Muszą się z nimi liczyć

Skra ma chwilową zadyszkę finansową związaną z modernizacją stadionu.


Jeżeli ktoś się spodziewał, że po spadku z I ligi Skra Częstochowa wpadnie w dołek to musi się przyznać, że nie docenił prezesa Artura Szymczyka. Drużyna klubu z klonowym liściem w herbie, mimo hurtowego odejścia podstawowych piłkarzy i pierwszego trenera, zdobywa punkty i po 15 kolejkach plasuje się na strefie barażowej.

Dobry rezultat

– Jesteśmy spadkowiczem po przejściach. Jednak jeżeli chodzi o nasz wynik na finiszu rundy jesiennej to mogę stwierdzić, że jestem zadowolony – mówi sternik Skry. – Przy tak przemeblowanym składzie, bo w kadrze zostało tylko 5 zawodników, którzy grali u nas w poprzednim sezonie, a doszło 17 nowych piłkarzy i kadrę uzupełniono juniorami, fakt, że jesteśmy w szóstce należy uznać za dobry rezultat. Oczywiście jeszcze za wcześnie, żeby się cieszyć z tego, że jesteśmy w grupie dającej możliwość gry w barażach. Jednak sam fakt, że patrzymy w górę tabeli, a nie oglądamy się na jej „ogon” sprawia satysfakcję.

– Tym bardziej gdy się patrzy na grę zespołu, który latem się praktycznie narodził. Zawodnicy z meczu na mecz poznawali się w szatni i na boisku. Z tym co zaprezentowali w domowym spotkaniu 13. kolejki z Wisłą Puławy, przekonująco wygrywając 4:1 oraz tydzień później 3:1 z plasującymi się wtedy na 4. pozycji rezerwami ŁKS-u, udowodnili, że zespoły z czołówki muszą się z nimi liczyć. Mnie to bardzo podbudowało i liczę, że rundę jesienną zakończymy w pierwszej szóstce.

Docenić sztab szkoleniowy

Wprawdzie przed tygodniem częstochowianie przegrali na swoim boisku 1:2 ze Stalą Stalowa Wola, ale potraktowali tę porażkę jako wypadek przy pracy. Na sobotni mecz w Olsztynie zespół Konrada Geregi znowu wybiegnie żeby walczyć o komplet punktów.

– Trzeba oddać sztabowi szkoleniowemu, który po odejściu Jakuba Dziółki do Rakowa Częstochowa, został w praktycznie takim samym składzie. Dołączył tylko Tomasz Pawliczak jako asystent analityk, że wykonał latem bardzo dobrą pracę – dodaje prezes klubu spod Jasnej Góry.

– Trzeba to docenić, szczególnie, że sporo spotkań wygraliśmy w końcówkach, a trzy z czterech przegranych spotkań przerywaliśmy grając w osłabieniu. Dwie czerwone kartki w Krakowie podczas meczu z Hutnikiem, jedna u nas w spotkaniu z Olimpią Elbląg oraz w Siedlcach w potyczce z Pogonią też mają swoją wymowę. Może gdyby tych osłabień nie było punktów byłoby znacznie więcej. Jednak nie ma powodu do narzekania, bo do lidera mamy tylko 4 punkty straty.


Czytaj także:


– Cieszy mnie też to, że pełną odpowiedzialność za atmosferę w szatni i za mobilizację oraz zaangażowanie drużyny wzięli na swoje barki „starzy” Piotrek Nocoń, Adam Mesjasz i Adam Olejnik. Pochwalić mogę też Przemka Sajdaka. Gra u nas co prawda od sierpnia 2021 roku, ale udowadnia, że jest „skrzakiem” pełną gębą. Nie mogę też zapomnieć o kluczowej postaci czyli Karolu Szymkowiaku. Nasz bramkarz, który dołączył do nas w poprzednim sezonie, ale w I lidze rozegrał tylko 3 spotkania, udowadnia, że jest mocnym punktem. Zresztą 7 spotkań bez straty gola jest tego najlepszym potwierdzeniem.

Dobre miejsce dla rozwoju

Dobrze radzą sobie także młodzi piłkarze. Grę w Skrze traktują jako okazję do rozwoju swoich umiejętności. – 20-letni Tobiasz Kubik, który imponuje żywiołowością i Janek Ciućka, który dostawał trochę mniej minut na pokazanie swoich umiejętności potwierdzają, że nasz klub jest dobrym miejsce do rozwoju – wylicza Artur Szymczyk. – Większość wykorzystuje czas jaki im dajemy na grę na szczeblu centralnym pokazanie się z jak najlepszej strony. Niestety ciągle mogą ich oglądać kibice… tylko naszych rywali, bo nasi sympatycy ciągle muszą czekać. Dopiero w przyszłym sezonie będziemy mogli zagrać przed własną publicznością, a na razie musimy grać u siebie bez kibiców.

– W tej chwili zakończone są sprawy formalne, czyli pozwolenia i projekty oraz zgoda na wycinkę drzew. Wybrany jest już także materiał, a ponieważ przetarg też już jest za nami to szukamy… finansów. W tej chwili bowiem sytuacja wygląda tak, że sami zostali z tym problemem. Może się nic w tym temacie nie zmienić, chyba że samorząd Częstochowy mile mnie zaskoczy. To się także odbija na kondycji finansowej klubu. Mamy chwilową zadyszkę głównie spowodowaną wkładem własnym w modernizację stadionu i musimy sobie z tym poradzić.


Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus