Komentarz „Sportu”. Uczeń przerósł mistrza

Raków dokonał niemożliwego. Dotychczas żaden polski klub nie zdołał pokonać Karabachu. Oczywistym więc było, że zespołem, który dokona tego jako pierwszy muszą być częstochowianie. Uwielbiają oni dokonywać rzeczy historycznych. Jednak to nie pokonanie ekipy z Azerbejdżanu jest kluczem w całej układance.


Media skupiają się głównie na awansie do III rundy eliminacji Ligi Mistrzów pomijając jakże istotny fakt. Raków po raz pierwszy w historii zagra w fazie grupowej europejskich rozgrywek. Będąc w Gandawie i Pradze pamiętam, jak wielka złość i smutek panowały wśród częstochowian. Była ona odczuwalna na każdym kroku. Jednak dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, sezon po sezonie Raków pracował dalej. Nie osłabiał zespołu, a jeszcze go wzmacniał, by spełnić jedno ze swoich marzeń.

Oczywiście, Liga Konferencji Europy, już po Karabachu pewna, nie załagodzi apetytu mistrza Polski. Raków dopiero się rozkręca. Patrząc na wydarzenia boiskowe z Częstochowy i Baku można być pewnym, że częstochowianie z Arisem Limassol, nawet po efektownym rozbiciu przez Cypryjczyków BATE, broni nie złożą. Raków stawia sobie poprzeczkę wyżej. Oficjalny komunikat, jaki padł z ust kapitana, Zorana Arsenicia jest jeden – celem jest Liga Mistrzów. Patrząc realnie na szanse częstochowian w pojedynkach z potencjalnymi rywalami w IV rundzie eliminacji – są one niewielkie.

Nie odbieram Rakowowi szansy, ale trudno mi sobie wyobrazić sytuację, by częstochowianie pokonali dla przykładu Dinamo Zagrzeb. Jeżeli tak się stanie, to schylę czoło przed Dawidem Szwargą, jego zespołem i sztabem. Wówczas dokonają niemożliwego. Patrząc z drugiej strony Aris jest w zasięgu częstochowian. Pokonanie go zapewni mistrzowi Polski fazę grupową Ligi Europy. A to poziom jak najbardziej pasujący do kadry i siły, jaką dysponuje Raków.

Na pochwalę po dwumeczu zasłużył szkoleniowiec Rakowa, Dawid Szwarga. Jego poprzednik i „nauczyciel”, Marek Papszun obserwując spotkanie z Karabachem mógł mieć jednocześnie uczucie dumy, ale i lekkiej zazdrości.


Czytaj także:


W końcu to on zbudował przez lata trzon zespołu, który zapewnił sobie puchary. Papszun w końcu prowadził zespół w dwóch, nieudanych jednak, kampaniach do Ligi Konferencji Europy.

Szwarga jednak nie otrzymał wszystkiego na tacy. Wiele zmienił w zespole nie tylko pod względem personalnym, ale i taktycznym. Pokazał tym samym krytykom, że potrafi reagować w trudnych momentach. Wie, jak zarządzać meczem i jak ustawić zespół do gry ofensywnej, jak i głębszej obrony. Papszun może być dumny ze swojego „ucznia”. W końcu ten pod jednym względem przerósł mistrza.

Trzeba dodać tutaj, że Szwarga dostał ogromne wsparcie z klubu. Nie tylko chodzi o mocne poparcie, za które szkoleniowiec odpłaca. Mowa także o transferach. Mistrzowie Polski rzucili wszystko na jedną kartę i zakontraktowali kilku ciekawych graczy, którzy podnieśli jakość sportową, choćby Sonny Kittel czy John Yeboah. Szwarga ma pole manewru nas wielu pozycjach. Pora więc w starciu z Arisem pokazać, że w Rakowie drzemie potencjał na więcej niż tylko Liga Konferencji.


Na zdjęciu: Raków dokonał niemożliwego. Fran Tudor był jednym bohaterów drugiego meczu.
Tomasz Kudala / PressFocus