Podwójny nelson. Uwolniony potencjał

Awans Ruchu Chorzów do ekstraklasy jest – bez dwóch zdań – sukcesem zbiorowym. Zapracowali nań piłkarze, trenerzy i działacze, swoją cegiełkę dołożyli również kibice.


Nie zamierzam z kimkolwiek licytować się i polemizować, kto miał największy wkład w powrocie „Niebieskich” do elity. Moim zdaniem – to oczywiście subiektywna ocena – głównym architektem tego sukcesu jest trener Jarosław Skrobacz. Oczywiście w pojedynkę wiele by nie zdziałał, więc czapki z głów przed jego pomocnikami i współpracownikami.

Niedawno zastanawiałem się, jak długo znam obecnego szkoleniowca Ruchu. Za cholerę nie mogłem precyzyjnie wskazać momentu pierwszej rozmowy, wymiany poglądów itp. By nie popełnić kłamstwa lustracyjnego powiem krótko: trenera Skrobacza znam…. ho, ho, ho. A może jeszcze dłużej.

Nim wypłynął na szerokie wody, pracował w Odrze Wodzisław z najstarszymi zespołami juniorów, zespołem Młodej Ekstraklasy, drugą drużyną, która grała wówczas na poziomie IV ligi, czyli obecnej trzeciej. Skrobacz nigdy nie ukrywał, że to był dla niego prawdziwy poligon doświadczalny. Obserwował treningi pierwszego zespołu („nie oddałbym tego za żaden staż”), a miał się od kogo uczyć, bo współpracował między innymi z Waldemarem Fornalikiem, Franciszkiem Smudą, Jackiem Zielińskim, Leszkiem Ojrzyńskim, Marcinem Broszem.

„Rozpoznawalnym” trenerem został w momencie, gdy przejął pałeczkę od Leszka Ojrzyńskiego, gdy Odra walczyła w I lidze. To był sezon 2010/2011. Wprawdzie wodzisławianie pożegnali się z zapleczem ekstraklasy, ale najmniej winy było w tym trenera.


Czytaj także:


Latem 2011 roku znalazł się w sztabie szkoleniowym GKS-u Katowice, pełniąc funkcję asystenta trenera Rafała Góraka. Nie brzydził się zejść kilka pięter niżej, prowadząc Naprzód Rydułtowy, czy Pniówek 74 Pawłowice. Trampoliną dla niego jako trenera była praca w III-ligowym wówczas GKS-ie Jastrzębie, w którym wylądował 4 maja 2016 roku. Wygrywając sześć z siedmiu meczów uchronił zespół przed degradacją, a potem roku po roku awansował z nim do Fortuna 1. Ligi.

Drzemiącego w nim potencjału nie potrafił wydobyć właściciel Miedzi Legnica Andrzej Dadełło, ale to temat na inne opowiadanie. Skorzystał na tym Ruch Chorzów, a prezes Seweryn Siemianowski na pewno nie żałuje, że postawił na Jarosława Skrobacza. Trenerska mądrość „Skrobiego” polega również na właściwym doborze współpracowników, którzy na piłce nożnej zjedli zęby. To praktycy, a nie mole książkowe, więc ich doświadczenie jest po prostu bezcenne. Kto bowiem odważy się zakwestionować kompetencje Jana Wosia (324 mecze w ekstraklasie, 31 goli) i Wojciecha Grzyba (302 mecze, 30 goli)?


Na zdjęciu: Jarosław Skrobacz (z prawej) nie mógł powstrzymać wybuchu euforii. Jest to zrozumiałe, bo wprowadził Ruch Chorzów do elity polskiego futbolu.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.