Piast Gliwice był nie do poznania. „Zimny prysznic dobrze nam zrobi”

W poprzednim tygodniu na łamach „Sportu” trener Waldemar Fornalik, podsumowując pierwszą część sezonu zasadniczego, mówił, że najważniejszym celem jest ustabilizowanie gry i wyników w dłuższej perspektywie i że pojawiło się wiele argumentów przemawiających za tym, iż to gliwiczanom już się udało.

Waldemar Fornalik nie poznawał zawodników

Piątkowy wieczór w Poznaniu mógł temu zaprzeczyć. Mistrz Polski nie tylko nie przypominał mistrza, ale w ogóle – drużyny z poprzednich meczów. Nie tylko bowiem zawodziła gra w ofensywie – odliczając fatalny błąd Karlo Muhara, Piast nie stworzył sobie ani jednej doskonałej sytuacji, ale co gorsza, uchodząca za najlepszą w ekstraklasie defensywa też nie wyglądała dobrze.

Po takim meczu, jak ten w Poznaniu, trudno wyróżnić któregokolwiek z gliwiczan, bo jasnych punktów po prostu nie było. To był jeden z najgorszych meczów nie tylko w tym sezonie, ale i w tym roku. Mistrz Polski przegrał pierwszy raz od 16 września i meczu z Cracovią, a ostatni raz różnicą co najmniej trzech bramek gliwiczanie ulegli 23 września 2018 roku – we Wrocławiu Śląskowi 1:4.

– Słyniemy z konsekwentnej gry, a w Poznaniu, szczególnie w drugiej połowie, nie było tego widać i wszystko się posypało. Mamy materiał do analizy. Myślę, że taki zimny prysznic dobrze nam zrobi. Niektórych zawodników nie poznawałem – szczerze przyznał  Waldemar Fornalik, który na pewno wytknie wszystkie błędy swoich zawodnikom i będzie oczekiwał rehabilitacji w najbliższym, domowym meczu ze Śląskiem. Zresztą nie tylko on.

Kirkeskov: Nie możemy tego rozpamiętywać

A wracając do Poznania i Lecha, to nie ma co ukrywać, że jest to… prawdziwy prześladowca i kat Piasta. Można wręcz powiedzieć, że lanie w wykonaniu „Kolejorza” to już niemalże ekstraklasowa tradycja.

Dlaczego? Odkąd Piast zawitał po raz pierwszy do ekstraklasy, aż siedmiokrotnie przegrywał z Lechem co najmniej trzema bramkami, a najwyższa porażka to 1:5. Droga powrotna do Gliwic nie była przyjemna dla piłkarzy, którzy zdają sobie sprawę z kiepskiej postawy przy Bułgarskiej.

– Lech zagrał bardzo dobrze, to silny zespół i w piątkowy wieczór nas skrzywdził. Zdawaliśmy sobie sprawę z trudu, jaki będzie trzeba włożyć w Poznaniu, żeby pokonać Lecha na ich terenie. Nie zasłużyliśmy na porażkę w takich rozmiarach. Ale musimy przyjąć ten rezultat jak mężczyźni. Wygrywamy jako drużyna i przegrywamy jako drużyna. Na pewno to nie przez błędy indywidualne przegraliśmy mecz. Koniecznie trzeba tę porażkę potraktować jako lekcję, ale nie rozpamiętywać jej zbyt długo, bo w następny weekend mamy kolejny mecz. Zagramy u siebie przy Okrzei i jestem pewien, że będzie dużo lepiej. Jeśli o mnie chodzi, to już nie mogę się doczekać tego spotkania – mówił po meczu Mikkel Kirkeskov.


Zobacz jeszcze: Patryk Tuszyński nie chce być tylko rezerwowym Piasta Gliwice