Wisła Kraków. Dziewięć dni poprawiania nastrojów

Wisła Kraków po zaległej porażce z Lechią Gdańsk mobilizuje się przed spotkaniem z liderem ekstraklasy.


Do zaległego meczu 6 kolejki z Lechią Gdańsk piłkarze Wisły Kraków przystępowali z nadzieją, że przedłużą serię spotkań bez straty gola. Passa rozpoczęta bezbramkowym remisem w wyjazdowym spotkaniu z Górnikiem Zabrze i kontynuowana efektownymi wygranymi 6:0 ze Stalą Mielec na delegacji oraz 3:0 z Podbeskidziem Bielsko-Biała u siebie została jednak przerwana przez gdańszczan, którzy w Krakowie na straconego w 30 minucie gola odpowiedzieli trzema trafieniami i sprawili, że przed meczem z liderującym w tabeli ekstraklasy Rakowem humory w ekipie „Białej gwiazdy” wyraźnie się popsuły.

– Tego co się stało już nie możemy zmienić, ale zrobiliśmy wszystko, żeby te 9 dni, dzielące nas od spotkania z Rakowem, wykorzystać jak najlepiej, bo do treningu wracali nasi kolejni piłkarze i pracując razem przez te dni przygotowujemy się do tego, żeby w Bełchatowie pokazać się z jak najlepszej strony – powiedział trener Artur Skowronek.

– Przed meczem z Lechią czuliśmy, że już złapaliśmy rytm i nawet w meczu z gdańszczanami też było wiele dobrych momentów w naszej grze, ale byliśmy nieskuteczni w przeciwieństwie do przeciwnika. Analizowaliśmy to spotkanie, ale i bez tego oczywiście wiemy jakie są nasze mankamenty. Jesteśmy ich w pełni świadomi i staramy się je wyeliminować. Wierzę też, że nasz zespół wzmocniony powrotem do gry naszych chorych piłkarzy będzie miał większą siłę.

Założyliśmy sobie od razu po meczu z Lechią, że wykorzystamy maksymalnie każdy z dziewięciu dni, żeby lepiej wyglądać w meczu z Rakowem. Liczę też na Jakuba Błaszczykowskiego, który jest gotowy do tego, żeby wrócić już do zespołu i te dziewięć dni na pewno jemu też pomoże w tym, żeby być naszym kapitanem od pierwszego gwizdka w następnym meczu.

Częstochowskie korzenie i zaszłości

Nie trzeba chyba dodawać, że mecze z Rakowem dla lidera i współwłaściciela Wisły są szczególnie ważne. Wszak „Kuba” wywodzi się z częstochowskiego klubu, a w poprzednim sezonie w spotkaniach z „czerwono-niebieskimi” temperatura boiskowych wydarzeń wyraźnie rosła. Oczywiście jeden Błaszczykowski nie zmieni oblicza drużyny, ale jest nią w stanie tak dyrygować na murawie, żeby znowu była monolitem. Rozumie to także Jean Carlos Silva, którego gol w meczu z Lechią dał krakowianom prowadzenie.

– Chyba mam teraz dobrą passę, bo po golu w meczu z Podbeskidziem trafiłem też w spotkaniu z Lechią – wylicza hiszpański pomocnik. – Nie strzelałbym oczywiście, gdyby nie moi koledzy z drużyny i praca, która jest wykonywana codziennie na treningach. Szczerze powiedziawszy wolałby nawet nie strzelać bramek, ale pomagać drużynie na inne sposoby, byle zdobywała trzy punkty w każdym meczu.

Trafienia w przegranych meczach nie dają mi radości. Te gole pomagają mi jednak, bo motywują do dalszej pracy. Dobrze się czuję, ale zawsze można coś poprawić. Zawsze chcę być lepszym i chcę pomagać zespołowi.

Wszystko jest możliwe

To, że w piątek przed Wisłą Kraków mecz z najlepszą aktualnie drużyną ekstraklasy nie zmienia w niczym podejścia zawodników „Białej gwiazdy” do ich codziennej pracy na treningach i w nastawieniu do spotkania.

– Nie możemy wychodzić na boisko ze strachem lub myśląc, że możemy przegrać, choć oczywiście jesteśmy świadomi jak poczyna sobie Raków – dodaje Jean Carlos Silva.


Czytaj jeszcze: Strach przed własnym stadionem

– Koniec końców, piłka często pokazuje, że wszystko jest możliwe, więc będziemy pracować i robić, co w naszej mocy, żeby zdobyć trzy punkty. Myślę, że jeśli będziemy grać razem, jako drużyna, to będziemy mieć duże szanse na zwycięstwo. Co by się nie wydarzyło, jestem pewien, że zrobimy wszystko co w naszej mocy.

To oczywiście szczególny mecz, bo Raków jest liderem i ma za sobą dobry okres, a to dodaje trochę wyjątkowości temu spotkaniu. Mam jednak nadzieję, że nasz zespół zagra na wysokim poziomie i będziemy mogli sprawić niespodziankę.


Na zdjęciu: – Nie możemy wychodzić na boisko ze strachem – mówi Carlos Silva.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus