Walczyli nawet za boiskiem

Marian Piechaczek i Albin Wira wspominają najbardziej pamiętne mecze Ruchu z GKS-em Tychy i liczą na awans „Niebieskich”.


Wprawdzie kibice Ruchu Chorzów i GKS-u Tychy – delikatnie rzecz ujmując – nie żyją w przyjaźni, ale w historii obydwu klubów można znaleźć zawodników, którzy połączyli te dwa kluby. Edward Herman z niebieskimi zdobył mistrzostwo Polski w 1968 roku. Następnie wystrzelał dla trójkolorowych awans do ekstraklasy i zagrał w niej jeszcze w sezonie 1974/75 roku.

Natomiast Marian Piechaczek w Tychach jako kapitan sięgnął po wicemistrzostwo Polski w 1976 roku, a po spadku tyszan do II ligi przeniósł się do Chorzowa i w 1979 roku wywalczył tytuł.

Byłoby ich szkoda

– A teraz korzystając z wejściówek dla oldbojów, bo obydwa kluby, w których odnosiłem swoje największe sukcesy, pamiętają o swoich byłych piłkarzach, chodzę i na mecze GKS-u Tychy, i na mecze Ruchu – mówi Marian Piechaczek.

– Na ten sobotni w Gliwicach też się wybieram i liczę na dobra grę. Patrząc na sytuację w tabeli, w której GKS-owi już – jak to się mówi – „nic nie grozi”, bo zapewnił sobie utrzymanie, a strefa barażowa jest za daleko, byłoby mi szkoda chorzowian, gdyby nie zdobyli punktów dających im bezpośredni awans do ekstraklasy.

Ruch - GKS Tychy
Marian Piechaczek to jedna z postaci będąca spoiwem historii chorzowskiego-tyskiego futbolu. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus

Wiem jednak doskonale, że takie kibicowskie życzenia to jedno, a boiskowe wydarzenia to drugie. Pamiętam doskonale obydwa mecze z Ruchem z sezonu, w którym zdobyliśmy wicemistrzostwo Polski. Szczególnie mam w oczach taki moment spotkania z rundy jesiennej w Chorzowie, gdzie Edek Herman walczył o piłkę z Marianem Ostafińskim, który nie odpuszczał ani na krok. Walczyli z taką zaciętością, że… nie zauważyli, że są już za linią końcową. Ruch wygrał wtedy 3:2, a u nas wiosną też zwyciężył 1:0, choć to my mieliśmy ogromną przewagę.

Piotrek Czaja bronił jednak wtedy niesamowicie i nie dał się pokonać. Tuż przed przerwą Józek Kopicera strzałem z polowy boiska pokonał Gienka Cebrata, który za daleko wyszedł ze swojej bramki. Co prawda po tym zwycięstwie chorzowianie zostali liderem, ale ostatecznie zakończyli sezon na czwartym miejscu. Nam do mistrzostwa zabrakło bramek, bo na mecie mieliśmy tyle samo punktów, co Stal Mielec, która została mistrzem – dodaje Marian Piechaczek.

Rekord frekwencji

W tym wspominanym przez Mariana Piechaczka meczu w Tychach grał także 4-krotny mistrz Polski Albin Wira, wtedy piłkarz Ruchu, a następnie trener, który w 1992 roku wprowadził tyszan na zaplecze ekstraklasy. Jednocześnie wypromował Radosława Gilewicza oraz Krzysztofa Bizackiego, którzy na kartach historii piłki nożnej zapisali się także niebieskimi zgłoskami.

– Tamten mecz z 1975 roku pamiętam, bo do dzisiaj mówi się o nim, że został ustanowiony rekord frekwencji w Tychach – wspomina Albin Wira. – Oficjalnie na trybunach było 25 tysięcy, ale wszyscy twierdzą zgodnie, że ta granica zostało mocno przekroczona. Później jeszcze jako trener miałem okazję pracować i w Tychach, i w Chorzowie, ale Ruchu i GKS-u szły wtedy różnymi drogami. Raz byłem jednak blisko takiego starcia chorzowsko-tyskiego, gdy na początku sezonu w 1996 roku prowadziłem Sokoła Tychy.


Czytaj także:


Dwa pierwsze mecze wygraliśmy, dwa następne przegraliśmy. Przed piątą kolejką, w której czekał na mecz w Chorzowie, ówczesny dyrektor sportowy Bogusław Kaczmarek przejął zespół. Do mojego starcia z Ruchem więc ostatecznie nie doszło, bo w piłce niczego nie można być pewnym. Dlatego przed meczem w Gliwicach, gdzie na pewno kibice będą 12. zawodnikiem Ruchu, też trudno wyrokować, jaki będzie wynik. Wszystko się może zdarzyć. Piłkarskie umiejętności są „na styku”, może ciut wyższe – po stronie chorzowian.

Wydaje mi się też, że drużyna Ruchu jest bardziej skoncentrowana na swoim celu. Nie była faworytem, bo startowała jako beniaminek, ale już dokonała czegoś niezwykłego. To jest swego rodzaju fenomen, który zadziwiał przez cały sezon. Mam nadzieję, że w sobotę postawi pieczęć na awansie – kończy Albin Wira.


Na zdjęciu: Mecz Ruch – GKS Tychy zapowiada się emocjonująco. Tyszanie postarają się o niespodziankę?

Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.