Nie zwieszać głów…

Nie jesteśmy zespołem, który pogardziłby wzmocnieniem jakiejkolwiek pozycji – nie ukrywa Jarosław Skrobacz, trener „Niebieskich”, którzy w weekend wylądowali w strefie spadkowej. Ruch Chorzów ma problemy.


Sobotnia porażka z Jagiellonią (0:1) w połączeniu z niedzielnym zwycięstwem Śląska nad Lechem sprawiła, że „Niebiescy” po pięciu kolejkach wylądowali w strefie spadkowej – mając w dodatku rozegranych komplet meczów.

Problemy kadrowe przeszkadzają

Tego nie można powiedzieć o wszystkich zespołach, choćby o Koronie, czyli jednym z dwóch rywali (obok Puszczy), których wyprzedza dziś Ruch. Jeśli beniaminek nie chce okopać się w dolnych rejonach tabeli, w takich spotkaniach, jak z białostoczanami musi zdobywać punkty.

– Od 65-70 minuty byłem przekonany, że Jagiellonia była usatysfakcjonowana, zadowolona z remisu. To my próbowaliśmy atakować bardziej odważnie; bardziej się odkrywaliśmy, ryzykowaliśmy. Można się było spodziewać, że to raczej my strzelimy na 1:0, nie Jagiellonia. Taka jednak jest piłka, to normalna rzecz, nie takie spotkania się przegrywało. Żałujemy, że nie zdobyliśmy przynajmniej punktu.

– Mówimy zawodnikom, że nie ma powodów, by zwieszać głowy i zbyt długo zatrzymywać się przy tym spotkaniu, bo czekają nas kolejne. Jako zespół musimy wyglądać pod każdym względem bardzo dobrze, by w tej lidze punktować. Fizycznym, mentalnym, realizacji założeń… – wylicza Jarosław Skrobacz, trener Ruchu.

Beniaminek zmaga się z kilkoma problemami kadrowymi. – Julek Letniowski, na którego liczymy, ma uraz, podobnie Wiktor Długosz. To wszystko drobne sytuacje, które trochę komplikują nam działanie, ale nie są to poważne kontuzje, tylko nazwijmy je agrafkowymi i lada moment powinniśmy się z nimi uporać. Większy problem jest z Dawidem Barnowskim, ma boreliozę, co powoduje, że mamy duży kłopot z młodzieżowcem – nie kryje Skrobacz.

Przydałyby się wzmocnienia

Okienko transferowe powoli się zamyka, ostatnim ruchem kadrowym dokonanym przez „Niebieskich” było zakontraktowanie Filipa Starzyńskiego na kilkanaście dni przed startem sezonu. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że chorzowianom przydałyby się wzmocnienia, wciąż nie upadł temat pozyskania skrzydłowego Miłosza Kozaka z I-ligowego Górnika Łęczna.

– Nie jesteśmy zespołem, który pogardziłby wzmocnieniem jakiejkolwiek pozycji, w każdej formacji. Znamy swoje możliwości transferowe, dlatego cały czas powtarzam, że jesteśmy zadowoleni z tego, co mamy. A to, że Skrobacz chciałby jeszcze dwóch zawodników do środka pola, środkowych obrońców… Po co o tym mówić? Każdy trener chciałby mieć najlepszych zawodników, gwarantujących coś.


Czytaj także:


– Mamy taki stan posiadania, jaki mamy i z niego musimy wyciągnąć maksa. Wtedy będziemy zadowoleni i nie mieli sobie nic do zarzucenia. A to, czy na rynku jeszcze coś działamy… No działamy, ale nasze możliwości, między innymi finansowe, są takie, a nie inne. Nie jest to koncert życzeń – podkreśla szkoleniowiec Ruchu.

Drużyna z Cichej kolejny mecz rozegra w sobotni wieczór – niby na wyjeździe, ale tam, gdzie od lutego sama podejmuje rywali, czyli przy Okrzei z Piastem Gliwice. – Musimy zrobić wszystko, by tydzień do kolejnego spotkania wyglądał dobrze, byśmy weszli w następny mecz z olbrzymią wolą zwycięstwa i wiarą, że to, co robimy, musi przynieść efekt w postaci zdobyczy punktowej – mówi trener Skrobacz.
(WChał)


Na zdjęciu: Ruch Chorzów ma problemy. 4 punkty w 5 kolejkach to dorobek, który póki co plasuje „Niebieskich” w strefie spadkowej ekstraklasowej tabeli.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus