Tak trzeba to robić

Chorzowianie mieli na ten mecz konkretny plan. Dzięki jego realizacji po meczu Ruch – ŁKS zainkasowali pierwszy komplet punktów w tym sezonie.


Każdy wie, że nie będzie w tym sezonie łatwo. Dlatego kiedy Ruch mierzy się z pozostałymi beniaminkami, musi robić wszystko, aby ich ogrywać. Z ŁKS-em się udało i choć minęły dopiero dwie kolejki, łodzianie powoli zaczynają się już nerwowo kręcić. Trzeba uczciwie powiedzieć, że na papierze ich skład wygląda lepiej niż ten chorzowski, ale nazwiska nie grają. W Łodzi mogą mieć przebłyski z sezonu 2019/20. Wówczas również byli beniaminkiem ekstraklasy, również chcieli grać ambitny futbol, techniczny, podaniami, rozgrywając od tyłu… Tyle że coś wówczas nie wyszło, zajęli ostatnie miejsce w tabeli i z hukiem wrócili do I ligi.

Na stadionie w Gliwicach lepiej naoliwioną maszyną byli zdecydowanie „Niebiescy”. Nie można powiedzieć, aby ŁKS nie miał swoich sytuacji, lecz nie było ich wcale na pęczki. Zresztą współczynnik goli oczekiwanych wyraźnie mówi, że i ze statystycznego punktu widzenia rezultat był sprawiedliwy. Ruch zapracował sobie na 2,53 trafienia, zaś ŁKS – na 0,87. Po raz kolejny kluczową postacią 14-krotnych mistrzów Polski był Daniel Szczepan. Może i wciąż czeka na swoje pierwsze trafienie w ekstraklasie, ale dla „Niebieskich” jest postacią w ataku kluczową. Bez 28-latka nie byłoby żadnej z trzech do tej pory zdobytych przez Ruch bramek.


Czytaj więcej:


Na inaugurację w Lubinie to po jego strzale piłkę do własnej siatki wpakował Aleks Ławniczak. W starciu z ŁKS-em to właśnie on przepchnął jak dziecko Nacho Monsalve, by wystawić futbolówkę Kacprowi Michalskiemu (który „na raty” umieścił ją w siatce). W drugiej połowie to także Szczepan zgarnął piłkę w środku pola, ruszył przed siebie i wystawił ją Tomaszowi Swędrowskiemu, a temu pozostało tylko wykończenie.

Łodzianie nie byli najtrudniejszym rywalem, z jakim przyjdzie mierzyć się Ruchowi w ekstraklasie – ale właśnie dlatego trzeba z takimi przeciwnikami punktować. Za tydzień już tak łatwo nie będzie, bo chorzowianie zmierzą się w Warszawie z Legią.


Fot. Łukasz Laskowski/Pressfocus