Twierdza odczarowana

Trzy porażki z rzędu mocno poirytowały kibiców i drużynę Zagłębia Sosnowiec.


Zagłębie Sosnowiec od początku sezonu jest komplementowane za niezłą grę i do piątku cieszyło się mianem niepokonanego na Stadionie Zimowym. Na zakończenie pierwszej oraz inaugurację drugiej rundy sosnowiczanie grali się z kandydatami do podium, GKS-em Tychy oraz Re-Plastem Unią Oświęcim. Porażki 0:2 i 1:2 sprawiły, że drużyna zakotwiczyła na siódmym miejscu z dorobkiem ośmiu punktów. Licznie zgromadzeni kibice mieli prawo czuć się zawiedzeni, bo liczyli na gole swoich ulubieńców. A tymczasem doczekali się jednego, którego autorem był Kanadyjczyk Riley Lindgren.

Sosnowiec z drobnymi roszadami

Trochę byliśmy zdziwieni, że Damian Tyczyński, dotychczas środkowy pierwszego ataku, został przesunięty do trzeciego. Współpraca między nim a skrzydłowymi Romanem Szturcem i Patrykiem Krężołkiem nieźle się układała, a ten ostatni solidnie punktował. Miejsce „Tyczki” zajął Nikita Bucenko i, naszym zdaniem, ten atak stracił nieco wartości, a przede wszystkim nie zdobył gola. Tyczyński starał się zaś jak mógł i z Michałem Bernackim oraz Tomaszem Kozłowskim kilka razy solidnie zamieszali pod bramką zespołu z Oświęcimia.

– To takie nasze wewnętrzne ustalenia, ale uważam, że był to dobry ruch personalny – przekonywał po meczu trener Zagłębia Sosnowiec, Piotr Sarnik.

Tercet Szturc – Tyczyński – Krężołek do minionego weekendu mógł się pochwalić 10 golami (odpowiednio 3+1+6). Szkoleniowiec po meczu z Tychami uznał jednak, że trzeba dokonać zmiany. Inna sprawa, że szczupła kadra sprawia, że jedna kontuzja to dla zespołu poważny problem. W trzech ostatnich meczach nie mógł wystąpić Niklas Salo. Fin ma wrócić na najbliższe mecze w Krakowie oraz z Jastrzębiem u siebie. Wtedy akcenty ofensywne będą nieco inaczej ustawione.


Czytaj także:


Cierpliwości!

Sosnowiecki zespół był chwalony za grę ofensywna, zaś większe uwagi kierowano pod adresem defensywy i bramkarza. Patrik Speszny zapomniał już o słabym występie w Toruniu i w kolejnych trzech potyczkach wypadł więcej niż poprawnie.

– W każdym meczu drużyna zrobiła kawał dobrej roboty, ale w ostatnich zabrakło nam finalizacji, czyli goli. Obijamy słupki, poprzeczki oraz bramkarzy. Oczywiście, to przede wszystkim brak skuteczności, ale w takich sytuacjach brakuje nam też trochę szczęścia. Ten zespół ma potencjał i musimy cierpliwie czekać aż zawodnicy się odblokują i zaczną strzelać bramki. Trzeba też wziąć pod uwagę z jakimi przeciwnikami ostatnio przyszło nam się mierzyć. Zawodnicy musieli się solidnie napracować i przebywali podczas każdej zmiany nieco dłużej niż obowiązujące normy. Nie mamy czterech silnych piątek i w tej sytuacji błędy będą się zdarzały. Na razie budujemy zespół i jestem przekonany, że będziemy wygrywać nie tylko pojedyncze spotkania, ale będą również zwycięskie serie – stwierdził trener Sarnik.

Za dużo kombinacji

Jeden gol na własnym lodzie to stanowczo za mało, by myśleć o korzystnym wyniku z renomowanymi rywalami.

– Trener wspomniał braku szczęścia i jest w tym sporo prawdy – mówi czeski napastnik, Roman Szturc. – Ale tak po prawdzie, to my za dużo kombinowaliśmy, od podania do podania, a nie strzelaliśmy. Zero punktów nas zabolało, ale po dniu odpoczynku bierzemy się do pracy, myślimy pozytywnie i szukamy kolejnych zdobyczy.

– Towarzyszy nam spory niedosyt, bo przecież sporo się napracowaliśmy, ale ostatecznie bez żadnego efektu – dodaje kapitan zespołu, Michał Kotlorz. – W pierwszym meczu z Tychami szybko stracony gol (w 20 sekundzie – przyp. red.) na pewno wpłynął negatywnie na drużynę. Potem było znacznie lepiej, ale musimy popracować nad grą w przewagach. Ten element jest kluczowy w każdym meczu. By zdobywać gole w tych sytuacjach, trzeba więcej strzelać na bramkę rywali. Już po meczu z Unią powiedzieliśmy sobie w szatni, że jeszcze przyjdzie dla nas dobry czas. Wiemy, jakie mamy niedostatki i nad czym musimy popracować. Atmosfera w drużynie jest dobra i jestem przekonany, że się odbijemy.

Wczoraj hokeiści Zagłębia mieli dzień wolny, od dzisiaj są już przygotowania do kolejnych weekendowych meczów: najpierw w Krakowie, zaś w niedzielę z JKH GKS-em Jastrzębie.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus.pl