spotkanie zaczęło się nieźle dla mistrza Polski. Raków poprzez Fabiana Piaseckiego stworzył sobie pierwszą dobrą okazję do strzelenia gola. Napastnik trafił jednak w Kamila Grabarę. Gospodarze się rozpędzali, jednak zostali zgaszeni w dziewiątej minucie. Mohamed Elynounoussi próbował dośrodkowania w pole karne Vladana Kovacevicia. Sytuację próbował ratować Bogdan Racovitan. Rumuński stoper pechowo odbił piłkę, która zaskoczyła bramkarza Rakowa. Mistrz Polski już na początku dostał „gonga”.

Drugim była kontuzja Jeana Carlosa Silvy. Brazylijczyk doznał urazu pachwiny i mimo walki musiał zejść z murawy. Mimo problemów Raków nie odstawał od Kopenhagi. Pod wieloma względami mistrzowie Polski dorównywali przeciwnikowi. Brakowało im jednak skutecznego wykończenia oraz ostatniego podania. Pod koniec pierwszej odsłony spotkania mistrz Polski trafił do siatki. Władysław Koczergin dograł do Giannisa Papanikolaou, który pokonał Kamila Grabarę. Bramka Greka nie została jednak uznana. Podający Ukrainiec minimalnie spalił. Raków jednak nie zamierzał odpuścić. Choć na przerwę schodzili ze stratą, tak wcale nie byli na straconej pozycji.


Czytaj także:


Kopenhaga najwyraźniej odrobili zadanie domowe i zauważyli, że Raków prezentuje się lepiej po przerwie. Przez to goście z Danii wyszli na drugą odsłonę skoncentrowani. Prezentowali się dobrze. Raków, choć lepszy po przerwie, tak nadal miał problemy z ostatnim podaniem. Częstochowianie odznaczyli się w zasadzie jedynie zdecydowanie niecelnym strzałem Piaseckiego i uderzenie z dystansu Deiana Sorecsu, które przefrunęło minimalnie nad poprzeczką bramki Grabary.

Na stadionie w Sosnowcu słyszalny był jęk zawodu. W końcu to była świetna okazja do zdobycia gola. Podobnie było po uderzeniu Sonnego Kittela. Temu zabrakło kilku centymetrów by pokonać Grabarę. Upływający czas osłabiał Raków. Zespół z Kopenhagi z kolei bardzo dobrze pracowała w defensywie i spokojnie kreowała atak. Częstochowianie mieli ogromne problemy, by przełamać linię obrony przeciwnika z Danii.

Raków na swoje nieszczęście nie był w stanie wyprowadzić skutecznej akcji. Było ich bardzo wiele. Zmiennicy dodali podopiecznym Dawida Szwargi animuszu. Cóż jednak z tego, że lewą flanką atakował Srdjan Plavsić, skoro nic z tego nie wynikało. Próby Kittela także spełzły na niczym. Mistrzowie Polski przegrali i do Kopenhagi pojadą bez nawet minimalnej zaliczki. Co gorsza przerwana została seria Rakowa bez porażki jako gospodarz.


Raków Częstochowa – FC Kopenhaga (0:1)

0:1 – Racovitan, 9 min (samobójcza).

RAKÓW: V. Kovacević – Rundić (79. Plavsić), A.Kovacević, Racovitan – Tudor, Berggren, Papanikolaou, Jean Carlos (22. Sorescu) – Cebula (60. Kittel), Piasecki (79. Zwoliński), Koczergin (79. Lederman). Trener: Dawid SZWARGA.

KOPENHAGA: Grabara – Jelert, Vavro, Diks, Meling – Claesson (64. Lerager), Falk (86. Hojlund, Goncalves (79. Sorensen – Bardghji (64. Oskarsson), Larsson, Elyounoussi (79. Boilsese). Trener: Jacob NESSTRUP.

Sędziował: Irfan Peljto (Bośnia i Hercegowina). Żółte kartki: Oskarsson, Jelert.


Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus