Pójdą w ogień!

Sławomir Peszko niespodziewanie szybko wkroczył na trenerską ścieżkę. Wieczystej, a zwłaszcza jej sponsorowi, nie odmawia.


Po zakończeniu piłkarskiej kariery były reprezentant Polski zaangażował się w kolejne projekty (działa m.in. w branży mieszanych sztuk walki MMA), ale pozostał w krakowskim klubie jako pracownik działu sport. Miał wpływ na pozyskanie Jacka Góralskiego, którego po objęciu stanowiska trenera wyznaczył na pierwszego kapitana. Przekonuje, że wciąż jest tymczasowym szkoleniowcem. W tej kwestii nic nie powinno się zmienić do sobotniego spotkania z Unią Tarnów.

Liga najważniejsza

W jego debiucie Wieczysta pokonała na wyjeździe KSZO 1929 Ostrowiec Świętokrzyski. Cztery dni później w Pucharze Polski zdecydowanie uległa Piastowi Gliwice. Peszko wystawił rezerwowy skład. – Nie było moim celem rzucić kogoś na „minę”, żeby słabiej zagrał. Chciałem, by wystąpili w meczu i wiedzieli, że są potrzebni na ligę, żeby byli w rytmie meczowym. Jakość piłkarska rywala była może o jeden-dwa stopnie wyższa, ale jak patrzę na to spotkanie, po jakich błędach straciliśmy bramki, to nie do końca ten wynik przyjmuję – nie kryje Sławomir Peszko.


Czytaj także:


Uważa, że początek być nieśmiały, co mogło wynikać z klasy rywala. Do tego szybko stracili gola. – Ale w drugiej połowie już mi się wydawało, że mamy trochę kontrolę, stworzyliśmy jakąś sytuację, rzut rożny. Straciliśmy jednak drugą bramkę i zeszło powietrze. Zdecydowałem się też zmienić Jacka Góralskiego, żeby oszczędzić go na ligę. Szybko wymazujemy ten mecz. Skupiamy się na wydostaniu z III ligi, bo to jest cel numer jeden. Mógłbym wystawić pierwszy skład z Ostrowca, ale w sobotę nie miał by tej jakości, której potrzebuję na Unię – tłumaczy 38-latek.

Zaskoczenie

Zawodnik, który z Wieczystą wywalczył dwa awanse do IV i III ligi, zastąpił Macieja Musiała. Stanowisko pierwszego trenera zwolniło się 18 września, po zaledwie ośmiu kolejkach. Nie spodziewał się, że tak szybko zostanie trenerem. Posiada licencję UEFA A, która zdobył w czasie kursu dla wybitnych piłkarzy. – To była dziwna decyzja, bo uczestniczyłem we wszystkich rozmowach, gdy szukano trenera. Nie do końca udało się porozumieć z kandydatami, więc zapytano mnie, czy nie wskrzesiłbym w drużynie pozytywnego nastawienia choć przed kolejnym meczem. Wiem, co robiłem z tymi piłkarzami na boisku i poza nim, a teraz mam ich ustawiać i motywować… – rozmyślał. – Z racji bardzo dobrych relacji z prezesem, powiedziałem, że to biorę, ale poprosiłem, by nadal szukali trenera. Jestem pracownikiem klubu, więc zostanę, nie opuszczę go – zapewnia.

Raz „Peszkin”, raz trener

– Bardzo przeżywam mecze, choć wiem, że nie mam wpływu. Próbuję korygować, ale z daleka nie wszystko słychać. Ile tylko mogę, staram się przekazywać zawodnikom pozytywne nastawienie, by sprzedali to, co mają najlepsze. Skoro pracujesz cały tydzień, to dlaczego nie masz wykorzystać umiejętności w czasie meczu? – podkreśla.

Ma świadomość, że nie jest jeszcze wybitnym fachowcem, ale ma sztab, który zwróci uwagę na niuanse taktyczne i pomoże przygotować trening. Większość podopiecznych zwraca się do niego po imieniu lub używając pseudonimu „Peszkin”. W czasie zajęć słychać jednak słowo „trener”. – Jeszcze niedawno byłem w szatni i z większością jestem na koleżeńskiej stopie. Wiem, jak budować w nich entuzjazm i wolę walki, jak przywrócić im charakter do ambitnej gry w III lidze. Właśnie tym wygrywa się tę ligę. Jeżeli dołożą to do tego, co mają w głowach i nogach, to jestem spokojny. Czuję, że pójdą za mną w ogień – kończy.


Na zdjęciu: Sławomir Peszko (z lewej) jest przekonany, że ma poparcie szatni Wieczystej.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus