Nie może doczekać się ekstraklasy

Jestem niesamowicie szczęśliwy – mówi Tomasz Foszmańczyk, kapitan chorzowskiego Ruchu, który przedłużył o rok wygasający 30 czerwca kontrakt.


To jedna z najbardziej niesamowitych historii ostatnich lat w polskiej piłce. Tomasz Foszmańczyk wiosną 2019 roku – po ponad dekadzie – wrócił do Ruchu rozwiązując kontrakt z Chojniczanką. Nie zdołał uchronić go przed spadkiem z drugiej ligi. W mediach społecznościowych furorę zrobiło zdjęcie, na którym siedzi sam na ławce rezerwowych z twarzą ukrytą w dłoniach, mając w tle puste trybuny. Wykonane zostało po remisowym meczu z Błękitnymi Stargard, w którym zmarnował karnego i który przesądził o degradacji. W wieku 37 lat, po trzech z rzędu awansach, „Fosa” jako kapitan „Niebieskich” wbiegł podczas sobotniej fety na główną trybunę stadionu przy Cichej, wznosząc puchar będący nagrodą od PZPN za powrót do ekstraklasy.

– Przed sezonem nie myśleliśmy o awansie i mówię to bez żadnej kurtuazji. Mówiliśmy sobie tylko, by dobrze wystartować, a potem pomyśleć, co się dalej wydarzy – mówi Foszmańczyk, który z poważnej szansy na ekstraklasę zdał sobie sprawę dość późno.

– W kwietniu, po meczu z Wisłą, który wygraliśmy w Gliwicach. To był przełomowy moment, byliśmy wtedy po trochę gorszej serii. Uwierzyliśmy wtedy, że możemy znowu być mocni i w konsekwencji wywalczyć awans – wspomina kapitan „Niebieskich”, którzy w sobotę świętowali na dwóch stadionach. Nim wrócili na Cichą, bawili się już w Gliwicach. Przymusowa wyprowadzka na Okrzei nie dość, że nie „zabiła” Ruchu w walce o awans, to można odnieść wrażenie, że wzmocniła.


Czytaj także:


– Ani przez moment rundy rewanżowej nie poczuliśmy się jak na obcym stadionie. Można powiedzieć, że doping w Gliwicach był jeszcze lepszy niż na Cichej. Stadion Piasta jest zadaszony, to robi efekt, było niesamowicie. Nikt z nas, który miał przyjemność grać na Cichej, nie przeżył takiego dopingu, jak w Gliwicach. I myślę też, że takiego zjednoczenia w trudnych chwilach, których nie brakowało. To był dla nas bardzo trudny sezon, a na boisku wyglądało to dużo łatwiej niż mogło się wydawać. Sporo osób może nie mieć świadomości, jak wiele kosztowało to wszystko emocji, nerwów. Poradziliśmy sobie i z tego jestem dumny. Czapki z głów przed drużyną, kibicami – podkreśla Foszmańczyk i wylicza:

– Wywalczyliśmy ten awans kolektywem, atmosferą, a może w mniejszym stopniu umiejętnościami piłkarskimi. Ale w tych najważniejszych momentach też się nimi broniliśmy. Ich na pewno nie zabrakło, też je posiadamy – zaznacza pomocnik, którego kontrakt wygasał 30 czerwca. Jednak po nieco gorszej jesieni miał tak dobrą wiosnę, że trudno było wyobrazić sobie, by miał opuścić Cichą.

– Jestem niesamowicie szczęśliwy, że będę miał przyjemność i dumę nosić koszulkę z „eRką” na piersi w ekstraklasie. Już nie mogę się tego doczekać – mówi 37-latek, który na najwyższym szczeblu rozegrał ledwie 41 meczów – 15 w Koronie Kielce w sezonie 2012/13 oraz 26 w Bruk-Becie Termalice Nieciecza w rozgrywkach 2015/16. Do ekstraklasy wróci po 7 latach. A po 6 latach wróci Ruch…


Czytaj więcej o Ruchu Chorzów


– To pytanie niekoniecznie na teraz, bo nie wszystko jeszcze do nas dociera, ale wiem, że przed nami na pewno trudny rok. W pierwszej lidze też spodziewaliśmy się bardzo trudnego zadania, wszystko świetnie się udało, ale teraz… będzie bardzo trudno. Dużo pracy przed zarządem, sztabem, by znowu przebudować drużynę. Mamy świadomość, że w tym składzie byłoby nam bardzo ciężko w ekstraklasie. Nie ma się co oszukiwać i czarować – nie kryje „Fosa”.


Na zdjęciu: Od trzeciej ligi do ekstraklasy – tak niesamowitą drogę u schyłku swej piłkarskiej przygody przebył Tomasz Foszmańczyk z Ruchem.
Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.