Taniec na trampolinie

Śląsk Wrocław po meczu z Jagiellonią Białystok. Po raz ostatni Śląsk serię czterech zwycięstw z rzędu miał w sezonie 2011/2012, gdy sięgał po mistrzostwo Polski.


Zapewne niewielu kibiców Śląska Wrocław pamięta, kiedy ich drużyna wygrała cztery mecze z rzędu w rozgrywkach ligowych. Takiej sztuki zespół z Oporowskiej dokonał w sezonie 2011/2012, w którym sięgnął po mistrzowską koronę. Wówczas Śląsk prowadzony przez Oresta Lenczyka sięgnął po komplet punktów w kolejkach 11-14, zwyciężając kolejno Podbeskidzie Bielsko-Biała (1:0), Lechię Gdańsk (1:0), Zagłębie Lubin (5:1) i Jagiellonię Białystok (2:0).

Kiedy taką serię miał trener wrocławian Jacek Magiera? – Musiałbym wrócić do czasów Legii Warszawa – przyznał 46-letni szkoleniowiec. – Nie ukrywam, że jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, że po raz czwarty wygraliśmy.

Siła pragmatyzmu

Wiktoria z Jagiellonią nie przyszła wrocławianom łatwo, bo przeciwnik zawiesił gospodarzom bardzo wysoko poprzeczkę. Świadczy o tym chociażby czas posiadania piłki – 65:35 procent na korzyść gości. – Mieliśmy na ten mecz swój plan, zważając na to, jak wyglądało ostatnie dziesięć dni dla Śląska – powiedział trener Magiera. – Patrzyliśmy na energetykę, czy czas podróży ze Szczecina.

– Wiedzieliśmy, że im dłużej będzie trwał mecz, tym będziemy konkretniejsi, będziemy szybciej biegać i stwarzać sobie sytuacje bramkowe. I tak też było. Potwierdziło się, że I połowa będzie na wyczekanie rywala, kontrataki. Byliśmy zespołem pragmatycznym, który nie dopuścił do groźnej sytuacji Jagiellonii. Wiedzieliśmy, że jest to zespół bardzo dobrze zorganizowany w ataku oraz obronie. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że pierwsze 10-15 minut drugiej połowy to czas, żeby mocniej ruszyć na przeciwnika.

– I ta druga połowa zaczęła się dla nas świetnie, bo po przejęciu piłki w środkowej strefie boiska Erik Exposito strzelił gola na 1:0. Wielkie uznania dla drużyny za to, że po stracie gola dalej atakowała, grała w ataku pozycyjnym i ostatecznie zdobyła bramkę, która dała nam zwycięstwo. Uważam, że było ono zasłużone i cieszymy się z tego momentu.

Hiszpański torreador

Nie da się ukryć, że „ojcem” ostatniego zwycięstwa Śląska był wspomniany wcześniej Erik Exposito. To Hiszpan niczym torreador na corridzie ściąga kibiców na trybuny. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę Jacek Magiera. – Zawsze widziałem w Eriku duży potencjał – potwierdza szkoleniowiec. – Hiszpan może być wybitnym piłkarzem, dla którego przychodzi się na stadion. Śląsk to jest Erik i elektryzuje wszystkich kibiców. Cieszę się, że tak to wygląda. Najważniejsza jest świadomość, co przed nim i co ma robić. Ma już osiem punktów w klasyfikacji kanadyjskiej, a co będzie w grudniu, czerwcu? Na pewno będziemy rozmawiać z ludźmi z klubu i miasta.

Cel bez zmian

Jakie są teraz cele na ten sezon? Cele nie zmieniają się. Dalej chcemy być w górnej dziesiątce tabeli, wygrywać z każdym. Wiem, że wykonaliśmy dobrą pracę, a ostatnie mecze dały dużo nadziei. Za dwa tygodnie czeka nas mecz z Puszczą Niepołomice i pojedziemy do Krakowa po komplet punktów. Jeśli ktoś jest minimalistą, nie osiągnie sukcesu. Teraz czas na dwa tygodnie oddechu, będziemy czynnie odpoczywać.


Czytaj także:


– Piłkarze dostali dwa dni wolnego, a następnie spotykamy się na treningu i przygotowujemy się do kolejnego meczu. Podczas meczu z Jagiellonią na stadionie pojawiła się duża liczba kibiców, która żywiołowo nas wspierała przez całe spotkanie. Liczymy na to, że fanów będzie jeszcze więcej, że ten piękny stadion będzie zapełniony i pobijemy kolejny rekord frekwencji (mecz z „Jagą” obejrzało 19297 kibiców, a wcześniej z Lechem – 20045 – przyp. BN).


Na zdjęciu: Erik Exposito (w środku) to niekwestionowany lider Śląska, przy którym odpowiednich szlifów nabiera młodzież (z lewej Mateusz Żukowski).

Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus